Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Tuesday 25 August 2015

Wycieczki małe i większe.

Jako że Dżuniorowy tata ma tydzień wolnego, a na wakacjach byliśmy w czerwcu, organizujemy sobie czas wycieczkami jednodniowymi, a także usprawnianiem przydomowego ogródka. Powstaje domek dla młodego, zabawki, a dziś także zostały dookoptowane dwa nowe krzaczki owocowe. Dziecię w drodze powrotnej do domu miało krzaczek koło fotelika w samochodzie i w ten sposób borówki wsiadły wraz z krzaczkiem do auta w sklepie, ale już z niego nie wysiadły :P 
Panicz w siódmym niebie, lubi jak coś się dzieje. Długie wyprawy go nie męczą, łazi z lubością godzinami i tylko należy być zaopatrzonym w jedzenie i picie. Oraz wygodne buty ;) Albo jedziemy samochodem, pytam czy jedziemy do domu i odpowiedź jest zawsze - nie! Nieważne gdzie, byle w podróży ;)
Z serii matka w szoku: byliśmy dziś w sklepie, panicz sobie zwiedzał jak to on, zapragnął dostać nożyczki i naklejki, proszę uprzejmie. Ale nie o tym. Zatem pokazał mi naklejki z cyframi, i wbijając mnie z glebę, stuka paluszkiem po cyferkach i mamrocze eight, nine, three... prawidłowo! Ja durna matka nie wiem, kiedy się tego nauczył :P Znaczy teoretycznie wiem, młody lubi aplikacje edukacyjne na tablecie, tylko nie wychwyciłam momentu :P
Jutro kończymy domek w ogródku, a pojutrze wielka wyprawa do wielkiego akwarium :D Już się nie mogę doczekać, zarówno samej atrakcji jak i reakcji panicza. Będzie się działo :>

Thursday 20 August 2015

Nieśmiały!

Musimy sie zsocjalizować!
Mam co do tego głęboki opór, panicz niestety też.
Ale trzeba bedzie pochodzić na zajęcia od września, oswoić (albo przynajmniej próbować) ludzi, dzieci. Bo od stycznia w przedszkolu będzie potworny armageddon jeśli tego nie zrobimy. Młody to straszny dzik, byle co i zasłania oczy i ucieka.
Dziś w przedszkolu było podobnie, nie dał sie zapoznać z panią, przykleił mi sie do nogi i o. Dopiero po dluższej chwili widząc że nic się nie dzieje ruszył do wielkiej fury torów i pociągów w rogu sali.
A przedszkole... Jest ok. Błyskawicznie znalazłam z panią M. wspólny język. Kończyłyśmy sobie nawzajem zdanie i myślę że mamy podobne podejście do sprawy. Obiecałam dać ostateczną odpowiedź do połowy września, bo korci mnie jeszcze zwiedzić to angielskie przedszkole i zadać tamtejszej pani moc podchwytliwych pytań :D Ale już praktycznie jestem zdecydowana, no chyba że w tym drugim miejscu przeżyje jakiś mega pozytywny szok ;)
Plan jest taki: oswoić siebie z ludźmi, oswoić panicza z ludźmi, wcisnąć dziecku kit o wspaniałości placówki opiekuńczo wychowawczej, wyzbyć się panicznego strachu przed pozostawieniem tam dziecka na trzy godziny dziennie, nie dać tego strachu poznać dziecku. I to wszystko do końca roku. Mam wrażenie że będę miała mega stresującą Gwiazdkę w tym roku :P
Play grupy, nadchodzimy :P

Wednesday 19 August 2015

W kinie po raz pierwszy.

Było spoko! 
Panicz obruszył się tylko przy wejściu do pustej, przyciemnionej sali kinowej i potrzebował chwilę posiedzieć na moich kolanach. Zaraz mu przeszło, jak stary kinomaniak zabrał się do odpakowania milky waya, popcornem pogardził, postawił sobie na fotelu soczek. 
Bałam się momentu zgaszenia światła, ale niepotrzebnie. Młody zdążył się zadomowić i ta drobna zmiana nie zrobiła na nim wrażenia.
Oczywiście poszliśmy na Tomka, bo jakże by inaczej. Więc seans super :D Aż do napisów końcowych. Bo gdy zabłysło światło panicz jakby uświadomił sobie że na początku mu się nie podobało i spokojnie acz stanowczo zarządził odwrót. Prosto do mc donaldsa, którego zdążył wykukać jeszcze przed wejściem do kina :P
Jutro odwiedziny przedszkola. Jakoś tak jestem spięta, mimo że jutro jeszcze nie muszę podejmować żadnych decyzji. Myślę że poczekam z tym do września, kiedy obejrzę to drugie miejsce. Teoretycznie jest jeszcze przedszkole + szkoła prywatna jako trzeci wybór, ale to wiąże się z potężnym kosztem na następne 14 lat. A my myślimy o kolejnym dziecku w przyszłości, a to z kolei oznaczałoby podwojenie kosztów. Mało realne.
Mały na pytanie "kto jest łobuziaczkiem mamusi?" niezmiennie odpowiada: "Daddy!"
Tiaaaaaa... ;)

Tuesday 18 August 2015

Oj tam oj tam ;)

Trochę czasu minęło od marca :P
I pewnie już bym tu nie zajrzała, gdyby nie natrętne i powracające myśli o upamiętnianiu Dżuniorowych chwilek. Jako leniwiec wielki chwytam głownie owe chwile na zdjęciach, zawsze aparat pod ręką więc cyk i jest. Jak panicz na przykład po raz pierwszy jajo obiera. Nie znoszę obierać jajek ze skorupek a tu proszę - synek zawsze i chętnie :D takich momentów jest cała masa, nie sposób zapamiętać, zdjęcie nie zawsze wszystko odda i stąd ciśnienie żeby jeszcze może opisać. I tu problemik, bo mimo szczerych chęci jakoś zapału brak ;)
Ale, do rzeczy. Teraźniejszość ma się tak, że w czwartek idziemy oglądać z Dżuniorem przedszkole. Pierwsze na króciutkiej liście które zaakceptowałam na tyle żeby choć rzucić okiem. Pani przez telefon była dziś co prawda jakaś rozkojarzona, ale dajmy jej drugą szansę. Oferta brzmi zachęcająco, polsko-angielskie, pełne typowo polskie wyżywienie, dobre opinie. Na mej krótkiej liście jest jeszcze jedna placówka, angielska. Pierwsze przedszkole w domu, drugie - typowy przedszkolny budynek. Zobaczymy. Młody zaczyna definitywnie w styczniu. Nie wiem jak przeżyję rzucenie dziecka w paszczę bezwzględnych reguł przedszkolnych i innych podłych obcych dzieci, pewnie na xanaxie wyląduję, ale co tam :P To już najwyższy czas niestety odczepić dziecko od maminej nogawki, co w przypadku panicza oznacza raczej odśrubowanie, odklejenie i wyrwanie z korzeniami. Od tej nogawki, oczywiście.
Cóż jeszcze. Panicz poszerza zasób słownictwa. Ku memu lekkiemu zacukaniu poszerza o słowa i zwroty angielskie, polskie mając raczej w kuprze. Tak więc "why?" słyszę jakieś dwieście razy dziennie, "what??" jakieś pięćdziesiąt razy mniej. Na prośbę o posprzątanie zabawek panicz schyla się i boleśnie woła "heavy!" Gdy przygotowuję mu jedzenie słyszę radosne i motywujące "do it!" I tak jeszcze troszku. No, nie wolno nie wspomnieć o radosnym "daddy!!!" codziennie popołudniu kiedy panicz słyszy dźwięk klucza w zamku. Aha, kolory rozróżnia i nazywa również po angielsku.
Zdań dalej brak, w jakimkolwiek języku. Ale chyba skoro jest progress, plus młody rozumie doskonale po polsku i niezgorzej po angielsku, to chyba nie ma się czym martwić? Mam nadzieję :P
Szaleństwo Tomkowe trwa już ponad rok. And counting :D
A tak to stara bida i nic ciewawego, tylko te dni tak szybko uciekają że chwilę człowiek nie zajrzy na bloga a to juz pięć miesięcy :P