Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Monday 28 April 2014

Zastój wiosenny ;)

Luki w blogowaniu mam, kurczę. Ale nie bardzo kiedy jest teraz pisać, ganiamy po dworze, w wolnych chwilach ja na na zumbę, a i w domu trzeba mieć oczy na około głowy bo Dżunior pomysłowością nas przerasta. 
Faza na zwierzątka trwa, aczkolwiek jakby ustąpiła nieco pola fascynacji motoryzacją. Samochody i autobusy głównie, nowe samochodziki w domu, a z bogatej biblioteczki swej młody panicz bezbłędnie wczoraj wyłowił książeczkę o pojazdach, choć wcześniej kurzyła się tam od paru miesięcy. I już nie kotki, robale czy małpy, ale wywrotki, samoloty, autobusy, statki. Które on pokazuje na przemian paluszkiem a ja muszę nazywać. I wiadomo już, gdzie samochód ma koła ;)
Dużo przebywania na dworze poprawiło też znacznie apetyt panicza, do tego stopnia że wczoraj na obiad musiałam zadowolić się ziemniakami z kapustą. Moje mięso zjadł Dżunior. Co do pudełka truskawek, drogich jak diabli ale już naszych krajowych, tośmy się z mężem załapali na po sztuce na twarz. I to też stawało nam w gardle pod ciężkim spojrzeniem panicza. 
I dalej w diecie najwięcej nabiału, aż trzy posiłki dziennie i cały czas mam zagwozdkę czy to nie za dużo. Ale Dżunior je z takim apetytem swoje kaszki, owsianki i serki, że żal mu odmawiać. Chociaż ostatnio żywieniowym odkryciem jest pomidor, którego młody pochłania w każdej ilości z dużym apetytem. Sparzam skórkę tylko i jest cacy. 
Kupiony ostatnio rowerek bez szału... Myślę że przyda się bardziej jak Dżunior podłapie pedałowanie. Samo siedzenie jest zdaje się zbyt mało komfortowe dla szlachetnego zadka :> zresztą, kto by tam jeździł jak ganiać można ;D

Thursday 24 April 2014

Jechać? Nie jechać?

Korci mnie żeby zabrać jutro panicza na dłuższą wycieczkę, dłuższą i do dużego miasta. Miasto jak miasto, tyle że autobus w jedną stronę jedzie godzinę. Za przemawia to że mam coś tam do załatwienia, no i ciekawa jestem jak młody panicz zniesie dłuższą drogę. Przeciw przemawia że nie wiem czy panicz dobrze tę drogę zniesie ;D hmmm. To mam zagwozdkę ;)
Dziś w autobusie  20 minut w każdą stronę było ok, Dżunior się podjarał bo kierowca jemu dał bilet a nie mnie no i miałam w zapasie chrupeczki. No ale to 20 minut a nie godzina. Jest różnica. 
Ech, korci mnie czasem prawo jazdy, jak wiele problemów logistycznych by to rozwiązało :P 

Wednesday 23 April 2014

Moda wiosenna.

Poszaleć nie poszalejemy, zresztą jestem przeciwniczką strojenia dzieci, a już w szczególności chłopców ;) Ale czasem włażę do sklepu bo a nuż coś mi wpadnie w oko, no i dziś wpadły dwa drobiażdżki ;)
Dżunior, jako dziecko niezwykle urodziwe, prezentuje się w nabytku suuper, ale właściwie to on we wszystkim się prezentuje, nawet jak nasadzi sobie doniczkę na głowę :P


No, ale miało być o zakupach :>



Uroczy kapelutek na łepetynce młodego panicza :)

A drugiego zakupu jeszcze Dżunior nie przymierzał, zresztą koszulka jak koszulka, ale napis taki bardzo pasujący mi się wydał :D



I jeszcze krótka przypowieść o kremie,  z dziś,  na koniec.
Niestety używam ostatnio kremu na swoją alergię, leży sobie ów krem na szafce nocnej. A Dżuniorek znowuż ma zwyczaj, że zawsze i nieodmiennie, po myciu rączek w łazience, idzie do naszej sypialni pobuszować. Dziś, jak zwykle, wpadł tam jak burza, zaparkował przy mojej szafce nocnej, i złapał tubkę mojego kremu. Już miał w zamiarze ponieść ją gdzieś, nie wiadomo gdzie, w sobie tylko znanym celu, gdy najspokojniej do niego zagaiłam że skoro już ma krem to mu zaraz wysmaruję pupę. A trzeba wiedzieć, że młody panicz tego nie cierpi, bo maść używam tylko wtedy kiedy ma pawiani zadek. 
No więc zaproponowałam co powyżej, i tylko trzeba było widzieć jak Dżunior gwałtownie rzuca tubką o nasze łóżko - jakby go nagle zaczęła parzyć - i w ekspresowym tempie opuszcza sypialnię... Chętnie jak nigdy :P




Monday 21 April 2014

W parczku...

Słonko, ostatni dzień totalnej laby - szczególnie dla tatusia.... I szczególnie tatusia należało odstresować bo czeka na ważne wieści.... Więc parczek :)
Gdzie tatuś z Dżuniorem zawzięcie i namiętnie podziwiali wielki traktor,


Jedliśmy sobie lody,


I wróciliśmy z minionkiem :D


Czas wrócić do normy, bośmy się w to wolne rozpasali, mnie znowu więcej a młody panicz w znacznym stopniu żywił się babką cytrynową przez ostatnie dwa dni ;P Ale święta to święta, w taki czas wolno nam więcej, Dżuniorkowi tyż :> Więc brzuszki urosły :D



Saturday 19 April 2014

Wesołych Świąt!

U nas co prawda z tradycji to mogę tylko wymienić pisanki Dżuniora, bo poza tym to raczej nie świętujemy w tradycyjny sposób, niemniej życzę wszystkim sympatykom naszego blogaska zdrowia, pogody ducha i optymizmu :)
I pochwalę się jeszcze talentem plastycznym młodego panicza, działał dziś sam, zupełnie sam z czterema jajcami i farbami do malowania paluszkami. Bawił się farbami dziś pierwszy raz, i muszę przyznać że wciągneło go to daleko bardziej niż kredki ;D


Geniusz! :)

Plus byliśmy dziś na farmie, Dżunior z zapałem brał udział w konkursie na rzut kaloszem (jako jedyny uczestnik wpadł na genialny pomysł i po prostu zaniósł swój kalosz do mety :D), głaskał kurczaczka, kaczuszkę, szynszylę, kotka; dał soczystego buziaka kozie (za daleko stałam żeby reagować), łapał za ozór byczka i takie tam rozryweczki.... W farmowym barze wszamał łódeczki ziemniaczane, pojeździł na rowerku, oraz, ponieważ wielce miłośnie był do zwierząt nastawion, milion razy mył z tatusiem rączki ;)
Fotki z making of pisanek, rzutu kaloszem i zabawiania owiec są, ale na dużym aparacie tatusia więc chwilowo niedostępne. Ale, ach, było świetnie i Dżunior oraz my mieliśmy kupę frajdy :)

Wesołych!

Friday 18 April 2014

Wiosna, panie sierżancie ;)

Nie wiem co sierżant na to, ale Dżunior jest zachwycowy. Lube ciepełko otworzyło przed nami nowe możliwości i korzystamy ile wlezie. 
Wczoraj co prawda wiało jeszcze i wybyliśmy do małpiego gaju gdzie młody panicz szalał ponad dwie godziny niestrudzenie. A mnie naszła smutna refleksja, że dzieci są podłe i nie będę miała chyba odwagi puścić synusia do przedszkola nim ten nie ukończy lat osiemnastu i kursu karate. Cóż, Dżunior zaczyna bawić sie z innymi brzdącami, a te inne dzieci niekoniecznie grzeczne i miłe zawsze są. Ze wstydem stwierdzam że kiedy inne dziecko podnosi rękę czy nogę na panicza, we mnie zaczyna buzować nieopisana agresja i powstrzymuję się żeby nie podejść i nie pacnąć gówniarza w ucho. Tym bardziej, że panicz, nienawykły do agresji, jest wyraźnie w szoku i nie wie co się dzieje. Szuka ukojenia w mojej nogawce, a we mnie buzuje. Przedszkole? W życiu, chyba że z osobistym ochroniarzem :P

Ale chwilowo powróćmy do wiosny :P
Dziś od rana pięknie, więc buszujemy w ogródeczku. Młody panicz kosił trawkę z tatusiem, biegał z patyczkiem i wąchał kwiatki. Radosny jak prosię w deszcz ;D


Niebo bezchmurne, cieplutko, a więc teraz kiedy udał się na drzemkę tatuś przygotował mu niespodziankę na popołudnie :)


a jutro zapewne pojedziemy zaprzyjaźniać się ze zwierzątkami przeróżnymi ;)



Wednesday 16 April 2014

Nie ma czasu na pisanie... ;)

Bo pogoda w miarę, i latamy jak z piórkiem. A dziś kiedy akurat mocniej wiało to wypadła nam grupa i też poleciało ;) 
Dżunior kilka dni temu wpadł w etap urządzania ostrych awantur jak mu się na coś nie pozwala. Dotychczas reagował dużo łagodniej, łatwiej też było odwrócić jego uwagę. Teraz byle pierdoła, cokolwiek nie po jego myśli i zaczyna się mega wrzask i płacz, i już nie jest tak łatwo odwrócić uwagę, zaproponować coś w zamian. A nawet gdy pozornie się uspokoi istnieje ryzyko że dalej pamięta co chciał przed chwilą i apiat od nowa. Także lekko nie jest. 
Coraz więcej też młody panicz potrzebuje ruchu, rzadziej się męczy i coraz więcej chce zdobywać ;) od wczoraj umiłował sobie wspinanie się po zjeżdzalni... Wdrapywanie się wysoko i płacz żeby pomóc zejść. Grymasy przy jedzeniu, wymuszanie, patrzenie spod oka na reakcję. Cóż, taki wiek zapewne ale, że się powtórzę, lekko nie jest ;) 
Dobrze, że to jednak wiosna, i oby w miarę ciepła była to może ten wilkan energii będzie miał gdzie się wyładować. Szkoda że jazda autobusem go tak nudzi, bo wszelkie okoliczne parczki znam już jak własną kieszeń... Brakuje trochę rozrywek, młody panicz jest teraz tak ciekawski i tak chętny do poznawania nowego że już brakuje mi pomysłów gdzie go zabierać... Na święta zabukowałam dziś wizytę na pobliskiej farmie, ma być specjalna świąteczna akcja z macaniem jaj i zwierzątek... Myślę że Dżunior na etapie w jakim się znajduje oszaleje ze szczęścia i będzie próbował wynieść królika. Albo kozę. Albo konia na sznurku :P A już na bank będzie tulił miłośnie każde futro albo pierze jakie mu w łapki wpadnie. Przy okazji piszcząc radośnie na widok samochodów i autobusów (to po drodze). Niewątpliwie czeka nas moc atrakcji ;P
W ogóle fajnie jest, od jutra aż do wtorku Dżuniorowy tatuś w domu z nami siedzi, spodziewam się więc pisków i śmiechów od rana. Bo moim panom niewiele trzeba, na przykład ostatnio jak byłam na zumbie to kupili sobie hipopotama kąpielowego, i ledwośmy dojechali do domu pognali w podskokach do łazienki wypróbowywać nabytek. Jeden w wannie, drugi nad wanną wisiał i lali tak wodę do hipka a ten kręcił czymś tam czy coś..... Nie wiem dokładnie bo kolację robiłam ;) A w zeszły weekend rozkręcali drukarkę, a dziś po południu wieszali w ogródku nową linkę na pranie. Doskonale się dogadują, aż miło popatrzeć :D

Thursday 10 April 2014

Kogut to jednak straszne zwierzę.

Ale tylko wtedy kiedy kukuryka z całych sił. Drze się jak głupek i straszy mi Dżuniorka ;) bo normalnie, jak sie wydziera, to jest fajny, jak zreszta każde zwierzątko :)

A zły kogut wygląda tak

I wtedy młody panicz wygląda tak 

Za każdym razem kiedy pierzasty barbarzyńca darł dzioba, panicz trwożliwie truchtał do mnie, obejmował mnie za nogę i z tej bezpiecznej zatoki obserwował otoczenie. A za pierwszym razem lekuchno nawet się rozpłakał. 
Dziś po raz pierwszy odwiedziliśmy pióracze bez wózka, no i młody panicz był wyraźnie zacukany bliskością zwierzyny. Bo póki siedział w wózeczku, pianie koguta nie robiło na nim wrażenia. 
Swoją drogą kaczki sa jednak jakieś cichsze, czy coś ;)

Oprócz ucieczki przed kogutem i próby nakarmienia kaczek patyczkiem, Dżunior standardowo musial zaliczyć plac zabaw,


A także znaleźć niepojętą rozrywkę w ogołaceniu krzaczka z liści metodą po jednym listku. Obawiałam się że nas przy krzaczku listopad zastanie :P

Szczęśliwie synuś jednak w końcu się zmęczył, dał odciągnąć od krzaczka, przedefilowal jeszcze alejkę i zasób sił się wyczerpał ustępując miejsca wybujałemu apetytowi. Więc wróciliśmy do domu :)







Wednesday 9 April 2014

Pipisie ;)

No i zaspaliśmy dziś na grupę. Dżunior sypia niespokojnie, pewnie kolejny ząb... Bo i problemy z kupką, i niestety od wczoraj przez to pawiani zadek który mocno doskwiera młodemu paniczowi mimo szybkiej akcji wprowadzenia maści :( Tak więc umęczony przysnął o poranku i kiedy się obudziliśmy grupa już trwała w najlepsze. 
Jednakowoż nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo przynajmniej listonosz nas w domu zastał. Dżunior zaczyna chwytać, że to raczej miły gość bo często mu coś przynosi. Nawet kurteczkę ma czerwoną, jak święty mikołaj, tylko taki całoroczny ;)
A dziś w paczuszce było nie byle co, bo pliplisie z waybuloo, nazywane przeze mnie w skrócie pipisiami ;) Czyli kolejne zauroczenie młodego panicza. Licząc na to że synuś nie umie liczyć do czterech nie zamówiłam kompletu, tylko dwa pipisie, i zaiste wystarczyło to aby Dżunior odjechał z radości. W zestawie były jeszcze książeczki, ale tymi panicz nie zainteresował się zbytnio. Za to same maskotki ukochał szczerze. 


Wzruszające i budujące dla mnie są te radości Dżuniora, który zaczyna wreszcie mieć swoje zainteresowania, intrygują go konkretne przedmioty, coś go rusza a coś innego już zupełnie nie. Cóż, pipisie go ruszają :D

Na spacer wybyliśmy z tego wszystkiego późno, ale dzięki temu załapaliśmy się na długo oczekiwaną poprawę pogody... Akurat wczoraj zdecydowaliśmy się na nowo odpalić kaloryfery, tak nas "wiosna" rozpieszcza. 
Ale koło południa nie było źle i można było pokicać wśród żonkili...


I tak sobie kicając, poganiać ptaszki. Młody panicz bardzo lubi ptaszki ;)


Mój młody żonkilek się wyhasał, pierwszy raz od kilku dni zresztą, i od razu zrobiło nam się jakoś weselej ;) jeszcze tylko kuźwa ten zadek, wrrrrr.  Ale i temu damy radę :D



Sunday 6 April 2014

17. miesięcy :)

Yup, to dzisiaj :) Już za miesiąc będziemy mieć w domu półtoraroczniaka. Ale i siedemnastomiesięczniakowi nic nie brakuje ;)
Siedziałam sobie dziś na sofce, i zupełnie nie chciało mi się wstać po polarek leżący nieopodal. Dżunior jak to Dżunior - ciągle w biegu,  więc poprosiłam go żeby mi podał polar. I już za chwilkę było mi ciepło :>
A chwilę wcześniej nasz bardzo pomocny syn z wielkim entuzjazmem pomagał tatusiowi ładować pranie do pralki. Nieco się był tylko zaplątał przy prześcieradle :D
Młody panicz także samodzielnie rozbiera się ze śpiworka, podaje po kolei części garderowy do włożenia, pilnuje mycia rączek po spacerze, całkiem pewnie chodzi i biega, układa proste układanki, z dużym zainteresowaniem ogląda książeczki - głównie ze zwierzątkami, na obrazku pokaże gdzie zwierzątko ma oczko, a znów u siebie bez problemu zauważa paluszki, stopy i brzuszek :D
Mnóstwo się zmieniło w porównaniu z poprzednim miesiącem, mam wrażenie że jego rozwój ciągle przyspiesza i przyspiesza.. Lubi ostatnio przynosić mi kolorowe piłeczki i z dużym zainteresowaniem słucha jak wymieniam ich kolory. Ach, ostatnio również jest bardzo pomocny kiedy trzeba podać pieluszkę na zmianę, ale że samej zmiany nie lubi to po usłużnym podaniu pampersa ucieka i chowa się do kącika ;)
Ze słów największą moc ma ciągle am!, a na drugim miejscu jest e-ma! - szczególnie jak nam coś schowa, albo nie chce mu się poszukać jakiejś rzeczy ;) 
W ogóle, co ja się będę rozpisywać, Dżunior to niewiarygodny bystrzak i mądralka, do tego uroczy i czarujący uśmiechem i sposobem bycia. Co tu dużo mówić, Geniusz!!!

Saturday 5 April 2014

Ja tylko na chwilkę,

Żeby pokazać jak Dżunior wspaniale pokazuje jak sroczka kaszkę warzyła :D


GENIUSZ!!!

Friday 4 April 2014

Do serca przytul żabę, weź na kolana yorki...

Tak, znam tę pieśń uroczą skądinąd, ale przyszło mi ją dziś dopasować do realiów ;)
A realia są takie, że Dżunior bez wózka to Dżunior odkrywca, zdobywca i eksplorer :] dziś taki oto mieliśmy spacer, nie chciało mi się z wózkiem szarpać, pogoda niepewna, niby nie pada, ale.... Więc wystroiłam panicza w szeleczki i poszliśmy. Za smycz trzymam młodego tylko przy ulicy, na bezpiecznych alejkach z dala od ruchu ulicznego wrzucam mu smycz do kaptura coby się nie potknął o nią, i można zwiedzać...

Jak również zajrzeć sobie spokojnie w krzaczki...

Obadać wielce interesującą kałużę...

Albo doprowadzić zszargane nerwy matki do ostateczności rzucając się znienacka, łapiąc i przytulając miłośnie takie coś:

Lekko zesłabłam, bo żabsko prawie wielkości mojej dłoni, i tylko dlatego krzyknęłam do Dżuniora żeby puścił. Panicz, nienawykły do tak wysokich tonów wydawanych przeze mnie, dość gwałtownie rzucił żabę aż biedna plasnęła na plecki prosto na alejkę. No i głupio się poczułam, aczkolwiek zwierzę raczej nie ucierpiało bo gwałtownie zmieniło pozycję na bardziej komfortową i dopiero wtedy zastygło nieruchomo. Wtedy akurat mnie odblokowało ze stuporu, łapsnęłam Dżuniora za łapkę i pospiesznie się oddaliliśmy.
Kolejną atrakcją, już może mniej emocjonalną była para yorków, paniusia zobaczywszy jak panicz się do nich rwie sama podeszła i zezwoliła na zadzierzgnięcie przyjaźni dziecio-psiej. Nie wiem czy bardziej rady z tego był synuś czy pieski, zapanowała ogólna radość ze spotkania. 
Młody panicz po tak licznych atrakcjach nie miał już siły sam dojść do domu, już na początku naszej ulicy dość stanowczo się zatrzymał i wyciągnął ku mnie rączki w wiadomym celu. A jako że młodzian oseskiem nie jest, to się jeszcze na koniec spacerku zasapałam ;)
Ale faktem jest, że dystans co spacer nam się wydłuża, dziś doszliśmy aż do centrum dziecięcego gdzie bywamy co środa na grupie, i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu Dżunior uparł się żeby wejść do środka. Musiał zapamiętać to miejsce bo moja odmowa zakończyła się krótką acz żywiołową awanturką. Takie mam mądre dziecko :)




Tuesday 1 April 2014

Dalej chłopcy, na spychacze ;)

Rano dzień nie zapowiadał się najlepiej, więc wybyliśmy do małpiego gaju ;) Dżunior ma całe ogromne i niespożyte zasoby energii, a mnie szkoda domu i nerwów - więc hajda ;)
Dziś młody po raz pierwszy zanurkował w labiryntach siatek, materaców i piłek i nie powiem, serce mi stawało dęba jak go momentami z oczu traciłam. Nieprzyzwyczajona jestem ;) Za to panicz jak to panicz, dzieci, zabawki, same interesujące rzeczy i stara matka może nie istnieć. Znaczy, nie do końca, bo jak inne dziecko zabierze zabawkę, je ciasteczko, to wtedy Dżunior pojawia się przy mnie, chwyta na nogawkę i obdarza mnie smutnym spojrzeniem pod tytułem "świat nie jest sprawiedliwy". Ale na szczęście dość szybko się rozchmurza. 
Stara matka jest też potrzebna, żeby wysupłała monety z kieszonki i nakarmiła nimi spychacz, na przykład. Tego typu zabawki są zdecydowanie w ścisłej czołówce zainteresowań panicza, a ja żałuję tylko że kosztują ile kosztują, znaczy niemało :/

Młodzian tak się przywiązał do pojazdu że był bardzo niekontent kiedy przyszło się nim dzielić z innymi dziećmi i tu musiałam być czujna bo Dżunior po prostu próbował ściągać dzieci za nogę na dół ;)

Inne zabawy przebiegały już w spokoju raczej, chociaż, jak pisałam ganianie panicza po tunelach dla mnie było raczej stresujące



Tak się rozochocił że w piłeczkach skarpetkę zgubił i miałam szukanie ;D

I jeszcze parę fotek:



I półtorej godziny poleciało, ganiają za Dżuniorem również się wybiegałam :P

A na koniec, zaraz po umyciu rączek i zapakowaniu się do wózka Dżunior uświadomił sobie jak baaardzo jest głodny i do wyjścia odprowadziło nas głośne amamamamam am! synusia. Rada nierada zanabyłam zaraz obok wielką bułę, a pisząc wielka - taką dokładnie mam na myśli - i nim doszliśmy na przystanek Dżuniorowe łapki były puste. Co nie przeszkodziło memu smakoszowi wtranżolić po powrocie do domu 200g. serka homo, nim udał się na drzemkę :>




L