Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Tuesday 30 April 2013

Pogoda.

Słońce. Ciepło. Cud. I tak ma być nawet jutro jeszcze, może i w czwartek, ale w piątek standardowo, wg prognozy wraca deszcz.
Więc dziś zaraz po drugim śniadaniu Dżunior do wózka i hajda. Mało nóg nie połamałam z tego szczęścia. Spędziliśmy na spacerze prawie trzy godziny, swoisty rekord. Zostałabym jeszcze dłużej, ale w domu czekała na młodego panicza zupka. Ale i tak było super, szkrab też jakby zachęcony pogodą wpadł w świetny nastrój i nie było żadnego marudzenia nawet jak zaglądałam do sklepu - co zazwyczaj raczej mu przeszkadza. Dziś luzik i freestyle ;D
Młody lubi sobie ostatnio na spacerku nóżką majtać ;)

Nie spał dużo, chłonął widoczki i w ogóle był szalenie milusiński. A w autobusie ewidentnie czarował jakąś obcą babcię, strzelał do niej oczkiem, słał uśmieszki, kobiecinka mało ze skóry nie wylazła z radości ;) Ale to ostatnio hobby Dżuniora, zwracanie na siebie uwagi obcych. Zatrzymuje wzrok na człeku (uwielbia trenować na kasjerkach w markecie), czeka aż ten ktoś zwróci na niego uwagę, uśmiecha się i szybciutko zawstydzony odwraca wzrok. Tylko po to żeby za chwileczkę spojrzeć znowu i powtórzyć cały manewr od początku :D Taki czaruś ;)

Monday 29 April 2013

Ryż z jabłkiem.

To jest to czym dziś zajadał się Dżunior. Mały skubaniec otwierał buzię tak szeroko że całkiem niezła mucha mogłaby się bez problemu zmieścić.
Co ciekawe, umiejętność sprawnego otwierania paszczaczka czarodziejsko zanika gdy na łyżeczce jest zupka. Wtedy trzeba pokombinować, młody panicz udaje że się zastanawia, przypomina sobie, tylko po to żeby łyżeczka i tak oddawała swą zawartość przez lekko uchylone usteczka. Może nie powinnam narzekać, bo jednak je te zupki, ale różnica jest naprawdę ogromna.
Przy mimo wszystko w dalszym ciągu ubogiej diecie Dżuniora, ja rozwijam się kulinarnie (oraz wszerz) udoskonalając swoją ciągle raczkującą umiejętność gotowania.  Nie wiem czemu na przykład zawsze mi się wydawało że zrobienie risotta to strasznie trudna rzecz. Prościzna! Szczególnie jak ma się zamrożony, jako ja miałam, wywar z mięska i jarzyn.
Mało dziś osobiście z dumy nie pękłam ;) hehe.
Oprócz tego umiem przyrządzić kuraka na tysiąc sposobów (no, prawie - ale ciągle dochodzą nowe przepisy ;)). Pośród całej tej monotonii siedzenia z dzieciem w domu odnajduję sporą przyjemność w bawieniu się w kuchni ;)

Sunday 28 April 2013

Bo to złe pieluszki były...

Dżunior od urodzenia był na pieluchach Huggies. I jemu i nam pasowały. No i kurczę Huggiesy  z juropy wycofali, a my mamy nie lada zagwozdkę. Zapasy poczynione wcześniej właśnie stopniały. Pierwszy wybór - Pampersiaki. No i dziś dzień do kitu. Młody panicz niespokojny, spać nie chce, jak zaśnie zaraz się budzi i marud. A pupka taka w cętki... no więc pieluszkom simply dry zdecydowanie i od ręki dziękujemy :/ Tylko co dalej?
Synusia ukoiła dopiero podwójna porcja owocków pod wieczór. Zawsze je tylko jeden kubeczek, dziś po porcji jabłka z bananem wpadł w złość, dopiero po drugim - tym razem jabłko było z gruszką - przesłał nam uśmiech zadowolenia. A my po kąpieli ubraliśmy go w jeden z ostatnich Huggiesów...

Saturday 27 April 2013

Wokół jedzonka ;)

Jedzenie to dla Dżuniora wielce interesujący temat. Najmniejszą atencją darzy jednak zupki, choć nie oznacza to że ich nie zjada ;) Myślę, że gdybym dodała, powiedzmy, odrobinę soli sprawa miałaby się inaczej, ale młody panicz jest moim zdaniem zdecydowanie zbyt młody na sól. Za to psica nie ma bynajmniej żadnych oporów przed zupką. Co Dżuniorowe - oznacza najwspanialszą ambrozję ;)




Wczoraj zaserwowałam mu na drugie śniadanie gęstej kaszki w kubasku, pochłonął bez mrugnięcia. Chociaż nie wiem, czy ten brak mrugnięcia nie był raczej spowodowany sympatyczną skądinąd ciuchcią zwaną Tomkiem w tv. Jest to absolutny numer jeden Dżuniora ostatnio. Jakżesz on się cieszy jak widzi Tomka :D
Wrzucając fotki kulinarne nie mogę zapomnieć o jeszcze jednej, dziś włożyłam małemu do rączki skórkę od chleba i nastąpił szał ciał i uprzęży. Chrupkiem kukurydzianym nie był zainteresowany, za to kawałek chleba wzbudził olbrzymi entuzjazm. Zaraz mu zabrałam, bo to jednak nie jest jeszcze jedzenie dla niego, rozpłakał się żałośnie i trzeba było długo tulić ;)
A z zabaw na pierwszym miejscu pisanie na klawiaturze :D Nie wiem co go w tym tak kręci, ale posadzony przy stole zapamiętale wystukuje na klawiaturze. Bardzo go to bawi. A jak jeszcze wyświetli mu się na monitorze jego własne zdjęcie to radosnemu gulganiu nie ma końca ;)

No i nazbierało się fotek, miałam część wrzucić wczoraj, ale nabawiłam się po południu nowego mebla kuchennego i układanie zajęło mi cały wieczór. Tym bardziej że idąc za ciosem posprzątałam jeszcze szafki i okolice. Za to nareszcie zrobiło mi się trochę więcej miejsca w kuchni. Nie żeby wystarczająco, ale zawsze jest lepiej ;)

Thursday 25 April 2013

Ciągle pada, asfalt ulic jest dziś śliski jak brzuch ryby...

Muszę się jakoś zorganizować żeby pisać w ciągu dnia. Wieczorem, jak Dżunior zaśnie jestem tak padnięta że nie chce mi się nic. Pisać również.
Dziś nareszcie dotarła folia przeciwdeszczowa na wózek. I wyszliśmy na spacer, na szczęście, bo chyba bym eksplodowała. Siedzenie w domu bez możliwości wyjścia choćby na mały spacer doprowadza mnie do furii, a i młody panicz po parodniowym kiszeniu się w czterech ścianach jest bardziej marudny.
Dziś zmokłam tylko ja, ale tak byłam zadowolona z wyjścia że w ogóle mi to nie przeszkadzało. Tym bardziej że przed wyjściem byłam już nieźle nabuzowana bo nijak tej folii nie mogłam na nasz wózek dopasować. Nie wyszło chyba tak jak powinno, ale na małego nie leciało a to to w końcu mi chodziło. Dżunior chyba średnio do folii, ale spacer to spacer więc siedział cicho ;) Tyle że coraz mniej mi śpi podczas spacerów, zbyt jest zajęty rozglądaniem się.

A po spacerze pięknie zjedzona bez problemu zupka i całkiem fajny humor... i mój i młodego panicza ;)





Tuesday 23 April 2013

Znowu w sieci.

Rutek dotarł, net jest... tylko nie wiadomo po co ;) Przy kompie siedzę mało, coraz mniej i nie ukrywam że szalenie mnie to cieszy.
No ale. Dżunirowe zapiski muszą trwać :D


Młody panicz komunikuje się ostatnio za pomocą bardzo wysokich, przeciągłych i świdrujących ucho dźwięków. Nie ukrywam, średnio mi się to widzi ;)
Od tygodnia szamie zupki z glutenową kaszą i, odpukać, wszystko jak na razie gra. Próbował też chrupek kukurydzianych, ale jeszcze niespecjalnie go interesują więc nie nalegam. Jeszcze przyjdzie czas ;)
Kąpiele w wannie zaakceptowane, choć bez szału. Położony w wannie chwyta się obiema rączkami swojego leżaczka i tak przepędza kąpiel.
Chętniej korzysta z zabawek, ale rozrywka nr jeden to dalej telewizja. Na moją pociechę tv Kultura bardzo mu odpowiada, piosenki z lat 70. i wcześniej, bardzo nawet :) Ma też swoje ulubione bajeczki ;)

Ze zdziwieniem zauważyłam, że ni z tego ni z owego zamiast cienkich ciemnych włosków ma już niczego sobie blond czuprynkę :D


Zainteresowanie na linii panicz-psiur i vice versa jak najbardziej, niektórzy macają, niektórzy liżą i szafa gra. Uwielbiają też sobie rozmawiać ;)



No i jeszcze to pfe brzuszkowanie... No chyba, że znad stołu widać telewizorek, to chętnie, czemu nie :P

Saturday 20 April 2013

Posucha notkowa.

Ostatnie dni padałam na twarz wraz z Dżuniorem niemalże, obiecując sobie nadrobić pisaninę w weekend. I gucio nadrobię, bo weekend co prawda nadszedł, za to router odmówił z dniem dzisiejszym posługi. Następny obiecali przysłać za dni parę. A pisanie notek czy czegokolwiek dłuższego przez telefon jest mocno męczące więc... przerwa się wydłuży nieco ;)
Miałam dodać focie z dzisiejszej wyprawy, no, moze choć jedna, wiośnie na zachętę ;)

Monday 15 April 2013

Od dziś gluten.

Zupka z extra dodatkiem weszła Dżuniorowi bez problemów, za to zawartość pieluszki po była jakby mniej zwarta... A może ja już dostaję na głowę, tyle się naczytałam o tym glutenie że niepomna zapaszków wydostających się z pieluchy oglądałam to co w środku niemal pod lupą. No, ale poza tym nic się nie działo, więc jutro powrórka z rozrywki. Mam nadzieję że pójdzie i przejdzie nam ta nowość bez żadnych niespodzianek.

A poza tym to niewiele z dnia pamiętam, ruszyłam rano z kopenhaską i porażka na całej linii. Od połowy dnia nie miałam siły nosić małego, po południu dreszcze, mdłości i zawroty głowy.
Wieczorem zjadłam banana i jabłko i dopiero byłam w stanie póść kąpać Dżuniora. I siedzę teraz skwaszona i sfrustrowana.... Standardowo chce mi się słodkiego, paskudne uzależnienie. A przy tym jak wyglądam powinnam przejść długoterminowo na sałatę :(((

Ech..................................................

Nawet ze spacerów znowu nici, wieje paskudnie kolejny dzień, i mimo że słońce to nie idzie wystawić nosa z domu :(
Czasami marzę żeby stąd wyjechać, w jakieś cieplejsze miejsce, gdzie wiosną i latem panicz bez problemu mógłby wygrzewać się w słońcu, dobijająca jest ta jesień przez cztery pory roku i wątpię żeby ta aura służyła małemu.

Saturday 13 April 2013

Duża wanna.

Byliśmy zmuszeni zrezygnować z wanienki Dżuniora. Wyrósł z niej zupełnie, i tym sposobem od dziś jego pokój przestał pełnić rolę pokoju kąpielowego ;) Z pewną nieśmiałością odpaliliśmy dużą wannę, położyłam na dnie leżaczek kąpielowy, i hajda. Młody panicz okazał lekkie zdziwienie i może odrobinę niepokoju na początku, ale kąpiel przebiegła sprawnie i nareszcie mały nie musiał się ściskać.
Podobny los co wanienkę czeka niedługo, a może już jutro nawet, gondolę od wózka. Chwilowo jeszcze Dżunior jest w nią wpasowywany, ale nie jest to najlepsze rozwiązanie. Tak więc miejsce gondoli na kółkach zajmie spacerówka, do tej pory grzecznie czekająca na swoją kolej w naszej sofie.
Jakieś dwa tygodnie temu kupiłam parę par śpiochów na 6-9 miesięcy, i choć z wymiarów w tabelce wydawały się być dobre, okazały się być sporo za duże. Dziś po kąpieli założona para okazała się być prawie dobra, spokojnie do noszenia... Rośnie nam synuś, oj rośnie :)
Zdjęcia z kąpieli w dorosłej wannie z wiadomych względów nie będzie, więc dziś notka bezzdjęciowa ;)

Za to ja z mocnym postanowieniem wzięcia się za siebie. Wyglądam jak spory hipopotam, plus jestem generalnie raczej zapuszczona, mówiąc brutalnie acz prawdziwie. Od poniedziałku wreszcie dieta, dziś już kupione wszystko co potrzeba. Ech, dużo mam tych kilogramów do zrzucenia... :( Plus od paru dni smaruję się namiętnie specyfikiem o nazwie bio-oil. Kupiony właściwie na bliznę po cesarce, okazał się fajnym wynalazkiem również na twarz, no i wreszcie, po wielu próbach i paru kremach doszłam do ładu ze skórą na dłoniach, cud ;) Jeszcze muszę jakoś zaplanować za jakiś czas wizytę u fryzjera... No ale przede wszystkim schudnąć!!!

Friday 12 April 2013

Pełzaczek i chwytaczek.

Nie piszę parę dni i od razu się nawarstwiają nowe umiejętności Dżuniora ;)
Młody Panicz pełza zawzięcie, i jak rany nie wiem kiedy i jak się tego naumiał. Wczoraj położony w jednym końcu pokoju ''przemaszerował'' na jego drugi koniec, i finalnie wylądował z główką pod łóżkiem. Fantastycznie to wygląda, jak podkurcza nóżki, unosi zadek i kombinuje jak tu dać do przodu. I, trzeba powiedzieć, bardzo dobrze kombinuje :)
Kolejną nową pasją małego jest chwytanie, i, w miarę możliwości pakowanie od razu do buzi. Zabawki, szelki od portek, a ostatnio złapał mój palec i również próbował zjeść ;) Oprócz tego fascynuje go łapanie męża za brodę, a mnie za okulary. Nawet psica nie jest bezpieczna, ale szczęśliwie to zainteresowanie panicza przyjmuje raczej ze spokojnym pobłażaniem, a może i z przyjemnością nawet, kojarzy jej się z głaskaniem, czy jak? Sama się podkłada, że tak powiem, do tej jakże mało wysublimowanej pieszczoty.



Łapiemy za nochala ;))
Suka, przynajmniej jak na razie jest rozanielona, i w ramach odwdzięczania się przynosi małemu swoje zabawki. Dziś mało nie padłam, przyniosła Dżuniorowi sznurek, położyła mu na nogach, po czym sama wzięła drugi, położyła się obok i zaczęła bawić. Zabrałam sznur z nóżek panicza. Psica spojrzała na mnie z wyrzutem... i oddała mu swój. A ja swobodnie szczękę ganiałam ;)
To co mnie również dziwi to to, że nie rusza w ogóle zabawek małego. Co jest o tyle dziwne że dopóki nie pojawił się Dżunior zabawki były tylko jej i mocno z nich korzystała. Teraz bawi się swoimi. Tylko swoimi.

Z jedzenia mamy wprowadzone kaszki - ryżową i kukurydzianą, zgodnie z zaleceniami w piątym miesiącu doszedł kurczak i indyk, i parę warzyw. Teraz myślę, że w przyszłym tygodniu polecimy z glutenem, a potem przerwa z nowościami do szóstego miesiąca. I tak sporo tych nowości.

I jeszcze focie z naszych wycieczek z ostatnich paru dni:




I moda wiosenna :D


Saturday 6 April 2013

Zabawek moc.

Nareszcie, nareszcie. Tęskniłam za tym :) Zabawki istnieją dla Dżuniora. W sumie nie tylko zabawki, dziś na przykład łapał i próbował wsadzać do buzi szelkę od wózka, ale jest zdecydowanie progres.
uż nie ma dzikiej awantury przy brzuszkowaniu, no, przynajmniej nie od razu. Teraz najpierw liczy się chwytanie przedmiotów.


Już się mały panicz nie nudzi tak szybko!

Momentom z bajeczką też towarzyszą kumple, najczęściej oglądają teletubisie z pozycji Dżuniorowego pyszczka, ale jednak nie zawsze ;)

A dzisiaj wręcz Bill the Beaver uratował nam zakupy - kupiony w jednym sklepie tak zajął małego, że spokojnie oblecieliśmy jeszcze parę innych plus supermarket. Bobrowi szeleści ogon, na jego czubku jest lusterko, sznureczki, szał ciał i orzeszki, młody panicz docenił w pełni. My również :D

Ale ale... cóż może być wspanialsze niż jedzonko? Nic! Nawet, jeśli niekoniecznie jeszcze da się zjeść ;)))


Friday 5 April 2013

Kulinarnie ;)

Notka zdeczka przeterminowana bo z wczoraj i dziś już nic nie zostało, ale fakty się liczą ;)
No więc wczoraj z racji brzydkiej pogody zamknęliśmy się z Dżuniorem w kuchni i gawędząc o tym i o owym, a właściwie to bardziej o owym, zrobiliśmy coś takiego:


Które to później niespodziewanie zamieniło się w coś takiego:


Młody panicz nieco się zmachał asystowaniem mi w kuchni, ale był dzielny i nie odpuścił do końca. Pewnie również pamiętał, że miał obiecaną zupkę z mięskiem. Od dawna młody na widok butli z mlekiem w taki specyficzny sposób kląska języczkiem, jakby próbując przyspieszyć luby moment. Wczoraj zauważyłam że zaczął reagować tak samo na łyżeczkę i słoiczek :)
Nie mogłam wiedzieć w jaki sposób Dżunior zareaguje na zupkę z wkładką mięsną, bo dostał ją wczoraj po raz pierwszy. Ale przeczuwałam, że nie będzie problemów z konsumpcją.... Obym ja tak zawsze rację miała ;)


A już jutro wielki dzień, piękne, okrąglutkie pięć miesięcy młodego panicza!

Wednesday 3 April 2013

Wczoraj i dziś.

Ale nie tak w dosłownym znaczeniu ;)
Przyszła dziś do mnie książeczka mocno stara. Sporo starsza ode mnie nawet, bo z roku 61. ubiegłego wieku. Jako że lubię takie starocie, temat generalnie stał mi się bliski jakiś czas temu, to rzuciłam się jak harpia na pozycję.

Sądząc z treści oraz obecnych zaleceń, nadziwić się nie mogę jakim cudem uchowali się nasi rodzice i my sami na przedstawionych w powyższej broszurce schematach.
A może teraz system żywienia niemowlaków to przesada?
A może w Polsce?
A może w kraju w którym mieszkam mają zdrowsze podejście choć dla mnie mocno szokujące momentami?

W każdym razie w owej książeczce Pani inż. S. Witkowska zaleca między innymi wprowadzenie owoców już w mierwszym miesiącu życia dziecka, kaszę manną (gluten!!!) w czwartym, a w ogóle jak najszybciej rezygnować z butelki bo smoczek niemowlaka rozleniwia, a poza tym kubeczek i łyżeczkę łatwiej umyć :)
I tego typu historie, które zaprawdę czytam ze smakiem, ale stosować raczej nie zamierzam... no, nie wszystkie ;))

A wracając do Dżuniora, bo to w końcu jego blog. Młody panicz urządził mi dziś straszną awanturę że zupka się skończyła w słoiczku. Zupkę dostał dziś pierwszy raz, od pierwszej łyżeczki blask w oku, gulganie radosne i kwiki uznania dla Bobovity ;) No, tylko za szybko się skończyło... ;)

Jutro będzie zupka z wkładką mięsną... też po raz pierwszy, aż jestem ciekawa jak paniczowi pójdzie :)

A ponieważ to był dobry dzień na nowości, Dżunior dostał jeszcze jeden prezent. Więcej się nim pobawił niż poużywał, ale jak to mówią pierwsze koty za płoty. Myślę, że im szybciej się z tym przyrządem oswoi tym lepiej :)


Ilość wrażeń wprost zwaliła małego z nog, popołudnie miał wielce marudne, za to wieczorkiem po kąpieli i kaszy padł i śpi. A właściwie to ŚPI ;)

Tuesday 2 April 2013

Poświątecznie.

Po ostatnich wypadach dziś dzień był nudny i smutny ;) Mąż wrócił do pracy, a Dżunior do swoich pobudek wraz z budzikiem. Poza  tym dziś wstał chyba z łóżeczka lewym półdupkiem bo  marudny był od rana. A może to samo łóżeczko go tak zniechęciło - wczoraj wystawiliśmy kołyskę w której miał już mocno ciasnawo i wstawiliśmy właśnie łóżeczko. Młody panicz w sumie mógł się poczuć nieswojo, nagle taka przestrzeń ;) Ale niech się przyzwyczaja... Mam niecny plan przenieść małego wraz z jego łóżeczkiem do jego pokoju jak skończy sześć miesięcy. A co mi z tego planu wyjdzie, to i tak czas pokaże ;D

A jednak dzisiejszy dzien nie był aż taki zły ;) Dżunior leżąc na brzuszku ni z tego ni z owego pokazał mi jak pięknie sięga rączką po zabawki. Ja oczywiście gula w gardle i gapię się jak sroka w wiadro, ale co się napatrzyłam to moje. I jak to jest, że taki szkrab nie umie nie umie i nagle bach i jednak umie ;D

Fotki dziś brak, ale ostatnio i tak dużo było ;)

Monday 1 April 2013

I jeszcze jedna fotorelacja :)

Nie da się ukryć że wycieczki lepiej wychodzą na zdjęciach niż w opisie ;) Więc dziś także porcyjka zdjęć z wycieczki.
Dodam tylko, że Dżunior dostał dziś do spróbowania ziemniaka z dynią i cukinią. Próbowałam, dla mnie obrzydlistwo nie do przełknięcia. Młody panicz zrezygnował po paru łyżeczkach, chociaż trzeba przyznać - walczył dzielnie ;) Ku pokrzepieniu duszy nałożyłam mu sowicie ulubionego jabłuszka, i tu już konsumpcja poszła nad wyraz sprawnie. Zakończyła się również standardowo, płaczem pt.  ''czemu jabłuszko się skończyło'' ;)

A wracając do wycieczki  - Dżunior zadowolony bardzo, tylko taka kilkugodzinna wyprawa jest ciągle dla niego bardzo męcząca. Odsypiał potem i odsypiał :)

''Gdzie ja jestem, gdzie ja jestem?''



Mała podpowiedź ;)


Czy może to morze? ;)



A tu znowu troszkę szyszek ;)



I dalej w las, pa pa :)