Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Thursday 26 June 2014

Słoń, baran, i swojskie żarcie :)

Troszku mnie Dżuniorek dziś wzruszył ;) od jakiegoś czasu darzy większym zainteresowaniem swojego pluszowego słonia, od dobrych dwóch tygodni rano daję mu zwierza do rąk i spokojnie mogę przepędzić dłuższą chwilę w łazience. Kiedy znów wchodzę do pokoju, zastaję najczęściej synusia głaszczącego słonia po głowie. Od wczoraj miłość jakby się nasiliła, słoń zaczął schodzić z nami po spaniu do salonu. Siada na stole czy szafce i czeka. Młody panicz zauważa go znowu gdy nadchodzi pora spania/drzemki. Tak było i dziś, słoń zszedł rano w czułym uścisku Dżuniora, zasiadł na stole. W porze drzemki znów wskoczył w objęcia i powedrowaliśmy na górę. Tu, po raz pierwszy, młody panicz nie wypuścił zabawki na podłogę, lecz zapragnął poleżakować ze słoniem. I tak sobie zasnęli, słoń otoczony miłośnie ramieniem. Przed chwilą zaś Dżunior udał się na górę spać, wraz z tatusiem i... słoniem :) To jednak jest wzruszające, taki afekt do pluszaka :)

Baran natomiast przywędrował z nami ze sklepu wczoraj, zbyt późno zareagowałam na fakt że figurka, jakkolwiek dość duża, jest dla starszych dzieci, 4+. Nim to dostrzegłam, baranisko zawładnęło Dżuniorowym serduszkiem i nie było mowy aby odwołać adopcję :P
Tak więc baranina pod naszym czujnym okiem a w rękach panicza galopuje po meblach, jeździ samochodem, pomieszkuje w oborze z klocków i w ogóle zwierz trafił w dobre ręce. Dżunior go raczej do zdjęć nie wypożycza, tak więc fotka taka sobie:


I jeszcze na koniec wspomnienie dzisiejszego obiadku, i tu muszę powiedzieć że im bardziej swojsko tym bardziej Dżuniorowi w smak. No chyba że chodzi o zupki, poddaliśmy się dziś z wujkiem po zaledwie paru łyżkach krupniczku bo była szansa że nas apopleksja trafi :/ młody panicz jednak zupom zazwyczaj mówi nie :/
Za to drugie danie zostało powitane ze sporym aplauzem. I młode ziemniaczki z koperkiem, i jaja sadzone (dwa!!) i wreszcie jakaś wręcz nieprzyzwoita ilość kefiru zniknęły w brzuszku panicza błyskawicznie i bez słowa sprzeciwu. 
Krupniczkiem może zacznę strzelać z łyżki sąsiadce w oko jak już się ściemni? :P

Tuesday 24 June 2014

Przy śniadaniu...

Śniadanie, Dżunior wcina oglądając jednocześnie książeczkę. Jedzenie samo w sobie jest bowiem mega nudną czynnością i trzeba soę wspomóc. Tak więc książeczka, w środku zwierzęta mieszkające na wsi. Jest więc kura, gęś, krowa, baran, ale i pies oraz kota także kret ;) młody panicz władczo puka palcem w wybrany obrazek a moim zadaniem jest nazywanie takiego pukniętego zwierza. Idzie nam świetnie, śniadanie znika, aż tu wtem nagle Dżunior bierze w paluszki nieco okruszków ze stołu i z zaangażowaniem podsuwa je prosto pod dziób kaczki na obrazku. Padłam. 
Co do kaczek żywych natomiast, to dziś znów je na spacerze spotkaliśmy, w tym samym miejscu. Bazę na tej trawce mają czy co?
Scenariusz jak ostatnio, pozwoliły się chwilkę poganiać, by zaraz odlecieć z dzikim wrzaskiem. Ale radość była ;)


Pogoda, co widać na zdjęciu, nieco nam się spsuła, ale i tak przegoniłam dziś synusia na autonogach, ponad godzinę, i padł mi spać w rekordowym czasie ;)

Sunday 22 June 2014

O tym i o owym, a właściwie to bardziej o owym :P

Miały być zdjątka z dzisiejszej wycieczki, ale nie będzie. Gdyż ponieważ późnym popołudniem telefon na którym miałam foty wziął był i wypadł mi z tylniej kieszeni portek. Wypadł dość nieszczęśliwie na beton w ogródku i tym sposobem dokończył żywota :P 
Więc bez zdjęć i humoru napiszę tylko że byliśmy w dużym parczku, oglądaliśmy zwierzątka, ganialiśmy za ptaszkami i pieskami, jak również jedliśmy lody. Miło było. Dżunior z dużym zainteresowaniem gapił się na tramwaj, i z jeszcze większym zbierał kamyczki. Dobrze że smycz mieliśmy, bo był tak zaaferowany nowym miejscem że zupełnie nie patrzył gdzie lezie ;)
Od wczoraj trwa miłość do topionego serka... Wczoraj synuś wybrzydzał przy śniadaniu, ledwo ruszył kaszkę, skubnął szyneczki, zjadł wreszcie jajo na twardo i zainteresował się wielce trójkącikiem topieniaka. Położyłam mu na tacce, niech ma. I tu objawił się zachwyt, było oglądanie, wąchanie, trzymanie w rączce. Ale nie jadł, tylko przyglądał się nabożnie ;) Myśląc że nie chce, zawołałam psa coby posprzątał, i tu się Dżunior wielce uniósł. Sera nie oddał, tylko dalej go podziwiał. By wreszcie, po kwardansie, kiedy byliśmy już dawno po śniadaniu, uniósł trójkącik z należytym pietyzmem, i celebrując moment, odkąszając po kawalątku, zjadł. Mało żeśmy nie zeszli w kupie.
Dziś ser też został na śniadanie skonsumowany, aczkolwiek już bez wczorajszej szopki, choć z apetytem ;)
Dżunior lekko opalony, dzięki temu że, chociaż to nieprawdopodobne, nie padało już od ponad tygodnia. Korzystamy ile wlezie, ostatnio chodzimy na spacerki nawet przed kolacją. Dużo czasu na dworze, co młody uwielbia, i musimy mocno uważać żeby drzwi zamykać na klucz. Bo inaczej istnieje realne zagrożenie że młody naciśnie klamkę i sobie wyjdzie :/ zawsze jest gotowy aby przynieść buty, czapeczkę i wyjść. Takie dni niesamowicie szybko uciekają, dużo szybciej niż deszczowe przesiedziane w domu...
A mi minęły trzy miesiące latania na Zumbę. I chyba pierwsza w życiu aktywność fizyczna która nie tylko że mi się nie znudziła, ale dalej cieszy, poprawia nastrój i wycisza. Luuubię :D

Wednesday 18 June 2014

20+

Tytuł nawiązuje do temperatury na zewnatrz dziś, panie, lato mamy ;) no to korzystamy :D
W parczku...





Oraz w ogródku... :D



Pisać się nie chce, ale po cóż pisać kiedy zdjęcia pokazują dosadnie jak Dżunior korzysta namiętnie ze słonka, nawet basenik go prawie nie przestraszył, szybko załapał plusy sytuacji ;) 






Tuesday 17 June 2014

Spacerowe pasje.

Spacery bez wózka nie mogą być nudne. I bardzo dobrze, bo średnio podobało mi się latanie z wózkiem jak Dżunior był malutki. Głównie spał, a ja ganiałam nudząc się jak mops i wyszukując co cichsze ścieżki. 
To już na nami. Wyprawy teraz, to ciągła rozmowa, odkrywanie, fascynacje młodego panicza. Czas na takich spacerach upływa dużo szybciej, i, zaiste - nie ma czasu na nudę :)
Na topie mamy głównie kamyki i patyczki oraz zniechęcanie do zbierania śmieci paskudnych. Prym wiodą kamyczki, Panicz upodobał je sobie wyraźnie, i dojście gdziekolwiek zajmuje nam sporo czasu bo każdy kamyk warty jest przykucnięcia, obmacania, a co lepsze sztuki mają zaszczyt pospacerować z paniczem. Kamyczki przydają się również żeby wetknąć je między szczeble płotu, albo próbować wcisnąć w szczeliny i otwory ;)


Są również niezastąpione do robienia "plum", nic tak ładnie nie plumka wrzucone w wodę jak kamyczek :) Kałuż chwilowo brak, ale to nie zniechęca panicza który dziś odkrył tak wspaniałe miejsce do plumkania że zachodziła obawa że nie ruszymy do wieczora. Ruszyliśmy w końcu, choć w akompaniamencie małej awanturki.. A tak ładnie plumkało ;)


Dalej również nieodłącznym elementem spacerów jest polowanie na zwierzynę wszelaką. Próba nakarmienia dwoch kaczorów garścią suchej trawy zupełnie nię nie powiodła,

I niewdzięczne ptaszyska, znudzone ucieczką przed nachalnym Dżuniorem w końcu odleciały.
Za to zaraz trafił się bardziej przyjacielski zwierz, tyle że poczęstunku - tym razem w formie kamyczka - również zdecydowanie odmówił :P



Takie to jazdy spacerkowe w młodym paniczem mamy, z dużą przyjemnością coraz częściej nie targam wózka, o ile nie planuję dalszej wyprawy. Dżunior ubrany w szeleczki dumnie spaceruje, i jest w stanie przejść już doprawdy sporą trasę plus dziesiątki przysiadów zbierackich ;)





Sunday 15 June 2014

Te buciki :]

Cóż, kupowanie Dżuniorowi butów okazuje się ogromnym problemem. Wychodzi na to, że tylko wielce cenne buciki z Clarksa, ze zmierzoną dokładnie stopą, są szyte na tyle dobrze że pasują. 
Dziś chciałam kupić buciki, kapcie, w innym sklepie i nie udało się znaleźć odpowiednio szerokiej i z wysokim podbiciem pary. Butów albo w ogóle nie dało się wcisnąć na stopę, albo zaraz wylewał się górą, a w tenisówce nijak nie dało dopiąć rzepa. Był za krótki. Jeszcze może poszukamy adidasków, ale raczej sznurowanych, bo to bardziej dopasować można. Z bardziej porządnych butów zostaje tylko Clarks i tym sposobem buty młodego panicza wychodzą drożej niż moje, bo aż tak wielkopańskich potrzeb moje nogi nie mają :D

Słodycze. Temat drażliwy ogólnie ;) U nas niekoniecznie, Dżunior smak zna, tylko kontroluję ilość. No i dziś się przekonałam że kontrola wkracza na kolejny level trudności... Bo panicz zwraca coraz baczniejszą uwagę na to co robię. A dziś późnym popołudniem machnęłam ciasteczka. I nieopatrznie wyniosłam do ogródka żeby ostygły. A tam akurat synuś w kaloszkach obserwował krajobraz po deszczu, dziwiąc się że ni z tego ni z owego ma mokre kaloszki ;) Porzucił gwałtownie te obserwacje, rzucił okiem na tackę i już nie odpuścił. Poleciał myć rączki, usadził się na sofce i oczekiwał. I nie było przebacz, ciasteczko się pojawiło :) Swoją drogą cudowny jest z tym jak pięknie pamięta, kojarzy fakty i łączy je ze sobą :>

Thursday 12 June 2014

Chlapaki.

Mniej więcej rok temu, kiedy zrobiło się miło i ciepło, Dżunior spędzał godziny w ogródku leżąc z zabawkami na pledziku czy siedząc w kole i rozglądając się na boczki. 
Już teraz taki myk by nie przeszedł, panicz jest ciekawski i wszędzie go pełno. Zwiedził już każdy zakątek po stokroć, aż znalazł sobie wczoraj całkiem nową rozryweczkę i dziś wypuszczony na dwór popędził od razu kontynuować wczorajszą zabawę. 



Niestety w doniczce prócz deszczówki były różne skarby synusia, typu jakiś czas temu skoszona trawa, liście, patyczki. W związku z tym zawartość doniczki delikatnie mówiąc wydzielała wielce nieciekawą woń. Młodemu paniczowi nijak to nie przeszkadzało, mnie troszku, więc należało znaleźć zastępczy zbiornik wodny ;) I tu ruszyłam do działania, nadwyrężając sobie płuca dzięki poczynionemu kilka dni wcześniej zakupowi. 
No i się Dżunior przeniosł, usatysfakcjonowany zamianą :)






Miejmy nadzieję że tego lata będzie jeszcze i taka pogoda że Dżunior będzie mógł skorzystać z baseniku siedząc w środku ;) Chociaż, z drugiej strony, nie jestem pewna czy będzie chciał bo ostatnio jakoś nie wiedzieć czemu lekko się dąsa w porze kąpieli :P










Apetycik.

Pogoda sprzyja ganianiu po dworze, a i Dżunior coraz częściej na nogach zasuwa a nie w wózku. No i przekłada się to niesamowicie na poprawę apetytu, który umówmy się - nigdy do złych nie należał ;)
Dziś po śniadaniu składającym się z kaszki i jabłka na deser wyruszyliśmy w miasto, by pod koniec łazikowania wstąpić jeszcze po pieczywo. Już za wejściem młody panicz zaczął domagać się jedzenia, wzięłam więc ekstra do koszyka paczkę francuskich rogalików. To, że nie poczęstowałam dziecka od razu poskutkowało tym, że Dżunior się zeźlił, w kolejce do kasy trzaskał koszykiem, a już przy kasie był nabzdyczony na tyle że nie uśmiechnął się do kasjerki, warknął na nią że za wolno liczy, oraz, co zdarzyło się chyba pierwszy raz w życiu - nie odmachał z premedytacją papa. Zaraz potem jednak humor i uśmiech wrócił, kiedy odpakowałam wreszcie rogalika. A po chwili jeszcze jednego...
W domu wyjęłam tylko jeden serek przed drzemką, ale zaraz synuś mnie uświadomił że, tak jak zawsze zje dwa. Gdzie mu się to zmieściło, nie wiem.
Nie wiem również, czy jednak już nie powinnam nieco hamować jego wybuchów niezadowolenia, bo choć u takiego maluszka wywołują rozczulający uśmiech na twarzy, tak u nieco starszego dziecka będą nieznośne...


Ładny kapelutek, prawda? Mam ogromną słabość do kupowania Dżuniorowi nakryć głowy, dziś zapomniana z domu czapka z daszkiem była świetnym pretekstem do kupna tej niebieskiej krateczki ;)

Wednesday 11 June 2014

Po przerwie.

Rany, jeszcze troszku i mielibyśmy miesięczną przerwę w dostarczaniu notek ;) Czas się ogarnąć! Tym bardziej że umknęło do opisywania wiele, sporo też się u nas działo. Dżunior zaliczył krótki urlop u Dziadków, my krótki urlop na południu... Wprowadził się do nas wujek młodego panicza - synuś zyskał wspaniałego kumpla do zabawy a i nam weselej :)
Z drugiej strony taka przerwa w pisaniu najlepiej pokazuje przepaść jaka dzieli rozwój Dżuniora sprzed trzech tygodni a teraz. Zerknęłam na ostatnie wpisy, i choć nie będę zbyt odkrywcza w tym co napiszę - różnica jest kolosalna. To już mały chłopiec, który choć nie mówi za wiele to doskonale się z nami komunikuje. Stare zabawki poszły w kąt, a ich miejsce zajęły wielce pasjonujące samochody, pociąg, układanki, sortery (te przeleżały kurząc się ostatnich parę miesięcy, aż nagle cyk, najlepsza zabawka ;)), oraz nasz zakup ostatnich dni - potężne pudło klocków. Które Dżunior już zdążył pokochać, a jego pomysłowość w zabawie, jak i owej zabawy dlugość, jest czymś co jeszcze ciągle mnie zaskakuje. 
Plus niesamowite zabawy tematyczne, ostatnio np panicz wygrzebał sobie w szafce z garnkami blaszkę do pizzy, okrągłą, i błyskawicznie użył jej jako kierownicy samochodu, ganiając z nią po całej chałupie. Szczękę ganiałam, co tu kryć ;)
Dziś na potrzeby blogaska strzelilłam parę fotek z klockami, i ze spaceru. Najpierw klocki, plus, a propos zabaw tematycznych - krótkie DIY jak z pudla od klocków zrobić samochód ;)
Acha, gwoli kronikarskiego obowiązku dodam, że od wczoraj młody panicz, za sprawą maszynki do strzyżenia włosów, nie jest już posiadaczem pięknych blond loków. Łzę uroniłam, ale wygoda przede wszystkim...
A więc klocki:





;)


I pojazd ;) jako siła napędowa - mamusi ręce ;)


I jeszcze z dzisiejszego spaceru nad stawik... Następnym razem koniecznie buła dla ptactwa, mało nas dziś nie powaliły zawiedzionym spojrzeniem ;)





I jeszcze akrobacje z wczoraj, plus kreacje artystyczne kawałeczkem cegły po chodniku (zapominam ciągle kupić dziecku kredę!)




Mam nadzieję zebrać leniwy zadek i pisać jednak częściej, żeby tak nie umykało... Bo co jak co, Dżunior umie dostarczać materiału do opisywania, ostatnio nawet jakby bardziej ;D