Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Thursday 31 January 2013

Tęsknota za rutyną ;)

Właściwie nigdy nie wiem jaki będzie dzień. Zważywszy że siedzę z małym w domu, codziennie robimy to samo, brzmi to nieco dziwnie. Ale taka jest prawda.
Dziś Dżunior miał baardzo spokojny dzień. Sporo spał, nie awanturował się (nadrabia teraz wieczorem powodując przyspieszone siwienie tatusia ;)), leżał sobie na sofce z psiurem i był raczej zadowolony z życia. Zaczęliśmy także ucinać sobie krótkie pogawędki, które wyglądają mniej więcej tak:

synuś: GU!
ja: gu?
synuś, uśmiechając się: gu!
ja: gu??
synuś: yyyyyyy!

fascynujące są to rozmówki, zaczęły się wczoraj. Również wczoraj Dżunior obejrzał swoje pierwsze teletubisie, sądząc z zainteresowania i dziarskiego pokrzykiwania przypadły mu do gustu.

No i dziś, pierwszy raz od dłuższego czasu, wykorzystując spokuj przedpołudnia, pozmywałam, zdążyłam nawet umyć wszystkie synusiowe flaszki, wytarłam kurze, a potem rozbestwiona wrecz spokojem upiekłam chleb :D
O.



I nawet się udał! :D

Tuesday 29 January 2013

Brak zasilania.

Nie, nie u Dżuniora. U mnie. Mały jest coraz bardziej aktywny w dzień, juz wlaściwie nie śpi tylko drzemie po paręnaście minut kilka razy w ciagu dnia. A ja zaczynam lecieć na twarz. Właściwie nie wiem dlaczego, on nawet dużo nie płacze, jest mega absorbujący ale w taki miły sposób. Więc nie wiem skąd aż takie zmęczenie. Próbowałam dziś przysnąć ze dwa razy razem z nim, ale średnio to wychodzi a i mały zaraz się budzi. Dopadają mnie ostatnio mdłości i zawroty głowy. Zmęczenie, przed zaśnięciem jakieś ponure myśli. Chyba dokłada też nieco siedzenie ciągiem w domu. Zaczynam mieć wrażenie że od ciągłego oglądania czterech ścian jest mi raczej gorzej niż lepiej. Nawet spacer z maluchem ostatnio nie wchodzi w gre, psia pogoda. Leje i wieje, tylko w kominie huczy.

I tylko to moje słoneczko małe mnie jakoś w pionie trzyma, i dobrze. Robi się taki rozumny, patrzy na mnie poważnie wielkimi oczami. Dalej jest wielce poważną personą nie uśmiechającą się z byle powodu. Zauważyłam, że zdecydowanie bardziej woli jak mówię do niego poważnie - ot tak opowiadam co robię, myślę na głos, gadam do siebie, pośrednio do niego. Słucha uważnie, czasem sę uśmiecha. Krzywi się i odwraca natomiast jak zaczynam słodko pimpirimpać i zmiękczać. Mój mały poważny profesorek ;)

Sunday 27 January 2013

Haha ;)

Mały uśmiecha się kiedy zabiera mu się smoczka. Ale również ostatnio tak bez powodu właściwie, a to kiedy pochylę się nad wózkiem, a to kiedy zmieniam pieluszkę. Ale najszerzej - co zaobserwowalam wczoraj i dzisiaj - kiedy sobie dyskutujemy z mężem. W sensie w czymś się nie zgadzamy na przykład. Dżunior wygląda wtedy na człowieka szczerze ubawionego sytuacją.
Łapię się na tym, że obserwuję małego. Z premedytacją :) Sprawdzam jak reaguje, przyglądam mu się kiedy leży, kiedy ciekawsko rozgląda się naokoło w moich ramionach. Mały skubaniec nie znosi dalej brzuszkowania, cierpliwość do tego ćwiczenia kończy się błyskawicznie i zaczyna wielka awantura - ale mimo to pięknie i pewnie trzyma głowę kiedy tylko jest u mnie na rękach czy w chuście. Mam nadzieję że jakoś to pójdzie, bo do leżenia na brzuszku nie jestem w stanie go przekonac :(
Dzisiejszy wieczór przy małym piwie. Czyżby na prawdę tak już miało zostać? Synuś jak w zegareczku śpi słodko, zanim położymy się spać butla.... i śpimy już do rana :) Ostatniej nocy przespaliśmy tak prawie dziewięć godzin, nasz nowy rekord :)

Wednesday 23 January 2013

Cichy wieczór.

Dopiero dziś zdałam sobie sprawę że Dżunior zaczyna funkcjonować według rytmu. Mamy coraz więcej przespanych nocy, o czym już pisałam, ale również zostaliśmy obdarowani spokojnymi wieczorami :D Może od tygodnia, kurczę, nawet nie wiem dokładnie... Mały wieczorem zasypia tym mocnym, nocnym snem, i śpi tak około trzech godzin. Potem pobudka na butlę - i zależy od humoru - przesypia resztę nocy albo nie ;)

Dziś tak pięknie wyjął sobie smoka z buzi, przytrzymał w rączce i dumny nim wymachiwał. W takich chwilach kiedy młody zdobywa kolejną umiejętność po prostu zastygam jak oczarowana i gapię się na to coś, czego Dżunior jeszcze wczoraj nie umiał zrobić.
Przewrotki z brzuszka na plecki coraz częściej, piękny to widok :)

Tuesday 22 January 2013

Uśmiech.

Gu! I szeroki uśmiech. I kilka następnych. I całkiem znienacka mam cudowną terapię, przechodzi zmęczenie, lekka niechęć do świata spowodowana wczesną pobudką. I ten uśmiech, wcale nie pierwszy, ale inny niż poprzednie, bardziej świadomy, szerszy, dłużej trwający. Synuś zmienia się każdego dnia, i choć niby to jest przecież oczywiste to i tak każdego dnia zaskakuje od nowa :)
Chyba pora na drugą już dziś kawę. Jest pięknie. Tylko ja zawsze byłam susłem mogącym spać niezliczoną ilość godzin. To se ne wrati, haha.
Za oknem krajobraz bajkowy. Śnieg skrzy się w słońcu. Chyba lekki mrozek. W TV na tvp Kultura piosenki Nahornego. Dżunior zalicza krótką drzemkę po drugim śniadaniu. Zdążę z tą kawą? ;)

Monday 21 January 2013

Wycieczkowy weekend.

To był weekend wyjazdów. Właściwie pierwszy taki długi Dżuniora, sobota poza domem, niedziela w połowie też. Najpierw wycieczka do Dziadków, potem do znajomych i... znajomych. Mały u Dziadków zachowywał się wzorowo, pobudka na karmienie była jedynym antraktem. 
Wizyty u znajomych nie przebiegły już niestety w takiej ciszy i spokoju, ale może i za dużo było tych rozrywek na dwa dni. Wczoraj wieczorem był marudny i jakby lekko rozgoryczony rozrywkami jakie mu zafundowaliśmy, za to rewelacyjnie spał w nocy. Jak cudownie jest przespać całą noc zdążyliśmy już zapomnieć, więc radości nie było końca :D
Przespane noce owocują tym, że w ciągu dnia mały śpi zdecydowanie mniej. Dni stają się coraz bardziej aktywne, ale nie narzekamy. Im ładniej Dżunior śpi w nocy tym lepiej. 

Friday 18 January 2013

Piękny poranek.

I za mną kolejne wzruszenie mamusiowe, z dzisiejszego ranka.
Zeszłam z synusiem raniutko na dół, odpaliłam "Pytanie na Sniadanie" (kurczę, uzależniłam się jak typowa kura domowa, nigdy wczesniej nie oglądałam śniadaniówek!), położyłam małego na sofie a on... uśmiechnął się do żyrandola :D samo to było niezwykle miłe, patrząt na fakt że Dżunior uśmiecha się tak rzadko. Ale to jeszcze nie wszystko. Korzystając z dobrego humoru małego położyłam go na brzuszku żeby chwilkę poćwiczył - nie lubi tego że aż strach... No i mój spryciulek bach! przeturlał się na plecki :D No to ja znowu... a on swoje. I jeszcze raz. Ja bym tak mogła bawić się i bawić, ale młodzieniec mi się zmęczył, dostał czkawki, czkawka go znowu zirytowała i bylo po dobrym humorku. A w takich momentach tylko butla może przynieść ukojenie więc popędziłam biegusiem po śniadanko.
Spadł nam dziś pierwszy tej zimy śnieg. Sypało wiekszość dnia więc na spacer się nie zdecydowałam. Wypuściłam tylko do ogródka psiura, bestia śnieg uwielbia więc miała uciechę :)

Wednesday 16 January 2013

Dzień za dniem.

Po poczatkowych dniach, tygodniach kiedy nie wiedzialam w co rece wlożyć, ręce owe trzęsły mi się gdy tylko Dżunior zapłakał, i ogólnie byłam mocno niepozbierana - nadszedł ten błogi czas kiedy dni spędzone z małym są jednymi z najpiękniejszych w życiu. Nie rozumiemy się jeszcze co prawda w stu procentach, ale całkiem nieźle układamy sobie nasz czas we dwoje. Chociaż bez wielkiego planu. Właściwie to planu nie mam żadnego, zawsze raczej działałam impulsem - coś nagle mi się chciało i to robiłam. Teraz właściwie jest tak samo. Młody jeśli czegoś się dopomina to jest to jedzenie, poza tym jest typem dostosowującym się do sytuacji. Szczególnie jeśli sytuacją ową jest wyjście na dwór albo siedzenie w chustce ;D
Dziś na takim spontanie wybraliśmy się na miasto. Autobus? Nie ma problemu! Środki lokomocji jak najbardziej Dżunior lubi. Zresztą, czego pewnie nigdy nie zapomnę, pierwszy raz poczułam jak mnie kopie w brzuchu właśnie podczas jazdy samochodem :)
Zakupy? Proszę uprzejmie, nie ma sprawy! Jeśli coś przeszkadza w sklepie to grube ubranko, no niestety pora roku mało zachęcająca i nieco problematyczna. Byle do wiosny. Mam nadzieję że maluszek będzie lubił wycieczki także kiedy trochę podrośnie. Mosi mnie, a ostatnie miesiące to głównie siedzenie w domu... Nasz burek też cierpi z tego powodu, przed pojawieniem się dziecka sporo jeździliśmy, z psem właśnie na wycieczki, bieganie po krzaczkach (psiur), zwiedzanie (my). Mam nadzieję że już może nawet na wiosnę powrócimy do tych wypraw, już w powiększonym składzie :)
O ile tylko pomieścimy się w naszym autku, którego tylnie siedzenie do tej pory było niepodzielnym królestwem psa... :)

Monday 14 January 2013

Przewrotka :)

Dżunior wczoraj po raz pierwszy machnął się z brzuszka na plecy. W życiu bym nie przypuszczała że takie coś może być powodem łez. Łez radości oczywiście. Zapiekło łzami jednak, a on wcale nie zauważył jaką piekną rzecz zrobił. W ogóle moje reakcje na synusia postępy mnie zadziwiają, wydawało mi się że będę matką twardo stąpającą po ziemi, niezbyt przewrażliwioną w temacie kupek, zupek i tego typu atrakcji. A tu okazuje się jak bardzo człowiek siebie nie zna ;) Każdy uśmieszek (młody nie jest zbytnio uchachany, uśmiecha się z rzadka i skąpo raczej), no wiec każdy uśmiech, spojrzenie, wierzgnięcie nóżką powoduje moją wielką z niego dumę, ale i niedowierzanie jak szybko i sprawnie synuś się rozwija. Ogromną ma moc. Myślę, że błyskawicznie nadrobi te prawie cztery tygodnie... Rany, gdyby urodził się w terminie miałby dziś zaledwie nieco ponad miesiąc... Mimo wszystko się cieszę że szybciej się spotkaliśmy, i tak już nie mogłam się doczekać. Mówiąc szczerze nie tylko bardzo chciałam mieć go już w objęciach, ale także pozbyć się tego wielkiego brzuchola :D Zdecydowanie wole maluszka nosić na rękach niż w brzuchu...

Gotujemy sobie właśnie z Dżuniorem obiad. Mały wzorowo grzeczny przychustowany do mnie, uwielbia to. Co by nie bylo - ląduje w chuście i mogę robić cokolwiek, jemu to nie przeszkadza. Nie ma takiej drugiej sytuacji żeby był tak grzeczny jak w roli kangurzątka ;) No, podobnie jest na spacerach, jego można wywieźć wszędzie i na czas nieomal nieograniczony. Młody czuje świeże powietrze i cudownie natychmiastowo zasypia. Nie przeszkadza mu wtedy ani niezbyt  świeża pieluszka, ani brak jedzenia, szczególnie to drugie jest ewenementem, bo zazwyczaj synuś dopomina się o jedzenie bardzo regularnie i szalenie głośno. Trzyma rękę na butelce jakby liczył te mililitry, czy nie próbujemy go oszwabić na ilości ;)
A na spacerze zupelnie o to nie dba....

Monday 7 January 2013

Baby massage.

Mieliśmy dziś częściowo średnią przyjemność wybrać się na masaż. Masowany był Dżunior, a właściwie to zamierzenie było takie, że masowany będzie ;) Stawiłam się z młodym na czas, dostaliśmy ankietkę do wypełnienia, następnie olejek z pestek winogron w garść i hajda :D Dżunior jeszcze jako tako zniósł zdjęcie portek z tyłeczka i wymasowanie prawej nogi. Potem jego cierpliwość dość gwałtownie się skończyła. I już właściwie, tyle naszego masowania. Resztę zajęć odbyliśmy czysto teoretycznie, ja zerkałam na prowadzącą i bardziej podatnego na masaże maluszka, Dżunior natomiast, w moich objęciach pokrzykiwał dziarsko dając upust swemu niezadowoleniu. Momentami próbowałam dziecię me zaktywizować choć na troszkę, ale w efekcie mały rozryczał sie mocniej a mnie trudniej go było trzymać wysmarowanego dość przypadkowo olejem :)
Na koniec usłyszałam, że mamy się nie zniechęcać, to i nie będziemy. Znaczy ja na pewno, bo za Synusia to odpowiadać nie będę :D Tak czy inaczej wybieramy się znowu za tydzień.

A teraz młody kanguruje sobie u mnie w chuście, odsypia biedaczek ciężkie stresy. Hehe ;)

Sunday 6 January 2013

Dwa.

Dżunior konczy dziś dwa miesiące. Pewnie jeszcze nie raz będę wracała myślami do szóstego listopada. Pobudka w nocy, jazda do szpitala, oczekiwanie na decyzję, sala operacyjna... i On. Paradoksalnie im dalej od tego wydarzenia to lepiej je pamiętam :) Wtedy rządziły mną emocje, niesamowite, nie pozostawiające czasu nawet na strach - a z natury jestem ogromną panikarą. Pierwsze godziny, dni, a teraz już miesiące. Całe dwa :)
Chłopinek rośnie, przybiera na wadze, a ja już zaczynam odczuwać w ramieniu jego ciężar. Ale wiadomo, to się nazywa słodki ciężar. Przyjemnie się patrzy na coraz trudniej dopinające się pieluszki rozmiar 1. :)
I przyjemnie patrzy się na synusia, który już tak świadomie na nas patrzy. Może on sie specjalnie nie uśmiecha, bo jest bardzo poważnym młodym człowiekiem? :)
Na razie w objęciach tatusia pochłania swoje kolejne 150ml. mleka i sprawia wrażenie istoty, dla której absolutnie nie istnieje nic ważniejszego niż opróżnienie tej flaszeczki. I dobrze. Na inne najważniejsze rzeczy mamy czas :)

Thursday 3 January 2013

Pierwsze szczepienie.

Odkąd pamiętam, panicznie bałam się igieł. Lęk był ogromny, prawie mdlałam, cuda wianki.
Przeszło mi w ciąży, znaczy bardzo niedawno, a stara baba jestem. Tak jakby naigrawając się z moich lęków los zafundował mi cukrzycę ciążową czyli między innymi kłucie się parę razy dziennie w celu ustalenia poziomu cukru, oraz na późniejszym etapie wstrzykiwanie insuliny. Do tych wątpliwych atrakcji z musu przywykłam dość szybko, bać się igieł przestałam. Cud ;)

Okazuje się, że nabawiłam się nowego strachu na widok strzykawki. Dotyczy on igieł wymierzonych w kierunku Dżuniora. Znowu czuje miękkość kolan i napływające do oczu łzy.
Dziś młody miał pierwsze szczepienie. Zniósł je nad wyraz dzielnie, połapał się że coś nie gra pod koniec drugiego, ale tylko ostrzegawczo ryknął i tyle. Jakoś poszło ;)

Lekarz był zadowolony z oględzin, nie zmąciło jego spokoju także to, że Dżunior silnie mu ulał na leżankę. Nic to ;) Młodzieniec rozwija się prawidłowo, rozglądał się ciekawie po gabiniecie. Doktorek spytał, czy się uśmiecha, i to pytanie mnie lekko zacukało, bo... no właśnie. Widziałam już u małego te bezwiedne uśmiechy, ale tylko takie. Ja wiem, że dzieciaki w tym wieku mają bardzo indywidualne tempo rozwoju, ale jakoś tak.. czekam na ten uśmiech i czekam, i jeszcze to pytanie lekarza dziś... Ech. No nic, czekamy dalej.

Pożegnam się dziś czuję ze śpioszkami z zeberką ;) Jedne z moich ulubionych, najpierw były za duże, potem założyłam je małemu dla razy.. I obawiam się, że już są ciut przyciasne. Powinnam sobie te parę ulubionych szmatek w ramki oprawić ;) Patrzę na mojego syna i nadziwić się nie mogę, że już taki duży. Niby wiem, normalna rzecz, rośnie no i super, ale coraz trudniej uwierzyć że tak niedawno byl zupełnie malutki i siedział u mnie w brzuchu. Od "wyjścia" minęły zaledwie dwa miesiące.
Niby niedawno a takie wieki temu ;)

Wednesday 2 January 2013

Po raz pierwszy.

Lubię pisać, zawsze lubiłam. Jest to jakaś forma, mówiąc lapidarnie wyżycia się ;) Ale nie tylko. Ja lubię wracać wspomnieniami. Cofać się, przypominać sobie. Głownie te fajne rzeczy, no ale tak sie oczywiście nie da, pamiętać tylko to fajne. Może i dobrze.. :)
A to będzie blog Dżuniora, mojego Synusia. Mężczyzna ów wkracza na dniach w swój trzeci miesiąc życia... I zaczyna być, że tak to ujmę bardziej kontaktowy ;) Może warto sobie pewne rzeczy zapisywac, nim umkną pamięci... Bo jednak nie wszystko pamiętać się da.
No to próbuję... Nie jest to mój pierwszy blog w życiu... Ale myślę, że może stać się najważniejszy...