Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Tuesday 31 December 2013

Ufff...

Dżunior zasnął, nocy pewnie zgodnie z najnowszą tradycją nie prześpi, ale chwilowo spokój i cisza. A my jak dwa emeryty, nogi pod kocykiem, odcinek Rancza w tv.. I ledwo zipiemy. No i cóż, taki to najbardziej z szalonych sylwestrów ;) ciekawe czy do północy dociągniemy, raczej się nie zanosi ;)

Szczęśliwego nowego roku :)

Dużo zdrowia i radości dla czytelników i sympatyków Dżuniorowego blogaska z okazji nadchodzącego nowego, niech moc będzie z Wami i nami :)

U nas rok kończy się tak sobie średnio raczej, młody panicz odkrył przyjemność wpadania w histerię tudzież wściekłość, w nocy domaga się towarzystwa, a dziś na przykład rozpoczął dzień o czwartej rano. No więc. Sypiamy ostatnio trochę na zmianę, kulinarnie całą trójeczką jeszcze nie doszliśmy do ładu i jadamy nieczęsto i monotonnie. W ogóle ostatnimi dniami czuję się jak w bańce mydlanej, niby wokół rzeczewistość jest, ale jakby niewyraźna. 
Tak więc po malutku. 
Łudzę się że jutro obudzimy się w nowym roku wreszcie wyspani, w humorach, przy apetycie, zadowoleni z życia. Bo dziś to jeszcze słabawo ;)

Happy New Year ;)

Friday 27 December 2013

Słów kilka ;)

Warto by się odezwać, skoro jako tako powstaliśmy z łoża boleści. Mnie na ten przykład finalnie dziś pomogła wspaniale a z nieoczekiwanie tak zwana chińska zupka, no ale to nie blog o mnie ;)
Świąt w zasadzie  tym roku nie mieliśmy. Świętowanie zakończyliśmy na udanej bardzo Wigilii. Każdy ucieszon z prezentów, a głównie tym że dla Dżuniora był to pierwszy od trzech dni bez wymiotów. Jeszcze bez apetytu, aczkolwiek w dużo lepszej kondycji młody panicz zasiadł z nami do Wigilii, skubnął nieco rybki, kluseczkę, kawalątek pierniczka. Potem ładnie się zajął prezentami od Mikołaja, samochody i klocuszki lego, i zmyślna układanka pochłonęły jego uwagę. Powzruszaliśmy się, jako że swoją pierwsza Wilię Dżunior przekimał obok nas na bujaczku. W tym roku już brał czynny udział.
Jak się wkrótce okazało, nie tylko w tym młodzian brał udział. Cudownie uzdrowiony po prostu odsprzedał wirusik mamie, tacie, dziadkowi oraz ciotce, oszczędzając tylko babcię..
I tak oto młody panicz ukrócił nam w tym roku Boże Narodzenie do zaledwie Wigilii. Na pozostałe dni spuszczę litościwie zasłonę milczenia. No, może poza faktem, że opiekowanie się aktywnym rocznikiem kiedy samemu jest się na granicy, jest, wierzajcie mi, wyczynem zasługującym na złoty medal. Nie otrzymaliśmy, nie wiedzieć czemu. 

Dżunior od ozdrowienia, znaczy od trzech dni pożywia się jedynie jogurtem, musem owocowym i serkiem homo. Tak mu po wirusie zostało. Poza jakimś drobiazgiem niechcący lądującym mu w buzi nie je nic innego, wypycha językiem wszystko co nie okazuje się być jednym z trzech wyżej wymienionym. Tuszę, iż w końcu kiedyś mu to minie, hę? Apetyt ma spory, tylko mocno ograniczony. I tak lepiej niż my, ktorzy to przepędziliśmy Święta li i jedynie na hektolitrach mięty :P To zaiste moje pierwsze Święta po których mam luźniej w portkach a nie ciaśniej :P

Dobrze, że to już po świętach.........


Monday 23 December 2013

Przedświątecznie..

Tylko mało przedświątecznie momentami, Dżunior drugi dzień z rzędu walczy z jakimś wirusem żołądkowym, pralka za pralką bo wypadeczki po parę razy dziennie, noce niespokojne. Gdzieś tam pomiędzy jakiś śledzik się zrobił, ciasta, barszczyk... Ale mi chwilowo mało świątecznie i mało do śmiechu. A jutro wigilia... Oby tylko te wymioty ustały..... Młody panicz zwraca wszystko poza musem owocowym i małą ilością zupełnie gładkiej kaszki. Reszta to porażka :/

I cóż, mimo że zaległości mam w pisaniu spore, to i dziś za dużo nie będzie bo ani nastroju ani weny. Ech, żeby tylko młodemu już się polepszyło a będzie cacy :/

Monday 16 December 2013

Po troszku o wszystkim.

Bo właściwie nuda, pogoda do bani, oczekujemy świąt i już ;)

Dżunior mnie urządził :/ Zaczął wyprawiać brewerie jak tatuś go karmi i mam smutne przeczucie że na mnie spadnie ten obowiązek w całości. Generalnie nie rozumiem fenomenu, do tej pory mu nie przeszkadzało, kto i dlaczego, ważna była zawartość łyżeczki. A tu takie fanaberie. I to raczej ze mną ma ciężej bo ja nie znoszę fochów przy karmieniu i nie ma przebacz, tatuś jest bardziej rozrywkowy. Więc powinno być odwrotnie niż jest na mój chłopski rozum. 

Jeżdzenie po pokoju w foteliku do karmienia. Zabijcie, nie wiem jak młody panicz wpadł na sposób poruszaniem ciała w ten sposób że wprawia fotelik w ruch i jedzie do przodu. Ale ubaw ma po paszki.

Co go zachęca do działania? Śmiech. Żadne tam gadki i dopingi, ale jak widzi że głośno się śmieję z tego co robi to sam się uśmiecha i wzmaga wysiłki. Ten trick skutkuje nawet jak zależy mi na tym żeby coś zrobił. Wystarczy śmiać się jak głupi do sera ;)

O miłości wielkiej do biszkoptów już pisałam, tyle że nie zawsze mi po drodze do polskiego sklepu żeby nabyć przysmaczek. Ale kurczę, mimo że mam to od początku to dalej nie mogę się napatrzeć jak młody wsuwa, praktycznie wszystko. Dać mu banana to zje banana, kawałek ciasta, jabłko, sałatę na kanapce, pomidora ze śmietaną, kaszę, mięso... A wsuwa z takim apetytem że na prawdę miło patrzeć. To i patrzę :D zastanawiałam się jak to będzie w wigilię, menu takie raczej niestrawne dla małego brzuszka, a już widzę jak odpuści zastawiony jadłem stół. Przewiduję sceny dantejskie, bo on już teraz nie da się oszukać jak daję mu do rączki co innego niż my mamy na talerzu.. Swoim wtedy rzuca ze złością i domaga się naszego.. Hmmmm... Już za tydzień się przekonam jak będzie :>

Friday 13 December 2013

Nastroje.

I nas troje :)


Nie, jeszcze nie ubraliśmy choinki, to dopiero w Wigilię. Ale w końcu ją kupiliśmy, jednak sztuczną tym razem, a że jest ogromna to sprawdzalismy czy światełek starczy. I tak już została ;) siedzi w kojcu którego Dżunior i tak nie używa a my mamy spokojną głowę że młody panicz nie zrzuci jej sobie na głowę. No i w tym kojcu to jest do sufitu, taką wielką mamy :D

No i siedziałam wczoraj po południu z Dżuniorem, tylko lampki zapalone, świąteczne piosnki z radia, i się nastrajaliśmy. Grudzień to fajny miesiąc do nastrajania się, synek też ładnie umie się momentami wyciszyć. I nawet lekko skrzecząca rzeczywistość nie zabiera mi tych momentów...

30. mam badania, jako że mam skłonności do histeryzowania to po głowie snują mi się czarne scenariusze. Bosz, jak byłam młodsza też się stresowałam, ale raczej samymi badaniami a nie wynikami.. Teraz odwrotnie :P

Tuesday 10 December 2013

Ba!

Tym oto magicznym zwrotem Dżunior po każdym posiłku, powtarzam, każdym, domaga się biszkopta. Albo dwóch, ale najlepiej trzech. Ale tu już ja staję okoniem ;)
Jedna z tych magicznych umiejętności które nagle się objawiły. Ma być Ba po jedzeniu i koniec kropka.

Jak również wczoraj młody panicz nareszcie załapał umiejętność klaskania w dłonie. A już się bałam że mi ręce całkiem opadną od klapania i pokazywania ;P

Sunday 8 December 2013

Pierniczymy.

Mam nadzieję, że jak Dżunior dorośnie to będzie wspominał mile takie dni jak dzisiejszy. Coś bardzo dla mnie ważnego, i wyciąganego z zakamarków pamięci - domowe rytuały, tradycje. Te wyniesione z domu rodzinnego, i te które stworzyliśmy sobie we dwójkę z mężem, lub teraz we trójkę... A może kiedyś we czwórkę, choć tu niestety mąż mi okropnie okoniem staje i do nas jako czwórki nie chce dać się przekonać :(
No, ale porzućmy smutne tematy. Dziś sobie, tradycyjnie, pierniczyliśmy całe popołudnie :) Dżunior ograniczył jak na razie swoje pomaganie do jedzenia jabłuszka, potem mandarynki, a potem już pierniczka. Wszystko bardzo mu smakowało więc mieliśmy dłuższą chwilę aby poświęcić się pieczeniu. Mam nadzieję że za rok będzie już bardziej pomocny :D



Pierniczki mają w zwyczaju że twardnieją na kamień jak tylko ostygną, młodego panicza nijak to nie zniechęciło i schrupał swój dzwoneczek w mgnieniu oka. Więcej nie dostał, bo to na święta, hehe. 

Powoli robię listę przygotowań, bardzo jestem ciekawa jak to wszystko wyjdzie z Dżuniorem będącym wszędzie jednocześnie i do szaleństwa skłonnym do pomocy :D


Friday 6 December 2013

Mikołajki.

Nie pamiętam, ale wydaje mi się że w zeszłym roku Dżunior w zeszłym roku nie otrzymał prezentu na mikołajki ;) ale i jego zainteresowania ograniczały się wtedy do pełnej butli i kołyski. 
W tym roku bo butlach i kołysce nie ma już śladu, za to młody panicz ma masę zainteresowań i przepędza dnie na zabawie. Oraz brykaniu :P
Tak więc mikołaj zapomnieć nie mógł i nie zapomniał. Nawet nieco się pospieszył i jeden prezent przekazał już wczoraj, a dwa kolejne tradycyjnie. No, prawie tradycyjnie bo Dżunior poduszki w nocy jeszcze nie używa więc podarki od mika przekazałam o poranku ja. 
Jakoś tak jeszcze na razie łatwo wbić się z prezentami w gusta syna, wystarczy trochę obserwacji i łatwo można wywnioskować co go ucieszy. Nie inaczej było tym razem, a ja mam nawet chwilę żeby wystukać parę słów ;)
Oprócz tego, tradycyjnie już, pojawiło się w domu kilka dekoracji świątecznych. Co prawda w naszej sypialni powinna dziś stanąć malutka choinka, ale jakoś się nie wyrobiliśmy. Zresztą dekoracji też sporo mniej, jakoś w niedoczasie przy młodzieży jestem ;) 
I teraz tylko niecierpliwe oczekiwanie na pojawienie się dużej choinki w wigilię :)


Wednesday 4 December 2013

Artysta przy pracy...

...wygląda tak:



I nawet udało mu się parę kresek nasmarować, choć i tak na tym etapie, wiadomo, bardziej interesował go sam przedmiot. Próbował też spróbować kredy, ale szczęśliwie mój artysta rozumie słowo "nie" :)
Staram się kombinować z rozrywkami, dla Dżuniora kosz z zabawkami to już taka sobie atrakcja, za to jak jastrząb... no dobra, jastrząbek rzuca się na wszelkie nowości. No to trzeba mu nowości dostarczać ;)

Pojutrze, jak co roku o tej porze wieczorem mąż wystawi dekoracje zimowo świąteczne i - tym razem już młodym paniczem będziemy je rozpracowywać :) tylko duża choinka w salonie czeka na wigilię, resztę dekorujemywcześniej, żeby był czas się nacieszyć. Ciekawe, jak będzie cieszył sie Dżunior kiedy do salonu wparuje pełne pudło różności :>
No ale tak całkiem nie wytrzymałam i od wczoraj, aż do nowego roku na oknie w salonie jest tak:


W kard oczywiście władowała się suczka, to był akurat jej czas wyglądania.. Bo codziennie o określonej porze czeka w oknie na powrót z pracy ukochanego pańcia :)

W ogóle to niech już te święta będą :D





Sunday 1 December 2013

Niedzielne rozryweczki.

Te parę zwierzątek wczoraj, to jak dla nas było stanowczo za mało. 
Więc dziś z rana wyruszyliśmy na Farmę. Taką z prawdziwego zdarzenia,no i okazało się, że całkiem niedaleczko od domu. Dżunior zdążył sobie uciąć w samochodzie zaledwie dwudziestominutową drzemkę, gdy jego obudził a nas zdecydowanie pobudził do życia specyficzny i urzekający zapaszek obory. I takich tam podobnych, dających powietrzu niebywały aromacik. 
Zdjęć dużo nie mam, bo młody panicz podekscytowany do granic a to próbował wyjść z wózka, a to częstował lamę paluszkami (swoimi), a to też nieokrzesana krowa próbowała zjeść mu pasek od pojazdu. Więc wrażeń moc. Zabawa rozkręciła się na tyle że początkowo też nie zauważyłam kiedy wygłodniała koza zabrała się za pałaszowanie mojej kurtki. Za to wraz z koleżankami i kolegami wyrwała mi z ręki i pożarła papierową torebkę. Kozy!
Jednakowoż coś tam z fotek jest, jest.
Świniuszki. Uwielbiam ;)


Dżuniorowi najbardziej podobały się kozy i lamy, szczególnie te pierwsze są szalenie ekspresyjne, trzeba im to przyznać. No a przy lamach ryczeliśmy śmiechem całą trójeczką kiedy jedna wybredna sztuka parskała rozdmuchując na nas specjalne ziarenka które mieliśmy dla zwierzątek na przekąskę. Jej akurat nie smakowały, choć reszta towarzystwa nie narzekała, szczególnie kozy :P
Młody panicz również bardzo zagapił się na dojenie krów, istniała szansa że przyjdzie przy nich spędzić nam dzień, bo krówek było ponad 70, a stanowisk dojarskich sześć. Ale jakoś poszło, plac zabaw ukoił synusia. Najpierw na dworze...

... potem pod daszkiem. Prawdziwa farma, traktory mieli!


Aby udało się odejść od zabawek, tatuś musiał zastosował niezawodny trick:



Po tylu atrakcjach trzeba było uzupełnić nadwątlone siły drugim śniadaniem, więc udaliśmy się do farmerskiej knajpki. Co ucieszyło synusia nie mniej niż zwierzyna i huśtawki.. W oczekiwaniu na posiłek wtrząchnął pół banana. Potem miła pani przyniosła mu "kanapkę dla dzieci" z masełkiem i szynką, w charakterze dekoracji na talerzyku z ładnie pokrojoną na kawałki kanapeczką wystąpiły chrupy kukurydziane. Dżunior wniebowzięty.. Zauważył również, że my oprócz kawy wzięliśmy sobie po kawałku ciasta, którym przecież też musiał zostać poczęstowany. I został, i moim i męża, sprawiedliwie. 
W ogóle branie tego dziecka w miejsca gdzie jeść dają wywołuje u niego przypływ dobrego humoru i apetytu ;) a jaki jest wtedy grzeczny :D

Fajny był to dzień, pogoda też nam się udała, i zaiste wesoło nam się zaczął ten pierwszy dzień najfajniejszego miesiąca w roku :)