Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Friday 28 June 2013

Siedzimy.

Niby jestem z Dżuniorem cały czas, a on uczy się nowych rzeczy jakby niezauważalnie, mimochodem. Siedzi. Posadzony, sam jeszcze nie próbuje usiąść. Tak po prostu, coraz mniej nim buja, potrafi tak dłuższą chwilę z zabawką w rączce. Aż zainteresuje go co innego i ląduje najczęściej na brzuszku. A i brzuszkowanie to już nie kara. Mimo że młody panicz jeszcze nie raczkuje to czołga się już z prędkością światła ;) No i najciekawiej jest poza rozłożonym pledem z zabawkami oczywiście ;)
Ale i zaczyna mieć własne zdanie, awanturuje się gdy zabrać mu coś z rączki albo jak mu się nie podoba że akurat został usadzony w krzesełku a miał może ochotę na coś innego. Teraz dopiero ze zdumieniem odkrywam ile cierpliwości potrzebuję ;) Potrafi ze złością pirzgnąć zabawką. Same nowości ;) I tylko pierwszego zęba wciąż brak ;)

A u mnie załamanie. Od wczoraj. I diety, i samopoczucia, i wiary w cokolwiek. Uwielbiam to przebywanie z młodym paniczem oczywiście, ale czuję żę momentami dostaję na głowę. Że juz nic poza tym nie ma. Bo i nie ma, właściwie. We wrześniu kończy mi się macierzyński, do starej pracy nie chcę wracać, pomysłow na coś innego brak. Tutejsze niańki mnie odrzucają a jednocześnie wyrwałabym się z domu choć na parę godzin. Równolegle  chciałabym żeby mały miał mnie jeszcze dłużej dla siebie. Szlag mnie trafia z dietą, jedzenie przestało mi przechodzić przed gardło, a wytrzymałam prawie miesiąc z dobrym rezultatem. Mam do siebie żal i pretensję że taka jestem, nie umiem się ogarnąć, zdyscyplinować, wziąć za siebie, nie mam pomysłu na siebie w przyszłości. Okropnie mnie to frustruje i nie pozwala spokojnie spać :/

Monday 24 June 2013

Nie?

Śmiać mi się chce z Dżuniora. Jako że mały skubaniec ma ubaw z na przykład zerwania mi z twarzy okularów, albo szarpnięcia za włosy, zaczęłam ostatnio uświadamianie mu że średnio mi się to podoba. Bez uśmiechu, ciche acz stanowcze "nie". No i trudno mi zachować powagę w takim momencie chociaż bardzo się staram, bo reakcją młodego panicza jest po prostu... mega zdziwienie ;) Przypuszczam że reaguje po prostu na zmieniony ton głosu, no i jest to jednak nowość - wcześniej nie reagowałam na takie jego zabawy. Można powiedzieć, że na razie to moje ''nie'' jest bardzo skuteczne bo Dżunior tak się dziwi że zapomina co robił chwilę wcześniej i przestaje to robić ;D
Młody panic coraz ładniej też siedzi, chwilę potrafi bez podpierania, a potem to zależy jak go bujnie ;) Położony na brzuszku podnosi zadek do góry i zatrzymuje się na kolankach, ale jeszcze nie umie w tym samym czasie zsynchronizować rączek ;) Więc do raczkowania ciągle mu nieco brakuje.

Za to coraz bardziej ''dorośle'' podchodzi do tematu jedzenia. Nie znosi być wyłączony z naszych posiłków, coraz częściej się unosi kiedy jemy i go nie częstujemy. I tak dziś na przykład dorwał się do kaszy gryczanej, jadł ją sobie z apetytem do momentu kiedy go musiała w gardziołko zadrapać czy też się przykleić bo nagle mu apetyt przeszedł. Ale zdecydowanie chętnie próbuje nowych rzeczy, nie pluje, a jak już coś dorwie w rączkę to próba zabrania smakołyka kończy się potężną awanturą.

A u mnie kolejny kilogram na minusie, powoli do przodu... Szkoda tylko że aż tak powoli ;D Ale tak czy inaczej podoba mi się dieta na której jem sobie na przykłam omlecik z dżemem, albo szarlotkę... Mam nadzieję że mi zapału starczy na kolejne miesiące.

Friday 21 June 2013

Co z tym glutenem?

Dwuniesiéczny okres tak zwanej ekspozycji na glutem minął nam 15. czerwca. I tu zdania są podzielone, jedni twierdzą że już nie ma co pilnować i normalnie dawać, inni natomiast żeby powoli zwiększać dawki. Czytam, głowa mi puchnie i ręka się trzęsie przed nasypaniem trzeciej miarki kaszki zawierającej gluten do butelki. Młody panicz nie miał i nie ma żadnych niepożądanych reakcji, swoją kaszkę glutenową lubi i sama nie wiem czy już mu ją podawać samą czy dalej mieszać z bezglutenową (chodzi o ilość). Dobrze, że cała ta wiedza jest dostępna w sieci ale z drugiej strony z nadmiaru sprzecznych informacji dostaję na głowę. A lekarza nie spytam bo w tym pogańskim kraju nie mają pojęcia wprowadzanie glutenu. Po prostu jest powiedziane że po szóstym miesiącu hajda, hulaj dusza. A ja się modlę nad każdym gramem jak głupia.

U mnie waga spada powoli acz metodycznie, tylko po chyba trzech latach niepalenia zaczęło mnie okropnie ciągnąć do fajek. Jedyne co mnie powstrzymuje to Dżunior w domu. Bo tak to już bym kopciła pewnie. Waham się jeszcze nad e-papierosem, bo kurczę głód jedzenia mi nie dostwiera, za to ten odruch zapalenia.... Dużo lat temu fajki były moim najlepszym kumplem podczas diet, pewnie to stąd... Wrrrrr.

Tuesday 18 June 2013

Ten czas ;)

No serio, nie mam kiedy pisać. A jak już na chwilę glebnę przed kompem to mózg mi się lasuje i tym bardziej kiszka ;)
Dżunior ma się świetnie. Znalazłam słoiczki które mu smakują, problem w tym że do wyboru są trzy z czego dwa z kluchami. Małemu odpowiada, ale jednak mało różnorodnie. Nie mogę się zabrać za to gotowanie, może poczekam aż młody panicz będzie już mógł jeść wywary mięsne i obaj moi mężczyźni będą jeść to samo. Poza słoikami i tak mu dajemy do próbowania, z przyjemnością pożera mój dietetyczny ryż - tyle że tam jogurt naturalny więc nieco się cykam mu dawać. Wczoraj zaś podłączył się do mężowskich ziemniaków i też był zadowolony.
Z większymi kawałkami pożywienia ( w sensie większymi niż papka ;)) poradził sobie Dżunior w zaledwie kilka dni, aż zdziwiona byłam. Po prostu słoiki danej firmy mu nie smakowały i tyle. Z tymi nowymi nawet śliniaka nie muszę zakładać, pożera 190g. w pięć minut, potem 90-120ml mleka i dziś jeszcze doprawił na deser dwoma kukurydzianymi chrupkami zanim poczuł się kontent i przestał domagać się ode mnie żarcia :)
Ostatnio częściej zakładam mu majtki pieluchowe, skubaniec tak się turla przy zmianie pieluszki że jakoś szybciej idzie mi wciągnięcie mu na zadek gacioszków. Oraz już od dobrych paru dni namiętnie pożera paluszki u stóp. Brzuszek duży nieco mu przeszkadza w tej czynności co prawda, ale opanował i ma radość :D
A mi przed dwa tygodnie poleciały trzy kilogramy... jeszcze tylko 27 :D No, w wersji minimum 17 ;) To lecę na rowerek... Bo w łóżku znowu wyląduję po dziewiątej, zaraz po Dżuniorku ;)

Tuesday 11 June 2013

Zupki, krzesełka i wspomnienie ładnej pogody ;)

''Dorosłe'' zupki, znaczy 7 plus są małym problemem. Dżunior naumiał się czegoś zupełnie nowego i wcześniej przez nas nieoglądanego - zaciskania usteczek na widok zbliżającej się łyżeczki. A właściwie nie tyle zaciska, co w dość zabawny sposób nakłada górną wargę na dolną ;) I tak trenowałam swą wątłą cierpliwość aż do dzisiaj, kiedy to okazało się, że to nie sama zupka jest problemem. No, nie do końca w każdym razie. Mianowicie młody panicz zapragnął nakarmić się sam. Szczęśliwie kupiliśmy swego czasu dość długie łyżeczki dla małego, więc on dumnie łapnął a na cichaczem i niepostrzeżenie pochwyciłam sam koniec sztućca próbując w ten sposób manewrować i uchronić Dżuniora przed wyjęciem sobie ową łyżeczką migdałków. A synuś był tak zapalony do pomysłu że było to możliwe. I okazało się, że nagle buzia przed kierowaną doń samodzielnie łyżeczką zaczęła się otwierać. Jako że z koordynacją u młodego panicza jeszcze raczej cienko, a ja trzymając łyżeczkę za ogonek nie miałam jednak stuprocentowej nad nią władzy - słowa nie wyrażą ile miałam po tym obiadku do sprzątania. Ale zupka została zjedzona prawie w całości (rozbryzgów nie liczę ;P) i był to najlepiej zjedzony obiad od paru dni. Myslę, że przede mną dużo sprzątania, jako że nie zamierzam hamować młodego panicza w jego pędzie do samodzielności ;)

Nasz duży mężczyzna zażywa od weekendu kąpieli w specjalnym do tego celu foteliku. Biedaczek tak ostatnio próbował się dźwigać z leżaczka kąpielowego (w ogóle niechętnie leży, chyba że śpi ;)), że zrobiło nam się go żal i fotelik został nabyty w sobotę. Teraz Dżunior, rozparty niczym basza macha sobie swobodnie nogami, a ręce zazwyczaj ma zajęte jakąś zabawką. Rozbryzgów jeszcze nie czyni, mniemam iż jest to tylko kwestia czasu ;)

Piękne lato właśnie się z nami żegna powolutku, dostała nam po tej pogodzie garść fotek z gołymi łydkami małego i moja alergia którą teraz będę leczyć ze dwa tygodnie :( Ale warto było ;)
Po tygodniu diety minus dwa kilo na liczniku, samopoczucie ok, walka trwa.

Friday 7 June 2013

Można poświecić łydką.

I Dżunior świeci, a jakże :) Odważyłam się dziś założyć młodemu paniczowi krótkie porcięta :) Kiedyś mi się wydawało, że jak ciepło to rozebrać, jak zimno to ubrać. A teraz trzęsę się nad małym czy mu aby nie za ciepło czy za zimno. Sama siebie nie poznaję ;) Na szczęście mąż ma zdrowsze podejście do własnego dziecka a i ja jednak całkiem zaślepiona jeszcze nie jestem ;)
No w każdym razie dziś na spacerku Dżuniorowe nóżki łapały słońce :)

I prezentowały się wśród zieleni :)

A zieleń ładnie nam tu obrodziła :)

Rozemocjonowany widokami młody panicz aż się wgryzł w kółeczko ;)

I jeszcze mała sjesta wczesnym wieczorkiem w ogródeczku :)

Thursday 6 June 2013

Siedem miesięcy.

Tyle właśnie Dżunior ma :)

Dziś też piękny dzień, Spacer trochę ponad godzinkę, bo ja i moja dieta nie dajemy rady pchać wózka pod górę w upale ;) Zmachałam się jak koń na wyścigu, ale młody panicz swoje odjeździł ;)
Niespodziankę mi zrobił w porze obiadu, kiedy to prawie się nie dławiąc (ech te dorosłe słoiki ;)) pochłonął 190g. spaghetti. Typowy dzieciak, kluchy lepsze od warzywów ;)
No i druga niespodzianka była jak młody panicz nie protestował przed spędzeniem popołudnia w ogródku. Zazwyczaj nie lubi tej formy wypoczynku, na dworze jest ok jak wózek jedzie ;) A tu dziś znienacka trzy godzinki - zabawa, drzemka, drugi obiad... i tak sobie pod parasolem przepędziliśmy miło czas. Przycupnęłam pod parasolem też, jako że alergia ma na słońce weszła w fazę apogeum i zupełnie ledwo żyję.

Śpimy w ogródku :)


Wednesday 5 June 2013

Miła anomalia pogodowa...

...trwa od paru dni, więc korzystamy.... Jest wspaniale, ciepło, zielono, nareszcie Dżunio lata po dworze bez kurtki i w kapelusiku od słońca. A ja się napawam zielenią. Proszę, niech to trwa :>

Wczoraj..





I dziś...








A po dzisiejszej wyprawie młody panicz prezentował się tak :D


Podróże męczące są, nieprawdaż ;)
A ja dalej odkrywam, jak niedaleko domu mam ładne miejscówki na spacerki.... Tyle lat nie zdawałam sobie sprawy w jakiej okolicy mieszkam.. ;))

Spacerki w karocy.

Porzuciłam parasolkę. W sensie nie całkiem, tylko na jakiś czas. Młodemu zdecydowanie wygodniej w większym wózku i to widać, więc nie mam sumienia robić sobie dobrze ;). Trudno, najwyżej może się zdarzyć że nie wejdziemy do jakiegoś busu, czy mniejszego sklepu, ale to w końcu jeszcze nie koniec świata. Wygoda Dżuniora przede wszystkim :>

Dziś zaczynamy ''dorosłe'' obiadki. W sensie porzucamy totalne papki na rzecz malutkich kawałeczków. Muszę odkopać śliniaki, bo papki młody panicz jadł już tak ładnie że śliniak od jakiegoś czasu nie był po prostu potrzebny. Dziś przypuszczam marchewka będzie już fruwać :>

A ja od wczoraj na diecie. Trudno darmo, jak się doprowadziłam do takiego stanu to już mus żeby coś z tym zrobić. Mąż gania mnie na rower na dokładkę od paru dni i mam nadzieję że za jakiś czas przestanę się wstydzić wychodzić na ulicę :P No, kapkę przesadzam bo jednak wychodzę, ale zdecydowanie nie czuję się ze sobą komfortowo. Więc proszę o kciuki za powodzenie misji :]

Monday 3 June 2013

Sam wybieram czym się bawię ;)

Siedzimy właśnie u Dżuniora w sypialni, mały na ziemi z piłeczkami, gryzaczkami. Ale to nudne, nieprawdaż. Lepiej sie przeczołgać i przeturlać pod suszarkę z bielizną i metodycznie sztuka po sztuce pościągać suszące się tam gatki ;) 
Lecę, zanim wpadnie na pomysł postukać głową o łóżeczko, a widzę że ma taki plan ;P

Saturday 1 June 2013

Dzień Dziecka.

... się oczywiście odbył. Na całego, że tak powiem :) No, ale to w końcu pierwszy Dzień Dziecka Dżuniora, więc feta musiała być :D

Dzień ów spędziliśmy w parku, ogrodach, na farmie.... Parczek fascynował młodego panicza o tyle że z zapamiętaniem ogryzał swojego trampka, oraz zjadł z dużym apetytem deserek - skoro nie udało się pożreć obuwia ;D Deserek był w dużym słoiku (190g.) ale okazało się być troszkę za mało więc doprawił soczkiem jabłkowym i dopiero potem był gotowy na dalsze zwiedzanie. Dalej były ogrody, ale te znowu Dżunior przespał, ukojony posiłkiem...
No a potem farma, i tu nastąpiło apogeum paniczowej radości :D Wybuchł tak głośnym rechocikiem na widok kóz, że nas tym wprawił w nieopanowaną wesołość :D Karmiłam te kozy i karmiłam a mały śmiał się i śmiał. Zrobnym zainteresowaniem obdarzył także kury i gęsi, na konia się zapatrzył jak zahipnotyzowany i gapił się tak póki koń nie poczuł się nieswojo i nie zniknął w stajni ;) Za to osły, reniferek ani świnie nie zrobiły na nim żadnego absolutnie wrażenia...

No a potem oczywiście sklep z zabawkami, ha ;) w końcu dzień dziecka :>
Napatoczyła się Ikea, i obkupieni w zabawki wylądowaliśmy w ich restauracji. I powiem szczerze, miłe to było doświadczenie pod kątem małego patrząc. Stanowisko z mikrofalą, pięcioma podgrzewaczami aventu, dla starszych dzieci plastikowe naczynia i sztućce, ba, nawet jednorazowe śliniaczki mają. A do obiadu dla rodziców dają gratis słoiczek hippa dla malucha. No, ale mleko akurat mieliśmy swoje więc skorzystałam tylko z podgrzewacza ;) A Dżunior dostojnie, bo to już duży chłopak, posadzony w wysokim krzesełku  oszamał calutkie mleko podczas gdy my jedliśmy swój obiad :) Pełna kulturka :D

Tu prezencik Dżuniorowy:


A co do zdjęć z wycieczki to ograniczę się, jako że to blog synusia tylko do zwierzątek, bo skoro parczki i ogródki go nie interesiły... ;)




Number one Dżuniora ;)




I na koniec mały wtręt, mój number one :DD



Niech żyje Dzień dziecka :D