Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Sunday 31 March 2013

Fotorelacja.

Dziś miast notki kilka zdjęć :) Bo i nie ma co pisać, to trzeba zobaczyć ;)

Trochę świątecznie...




I trochę nie do końca ;)




A gdzie pojedziemy jutro wie Dżuniorowy tatuś tylko, ale nie chce powiedzieć ;)

Saturday 30 March 2013

Wesołych Świąt!

Niby niewiele szykujemy, bo spędzamy Święta we trójkę zaledwie ( jedni Dziadkowie daleko, drudzy chorzy, ciocia miała inne plany), a jednak dzień poleciał za szybko. Dżunior zaliczył spacer, bo każdą odrobinę słońca należy wykorzystać, pomalował pisankę, i po dniu. Mam nadzieję że pogoda jako tako nam dopisze w najbliższe dwa dni i może chociaż będzie okazja do jakiejś niewielkiej wycieczki....

Pytanie konkursowe: którą pisankę malował młody panicz... ;)


Thursday 28 March 2013

Śpiworek.

Nie wiem jak Dżunior, ale ja do niedawna byłam wielką fanką rożków. I mam tu na myśli rożek do zawijania niemowlaczka do snu ;). Ciepłe, przytulne, bezpieczne - miałam i mam fobię żeby panicz nie nałożył sobie kołdry na twarz podczas snu. W rożku nie miał takiej możliwości.
Niestety, rożki niedawno zrobiły się za małe, wszystkie cztery. Dalej owijaliśmy nimi młodego, a na same nożki które wystawały z za małego rożka - kocyk. Plan ten również okazał się finalnie niewypałem - Dżunior skopywał kocyk w nocy.
Zaczęłam szukać innej opcji. I tadam! znalazłam. Śpiworek to fajny wynalazek. na suwaczek po boku - więc szybko i wygodnie można wyjąć dziecia, zapinany na ramionkach - nie ma możliwości naciągnięcia na buźkę. No i grube - jak kołderka. Na próbę kupiłam dwa, ale myślę że śpiworki zadomowią się u nas na dobre. Jeszcze jedną zaletą jest to że Dżunior jest przyjemnie otulony i nawet przenosiny np. z wózka do kołyski go nie budzą. Fajne są niektóre wynalazki ;)

A na zakupach dziś kupiliśmy z paniczem kaszkę ryżowo - kukurydzianą. I dostanie ją dziś na kolację :) Powolutku wprowadzam nowe, skoro mój cukiereczek jest takim łakomczuchem... ;) Jednak jestem przeciwniczką kaszek owocowych, a już na pewno tych z dodatkiem cukru. Nie to, żebym broniła małemu słodkiego - ale jednak uważam że czteromiesięczniak ma jeszcze czas na cukier. Tym bardziej że je słodkie jabłko i gruszkę, a to też cukier. Więc za jakiś czas zacznę po prostu dodawać owoce do kaszki. Też mi wyjdzie owocowa a zdrowiej.

I na koniec młody panicz chwali się śpiworkiem ;)


Wednesday 27 March 2013

Nowa bryczka.

Odbyliśmy dziś z Dżuniorem próbną przejażdżkę. Bardzo próbną, bo mimo słonka ciągle paskudnie wieje i nie wychodzimy prawie wcale. Irytuje mnie to, ale co robić. Pogody nie zmienię.
No i w sumie dobrze że wyprawa krótka była, bo młody panicz na ten wózeczek jest chyba kapkę zbyt młody jeszcze. Co prawda w opisie stoi jak byk że od trzeciego miesiąca, ale w tym pogańskim kraju noworodki pakują do spacerówek, więc mnie to nie dziwi specjalnie. Na moje oko synusiowi za wygodnie nie było, bryczka poczeka.
Zresztą ja sama muszę się przyzwyczaić, po ciężkim, stabilnym x-landerze leciutką spacerówkę prowadzi się jak wózek dla lalek.

Na pocieszkę po trudach spaceru dałam paniczowi po raz pierwszy troszkę gruszki, tak go to rozemocjonowało że raczął gadać podczas jedzenia. Bardzo był poruszony, pozytywnie oczywiście ;) Powiedziałam do męża że przy jego apetycie to nawet jak mu coś w przyszłości nie będzie smakowało to pewnikiem zje bo mu będzie szkoda ;)

I na koniec kadr ze spaceru :)


Tuesday 26 March 2013

Zakalec.

Jako że Dżunior ma ostatnio melodię do bardzo wczesnego zaczynania dnia, wylądowaliśmy dziś w kuchni raniutko. Ja przy mikserze, młody panicz w swym fotelu, psiur na podłodze. Tak sobie konwersując, śmiejąc się, wylizując łyżki poczyniliśmy zakalca. Urodziwego, dorodnego i nie pozostawiającego żadnych wątpliwości zakalca. Którego nawet psu nie dam, bo po jej ostatnich dolegliwościach mam jakby dosyć pewnego rodzaju przygód ;)
Dżuniorowi ciasto udane czy też nie nie robiło różnicy, to co na pewno odebrał pozytywnie to dźwięk miksera - lubi takie tony. A już falę radości i głośnego rechociku wywołała udawana przeze mnie czkawka. W ogóle rozkoszny był tego poranka aż miło, pal sześć zakalca ;)



Za to na obiad nie kombinuję i robię jak najbardziej zwyczajne kurzęce piersi :P
A wieczorkiem jedziemy po wózek dla panicza, doczeka się spacerówki, a ja lekkiego pojazdu którym bez problemu wjadę do pociągu czy ciasnego sklepu. Tak więc radość ogromna ;)

Sunday 24 March 2013

Taki towarzyski.

Mieliśmy dziś gości, no i okazuje się że to żywioł Dżuniora. Był absolutnie rozkoszny, rozsyłał nieco tylko zaplute uśmieszki, nawet branie na rączki nie było problemem. Lekko się sfrustrował tylko kiedy nastąpiła pora posiłku a na butlę trzeba było chwilę poczekać - poza tym złote dziecko. Swym urokiem wzniecił niemal aplauz zebranych ;)
Po wizycie ruszył do kąpieli, pochłonął ekstra kolacyjkę i słodko teraz pochrapuje.

Pogoda znowu nie zachęca, więc młody panicz spędza dni na zabawach w kojcu, huśtaniu się na huśtawce, oraz, najchętniej - na rączkach ;)


Thursday 21 March 2013

Mól książkowy.

Dzisiaj synuś mnie zaskoczył. Pojechaliśmy wieczorkiem razem szukać butów, których zresztą nie znaleźliśmy, ale nie o tym ;)
Jako że Dżunior zaczął się w sklepie nudzić, bez większego przekonania acz z zapałem porwałam parę książeczek z półki i zaczęłam małemu pokazywać obrazki. No i zonk, bo młody panicz rzucił się w wir czytania ;) Książeczki zajęły go absolutnie, przeglądaliśmy obrazki, słuchaliśmy odgłosów zwierzątek, a oczy Dżuniora robiły się większe i większe.
No i zamiast z butami wyjechaliśmy ze sklepu z paczką książeczek :D


Tuesday 19 March 2013

Co trzy godziny.

Drugi dzień z rzędu Dżunior konsumuje co trzy godziny, nie co dwie. Obawiałam się, że przestawienie go łatwo nie pójdzie, ale jest ok. Dostaje 180ml. zamiast 150. Plus wydłużyłam czas czuwania z półtorej godziny do dwóch w ciągu dnia. Panicz przestawił się z marszu, lepiej śpi i chyba lepiej się najada. A przede wszystkim tak potwornie nie ulewa, może po prostu jadł za często i organizm sobie nie radził z trawieniem.
Wszystko to metodą prób i błędów, niby Dżunior to nie królik doświadczalny, tylko kurczę jak to sprawdzać inaczej co mu pasuje a co nie ;)
Miłość do Mietka kwitnie. A mi się miło to ogląda :)  W ogóle coraz więcej uśmiechów, śmiania, gugania. Zaczęło paniczowi robić różnicę czy jesteśmy z nim w jednym pomieszczeniu czy nie - bardzo nie lubi tej drugiej opcji. Posadzony w foteliku rozpiera się jak basza, zaplata poważnie dłonie na brzuszku (no chyba że ma je w buzi akurat ;)) i rozgląda się ciekawsko albo poważnie ze mną dyskutuje. Nawet czasem podczas takich rozmów mam szansę zrobić kawałek obiadu albo pozmywać.
W życiu nie podejrzewałabym naszego psa o skłonności do warzyw. Chociaż może o skłonności to jeszcze, ale na pewno nie o szaloną miłość. Biedna psina jest tak zazdrosna o jedzenie dawane małemu że resztki marchewki z ziemniaczkiem tudzież mleka pochłaniajak najlepszą ambrozję, aż drżą jej końcówki uszu. Serio, na mięso się tak nie rzuca. Ani na nic innego. Ale i Dżunior nie narzeka na ekstra porcyjki warzyw czy jabłuszka, mam wrażenie że jak sam zacznie brać jedzenie w rączkę będzie dochodziło do scen gorszących pomiędzy dzieckiem a zwierzem ;))

Sunday 17 March 2013

Ciasno.

Nasz salon nie jest z gumy, a szkoda. Nie rozciągnie się żeby pomieścić kolejne meble Dżuniora. Już kiedy wstawialiśmy kojec zrobiło się z lekka klaustrofobicznie, a dziś jeszcze doszło krzesełko. Które właściwie nie wiadomo jak ustawić żeby było dobrze ;) Młody panicz siedzi w nim jeszcze ciut niepewnie, ale to już tylko kwestia czasu żeby wygodnie się w nim rozsiadł. Na razie opuszczamy oparcie, przypinamy szele i tak sobie półleży. Jako że powoli zaczyna go interesować otoczenie, ta forma poznawania świata przypadła mu także do gustu. Tylko ten brak miejsca....


Friday 15 March 2013

Malutka zaległość ;)

I kilka dni przerwy, ale nijak czasu na pisanie nie ma. Ostatnie dni padaliśmy spać jak kawki przed dziesiątą, w sumie równo z Dżuniorem. Mimo że wszyscy przesypiamy noce, panuje w naszym domostwie ogólne zmęczenie. Dni niby rutynowe, podobne do siebie, a jakoś trudniej. Podejrzewamy, że młody panicz szykuje się do ząbkowania. Jest niespokojny, trudniej go ululać. Piąstki w buzi aż do zadławienia czasami. I ślini się jak mały buldog ;) Plus okropne ulewanie, czasem i z godzinę po posiłku - tu akurat mam nadzieję że jest to również objaw ząbkowania a nie coś innego o czym nie mam pojęcia.
Cóż poza tym. Po jabłku i marchewce nastał czas ziemniaczka, już drugi dzień z rzędu. Idzie lepiej niż marchew, gorzej niż jabłko.
Powoli mały szykuje się na przewrót z plecków na brzuszek, pręży się, robi klasyczny niemalże mostek ;), przekręca na boczek. Po pełnego machnięcia, mam wrażenie, utrudnieniem jest duży brzuszek ;)

Dżunior ma również nowego najlepszego przyjaciela, Mietka. Szybko nawiązali nić porozumienia, Mieczysław jest ugniatany, tulony, gryziony w trąbę oraz okazuje się chłonnym absorberem tego, co akurat paniczowi z pysia się ulewa ;) Zabawki plastikowe czy gumowe nie zostały przyjęte z entuzjazmem, za to Mietek sprawdził się od pierwszej chwili.
Miecio oraz parę aktualnych fotek poniżej, wszak obraz przemawia lepiej niż słowa ;)

Coraz bliżej święta... duś duś zajączki....


W czułym uścisku z Mietkiem...
Rozmowy niekontrolowane...

Takie tam wprawki przedświąteczne... ;)

Friday 8 March 2013

Zamiłowanie do sztuki.

Dzisiejsza marchew poszła dużo sprawniej. Nie była to, bynajmniej zasługa ani marchwi ani tym bardziej moja ;) Młody panicz tak się zapatrzył na "Jezioro Łabędzie" w telewizji że właściwie było mu wszystko jedno co tam sobie przeżuwa. Więc, jak myślę, jest szansa dla marchewki ;)

Pogoda się wzięła i zepsuła, od szczepienia siedzimy w domu. Mały bardziej marudny i znudzony, jednak spacery dobrze mu robią. Cóż, kiedy wiosna po krótkim pobycie już się pożegnała.

Ja za to miałam jakże miłe popołudnie, z okazji Dnia Kobiet dostałam od męża i syna bukiet róż i czekoladki. Słodycze od synka, nie wie jeszcze smyk że mamusia powinna przejść na dietę ;)


Thursday 7 March 2013

Marchewa,

Oto dzisiejsza Dżuniorowa przekąska. Marchewka. Trochę do kubeczka, reszta poporcjowana i zamrożona na kolejne dni po troszeczku.



Niestety danie to nie zostało przez panicza przyjęte tak owacyjnie jak jabłko. W sensie - nie powiedział stanowczo nie, ale kombinował usilnie jak za dużo nie zjeść. Zastanawiałam się przez chwilę czy może nie ma ochoty na łyżeczkę, Na podwieczorek dostał więc nieco jabłuszka - i magicznie miłość do łyżeczki błyskawicznie wróciła :) Cóż, może być mały bal z marchewą, ale wierzę w synusia :)

A lekka niechęć do marchwi w wykonaniu Dżuniora wyglądała tak:


Po jabłuszku - ubranko czyściutkie ;)

Wednesday 6 March 2013

Kłuje.

Za nami trzecie szczepienie, i szczęśliwie chwilowo ostatnie. Na następne Dżunior będzie czekał do listopada.
Poszło sprawnie, krótki wrzask i spokój. Różnica między poprzednimi wizytami była tylko taka, że tak jak przed kłuciem uśmiechał się do pielęgniarki tak po zdecydowanie patrzył na nią wilkiem i nie obdarzył już ani jednym uśmieszkiem mimo że kobieta bardzo starała się na powrót zaskarbić sobie sympatię panicza. Obraził się i już :)
Potem za to padł w ramiona dziadków i słodko spędził resztę przedpołudnia.

A w nagrodę za dzielność po południu oglądał z tatusiem teletubisie. Młody panicz baaardzo lubi teletubisie :D


Sunday 3 March 2013

Warzywka w drodze.

Udało się. Znaleźliśmy marchewkę ;) W jednym jedynym sklepie internetowym, marki Holle. Podobno dobra, mam nadzieję. I wydałam mały mająteczek na słoiki. Plus przesyłka ;) Ale patrząc z jakim apetytem młody panicz zajada, nie było na co czekać. Jak skończy jabłko akurat powinna dojść marchewka, ziemniaczek, dynia i jeszcze gruszka.
Z resztek jabłka które zostało w saszetce bardzo ucieszył się dziś psiur. Nie będę jej żałować, w końcu to nasza rekonwalescentka. Widać było wyraźnie że jej również, podobnie jak Dżuniorowi mus jabłkowy przypadł do gustu. Psica jest wyraźnie zazdrosna o jedzenie chłopinka, namiętnie zlizuje również skapnięte mleko. Teraz się tylko zastanawiam czy zmiksowaną dynię również z takim apetytem będzie szamać ;)
Młody po owocach jakby zyskał na humorze, cieszy się na nasz widok, po parodniowej przerwie znowu dziś głośno się zaśmiał.
Plus nowa umiejętność, baaardzo fachowo zassany w buźce kciuk. Chociaz tu chyba akurat nie bardzo jest się z czego cieszyć..

Przyprawiamy tatusia o kolejny siwy włos ;)


Saturday 2 March 2013

Jabłko.

Zgodnie z oczekiwaniami Dżunior wszamał jabłuszko jak stary. Jedzenie to jedzenie, jednostka się liczy. Kto by tam zwracał uwagę co jest w butli/na łyżeczce. Oczwiście dostał malutko, kilka malutkich łyżeczek, ale pochłonął chętnie, nie wypluwając i prawie nie brudząc ubranka :)
Po prawdzie pierwsza miała być marcheweczka. Ale tej nie udało nam się po prostu kupić. Nie ma. Kropka. Od czwartego miesiąca owszem, można nabyć drogą kupna melbę, mus bananowo - czekoladowy, spagetti bolonese. Ale nie czystą marchew, ziemniaka czy jabłko. Będzie z tym problem, czuję :(
Ale mus z jabłuszek organicznych w saszetkach udało się dostać, no i od tego zaczęliśmy... :)


Friday 1 March 2013

Wycieczka.

Dziś Dżunior po raz pierwszy jechał pociągiem. Średnio mu to chyba przypadło do gustu, choć nie protestował. Ale pociąg nie był tak hałaśliwy i trzęsący jak samochód albo autobus, więc to jednak nie do końca to ;) Jedyną atrakcją okazały się być tunele, kiedy nagle zrobiło się ciemno mały szeroko i jakby z przestrachem otworzył oczy.
Zwiedzanie swoim zwyczajem przespał, więc za dużo się nie naoglądał. Obudził się za to szybciutko i, rzekłabym, stanowczo - w porze karmienia. Tu nie ma przebacz absolutnie, i nieważne czy wycieczka jest piękna czy tak średnio. Butla musi być. A mamusia musi być na tyle sprytna żeby butle natentychmiast zapewnić. I proszę uprzejmie, mamusia sprytna jest, a  uzyskanie wrzątku nie bylo problemem ;)