Dziecię przekonało się wreszcie do farb, i w ogóle proponowane przeze mnoe prace plastyczne przyjmuje z zainteresowaniem. Rysuje, maluje, przykleja, roluje masę solną, uwielbia naklejki wszelakie.
No i, co najważniejsze, powoli rusza z mową. Mamy już kilka wyrazów, w których śmiesznie, i zawsze ścina jedną literę. Więc jest bałwa (bałwan) - zresztą wielka fascynacja panicza, bałwany zauważa nawet w poustawianych jeden na drugim pełnych workach śmieciowych ;) Dalej ino (dino, czyli dinozaur), iau (miau, znaczy kotek) au (wiem, ze drobna różnica ale ją słychać - hau) - i więcej nie pamiętam :> ale ruszyło zdecydowanie, i mam nadzieję że teraz to już z górki ;)
Poza tym po dluuugim okresie nienawiści do zup - od jakiegoś czasu codziennie pełną miskę wciąga bez problemu, a ostatnio codziennie musi zjeść dwa, trzy jogurty na podwieczorek. Przy okazji - kupienie jogurtów na pełnym, nie odtłuszczonym mleku, plus bez syropu glukozowo fruktozowego i innych świństw, to nie takie hop siup :P Ale szczęśliwie się udało i panicz się dożywia radośnie. W ogóle jakoś tak lekko brzuszka dostał ostatnio, ale staram się żeby śmieciowego żarcia nie dostawiał, więc niech sobie je na zdrowie.
W ogóle, patrzę tak sobie na niego, taki "dorosły" w dżinsach i pulowerku, i wierzyć się nie chce że taki maluśki i niekontaktowy był jeszcze na prawdę tak zupełnie, zupełnie niedawno :>
No comments:
Post a Comment