Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Friday 31 January 2014

Mlask.

Gdy w dłoni ścisnąć jedzenie - nie każde, ale powiedzmy kawałek ryby, startego buraczka, puree z ziemniaków - czyli całkiem przypadkiem nasz dzisiejszy obiad, to temu ściśnięciu towarzyszy taki charakterystyczny odgłos mlaśnięcia. Odkrycia tegoż dokonał dziś Dżunior i poświęcił temu odkryciu całą porę obiadową. Wyciśnięte czy też może przeciśnięte jedzenie plaskało naokoło obficie, a młody panicz zanosił się śmiechem słysząc generowane przez siebie dźwięki. 
My natomiast zanosiliśmy modły do Boga o cierpliwość i oszczędzenie nam podwójnego zawału.
To tyle na temat składników odżywczych przyswojonych przez dziecko. 

Za to mam ochotę zrobić morfologię Edzie, gdyz jak mniemam jest to najzdrowszy pies w okolicy. Jajeczka, marchewka gotowana na parze (Dżunior preferuje wyjętą z zupy, choć zup samych jadać nie chce), rybka, buraczki - suka nie gardzi chyba niczym. 

Jakoś się tak czuję wyrzucona za margines rzeczy istotnych :P

Ciasto też jakieś trefne dzisiaj, sorry taki mamy klimat. 

Thursday 30 January 2014

Z absolutnie ostatniej chwili...

Mimo, że chwilę temu zamieściłam już notkę, oto druga ;)

Dżunior nie lubi nosić obuwia. Buty, kapcie, miękkie mokasynki, wsio ryba. Ściąga i koniec.
Właśnie zauważyłam że ściągnął jednego kapciucha......
- Synu, znowu zdjąłeś! Gdzie jest kapeć???

A młody panicz spojrzał ku mnie nienawistnie, podszedł z drugiego końca pokoju i znacząco popukał łapką w kapcia................ Mojego. 

ZONK. Kurtyna. 

Gooooooooooooooooooooooool!

Fascynujące, jak całkiem niechcący można sprawić dziecku gurgoczącą radością frajdę. 
Mąż miał dziś urlop, bo trzeba było polatać po urzędach i sama z Dżuniorem jakoś się nie widziałam w tych odwiedzinach. Tak więc dzień na mieście, a w sklepie sportowym ot tak, małżonek wyjął z kosza futbolówkę i kupił młodemu paniczowi. 
W domu nastąpił szał radości. Oraz rzucania i turlania. I łapania. I odbijania. I to trwa całe popołudnie co najlepiej świadczy o celności zakupu :D Dżunior podskoki piłki kwituje salwami śmiechu i gania za nią po chałupie jak szalony. 
Ku pamięci fotkę chciałam pstryknąć i pożyczyłam piłę od syna

I dobrze że wykazałam się refleksem, bo młody dzielić się długo nie zamierzał :P


W kwestii kulinarnej, która to kwestia wkrada się ostatnio na synusiowego blogaska, też coś dziś mam ;) A mam z tego powodu, że Dżunior rozsmakował się dziś ogromnie w nowości jaka chodziła już za mną od dłuższego czasu i dziś w ramach mojego odstresowywania się po urzędach powstała. 
Wyrób mega zdrowy, sto procent home made, i tylko mi się cieszyć że młody wykazał tak daleko idący entuzjazm. Będzie jadał częściej, my też :)
Oto hummus :) Podobno świetnie się sprawdza jako smarowidło na chlebek, my się dziś częstowaliśmy prosto z łyżki :>  Pycha!




Tuesday 28 January 2014

A ja rosnę i rosnę...

Dżunior w sensıe, rośnie. Wrzuciłam w końcu do prania śpiworek kupiony w weekend. Cóż, bliższe prawdy jest stwierdzenie że to śpiwór nie śpiworek. Wieeelki ;) Ale w obecne, te do osiemnastego miesiąca młody panicz już ledwo się mieści i definitywnie czas na zmianę. I pójdzie kolejny woreczek do szafy, za zbyt małymi ciuszkami i zabawkami dla maluszków ;)
Korci mnie czasem żeby wyjąć taki jeden worek, sprzed roku powiedzmy i trochę się porozczulać :D

Pancakes. Ktoś reflektuje? Bo Dżuniorek bardzo, mlaskał mi tu dziś wybitnie ;D


Monday 27 January 2014

Posiłek lepiej smakuje z przyjaciółmi ;)

Na przykład z dwiema uroczymi żyrafkami. Pisałam już że Dżunior ma fazę na zwierzątka? ;) Ostatnio posiłki przebiegają w miarę sprawnie tylko gdy młody panicz nie czuje się osamotniony :P Zanim usadzę młodziana w krzesełku wybieram i kładę na tacce towarzystwo. Nie wiem czy to bardzo pedagogiczne jest, ale uważam że na pewno bardziej niż wrzaski znudzonego posiłkiem dziecka. Skoro jedzenie ma się kojarzyć przyjemnie i przebiegać płynnie i bez stresów, proszę bardzo, żyrafo zapraszam do stołu!
Kadr z dzisiejszego podwieczorku:


A dziś szef kuchni znaczy ja zapodał(a) Dżuniorowi poranny wypiek z masełkiem, wypiekiem tym jest Irish Soda Bread. Pierwszy raz piekłam, fajny myk, ten chlebek. I żadnego wyrastania, czekania. Lubię to :D Młody panicz też nie gardzi z tego co widzę, a że już kończy to biegnę po mandarynkę. 
Swoją drogą jak widzę z jakim dzikim apetytem młody pochłania pomarańcze i mandarynki, to widzę siebie w ciąży ;) Był taki jej etap że brzydko mówiąc zażerałam się cytrusami w nieprzyzwoitych ilościach i nic innego mogło nie istnieć. Wychodzi na to, że miłość do pomarańczek Dżunior podłapał już w życiu płodowym ;D




Sunday 26 January 2014

Wychowanie jest zorganizowaną obroną dorosłych przeciwko młodym.

A może i coś jest w słowach Marka Twaina :D
Dżunior na razie słabo daje się wychowywać, broni swojej autonomii zębami i pazurami (dosłownie niekiedy). A także nauczył się szczypać, wie że sprawia to ból i stosuje jako karę za próby wychowawcze. To swoją drogą zadziwiająco trudne jest, w tak młodym wieku dziecka wpająć choćby zaczątki pozytywnych zachowań. O ile młody panicz jest w dobrym humorze to jeszcze jakoś idzie, i pomoże, i ponaśladuje, i jeszcze jako bonus się uśmiechnie. Gorzej jak nastroju brak, jest krzyk i agresja i wtedy weź się rodzicu w garść żeby zachować spokój, ech. 
Weekend po domowemu, znowu próbuje furtkę wyrwać. Brakuje spacerów, wycieczek, Dżuniora jak się w miarę regularnie nie wietrzy też trudniej opanować. Tyle że miłość do kojca z nagła objawiona trwa i są momenty kiedy świetnie się tam sobą zajmuje. Albo z dużą pasją wywala sztuka po sztuce wszystko co tam ma, oczekując że po każdym rzuceniu zawołam radośnie "bach!!!". Takie to miłe sercu rozryweczki mamy :) 
A jak w niedzielny poranek samemu cofnąć się w czasie? :) można ukroić własnoręcznie upieczonego chleba, na to rzucić własnoręcznie upieczonego schabu otulonego grubaśną warstwą majeranku, oraz zaparzyć sobie kawy zbożowej kujawskiej, kupionej w przaśnym zielonym kartoniku. Co do kawy koniecznie należy pozwolić wykipieć mleku, po nasypaniu zbożówy sumiennie gotować pięć minut (nie to co te zalewajki instant obecnie), i już się można rozkoszować. Dla dodania aromatu posiekaliśmy jeszcze nieco czosnku :D Dżunior skorzystał tylko ze schabiku, niewdzięczny :P

A propos tego wychowywania, to czas mi oddalić się ku awanturce. Młody panicz dzielnie zniósł dwukrotne odsunięcie go od komody z szufladami grożącymi przycięciem paluszków. Za trzecim razem jego duma nie zniosła już zamachu na swobody obywatelskie i jest ryk. 

A w ogóle to dochodzę do wniosku że on od matki i ojca to Edę preferuje na obecnym etapie :]

Friday 24 January 2014

Mały porządnicki żąda buły ;)

Dość nowym nawyczkiem Dżuniora jest sprzątanie w łóżeczku po spaniu. Odpinam śpiworek, młody panicz go zdejmuje i od razu mi podaje. Następnie jeszcze z moją pomocą ściąga piżamkę, i tak samo - od razu mi podaje. Jeśli położę rzeczy w łóżeczku, młody ściąga brew z dezaprobatą, podaje mi je znowu. Pobudka i już, pościel i piżama znikają :) tak więc składam i odkładam, porządek musi być. Wtedy najprzyjemniej poskakać po materacu, i tylko moje solenne zapewnienie że idziemy do Edy sprawia że mogę Dżuniora na spokojnie wziąć na ręce i zejść na dół. 
Porządnictwo syna objawia się jeszcze, dość szczęśliwie w tym, że jak znajdzie paproszek czy jakiś śmieć to zawsze mi podaje, a przynajmniej gurgnie pytająco w moją stronę zanim wsadzi zdobycz do buzi. Oraz, jak ma akurat ochotę to pomaga mi wrzucać zabawki do kosza. Takiego mam pedancika :D
A dziś znowu w sklepie, dojechawszy do regału z pieczywem, Dżunior próbował zakosić chleb. Prawie mu się udało! W ostatniej chwili  został powstrzymany, a w rączce wylądowała drożdżówka. Spacyfikowało to małego smakosza w ułamku sekundy i wielce ukontentowany dokończył z nami zakupy. Chwilę wcześniej wrzucał do koszyka opakowania swojej kaszki, pewnie to go tak wycieńczyło że natychmiast musiał się posilić...

Thursday 23 January 2014

Kojec.

Krętymi zaiste ścieżkami podążają marzenia i pragnienia Dżuniora, hehe. 
Urządził mi dziś bal na dudach, z wrzaskiem i tupaniem.. Czemu? Bo niedostatecznie szybko domyśliłam się że nabrał ochoty zabawy w kojcu. W kojcu, który stoi w salonie nieużywany od miesięcy, bo młody panicz go nie lubił. Stanowił składzik dużych i nieużywanych zabawek. Do dziś, kiedy to okazał się najbardziej interesującą rzeczą w chałupie. A jaki był ryk, że tak późno się zorientowałam o co loto, a i uprzątnąć sprzęt nieco musiałam, jak już ciemna masa się domyśliłam o co dziecku chodzi. Wsadzony w kojec Dżuniorek uśmiechnął się szeroko i pogrążył w zabawie. Boszzzz...
Młody panicz posiada także swoje zdanie w wielu kwestiach. W zbyt wielu jak na mój gust, ale zmilczmy ;) dziś na przykład twardo postawowił że najpierw zje cały makaron, a później dopiero mięso i warzywo. I tak też postąpił. Najpierw kluchy, potem reszta, i nie waż się człowieku spróbować mu zmienić kolejność :3
Dużo ostatnio obserwuję Dżuniorowego oślego uporu, zapartej potrzeby postawienia na swoim, reagowaniem agresją na nasz sprzeciw. Ale niestety, trafiła kosa na kamień, to raz. Szanuję prawa dziecka, ale nasze takoż. Poza tym nie wszystko, co on chce jest bezpieczne, to dwa. Wybacz stary, czasem ja ci mogę ustąpić, czasem ty możesz mnie ;)
Po prostu to wyznaczanie granic niespełna piętnastomiesięczniakowi to coraz częściej jak kopanie się ze wściekłym koniem. Nie wiadomo skąd podkowa na głowę spadnie, ha ;)
W ramach odreagowywania zamykam się w kuchni. Zawsze działało i działa :D




To z ostatnich dni, nawet ja jeszcze nie piekę kilku rzeczy na raz ;)

Dżunior zasmakował w babce piaskowej, rogaliki z dżemem zignorował, chleb mu chyba podszedł ;)
Jak mi tak ananas rosochaty będzie fikał to w końcu jakąś cukiernię otworzę...........

A poza tym to jest wspaniałym, mądrym, kreatywnym, zdolnym, uroczym, przystojnym, bystrym, błyskotliwym, czarującym, uśmiechniętym młodym człowiekiem. Howgh!



Wednesday 22 January 2014

Do pary.

Muszę poszukać jakiegoś memory obrazkowego, najlepiej ze zwierzętami. Dziś Dżunior załapał ze ma w łóżeczku po dwa identyczne obrazki, i namiętnie, z dużą radością pokazywał mi na zmianę dwie identyczne zebry. 
W ogóle fantastycznie pokazuje paluszkiem. Obrazki, to co chce dostać, wskazuje na moim talerzu czym go poczęstować. Na ten sam palec nabiera utłuczone ziemniaki i pakuje sobie do buzi. Wyciągnięty palec próbuje też władować Edzie do oka ;) palcem pokazuje psy na spacerze. Paluszek może wydłubywać także rodzynki z ciasta...Taki przydatny i wszechwładny palec to jest :)


Tuesday 21 January 2014

Kisielku? Kisielkiem??

Może to tylko ja tak mam, że niejedzące dziecko (moje, cudze tak na mnie nie działają) wywpłuje we mnie lęk i niszczy samopoczucie. Nie żeby zaraz przed oczami wizja anemii, szkorbutu czy innego świństwa, ale silny niepokój i owszem. 
I znowu właśnie jestem w tym stanie, a dodatkowo przyczynia się fakt dwóch ostatnich bezsennych nocy. Zimno mną telepie, kręci się w głowie, Dżunio nie chce jeść i prezentuje brand new wysypkę i jakoś mną trzącha. Acha, i niepokoję się o siedzącego w pracy męża, bo ma za sobą kolejną noc kiedy spał może z godzinę. A młodypanicz tę noc przewrzeszczał, krótko mówiąc. 
No więc nawiązując do tytułu, wczoraj na granicy obłędu i nie wiadomo po co nagotowałam kisielku. Nie z torebki broń boże, osobiście, na kompocie z jabłek. A Dżunior? Mówiąc krótko kisielek miał gdzieś. Mówiąc dłużej - wszczął zamieszki na widok łyżeczki, następnie się wściekł że jak ja śmiem mu ową łyżeczkę podtykać, i na koniec uderzył w ryk dziecka obdzieranego ze skóry. Ot tyle. 

Mąż uważa, że pyszny mi wyszedł. A moze powiedział to tylko żebym nie eksplodowała i przymusił się do jedzenia? :P Phi ;)))





Monday 20 January 2014

Wiosna, ach to ty? (!?!?)

Co za dzień. Jest bardzo ciepło, niebo błękitne, po naszym Mordorze codziennym to aż strach się bać, kiedy się przez okno wygląda. Mimo paskudnej nocki nie wahaliśmy się z Dżuniorem wcale i wybyliśmy na wycieczkę. Odwiedziliśmy dawno nieodwiedzany parczek ze zwierzętami, mając nadzieję na poprzyglądanie się wygrzewającym się na słonku futrzakom i piórakom. Plan się powiódł, tylko koza z całego towarzystwa miała nas w głębokim poważaniu i leniwie mieląc siano schowała się do swojej zagródki. Reszta towarzystwa dopisała, pewien kogut piał ciągle donośnie jakby od tego zależało jego życie, kaczki i gęsi tuptały, króliki kicały i młody panicz był w siódmym niebie. On zdecydowanie ma fazę na zwierzątka teraz. Miły pan obsługujący menażerię powiedział że jak przyniesiemy następnym razem marchew to i koza przestanie się boczyć :P
Ukontentowani, ulicą zalaną słońcem wróciliśmy do domu :) 


Swoją drogą zastanawiam się tylko czy Dżunior zdąży tej "zimy" ponosić swój zimowy skafander nim z niego wyrośnie :P


Noca noc była faktycznie do kitu. Wczoraj i dziś jedzenie też nie teges i zastanawiamy się czy to zęby idą może, czy dalej po szczepieniu nienajlepiej bo dziś znalazłam na brzuszku Dżuniora kilka świeżych plamek. Ech. Oby tylko nie jakieś choróbsko, tego mamy po kokardę chwilowo. A młody panicz pewnie jeszcze wyżej. 

Zapał do chodzenia trwa, ha. Synuś się rozkręca :D

A na koniec, to Dżunior odkrył jak działa pilot do telewizora. Ponieważ od dawna darzy ten przedmiot atencją, czasem dawaliśmy mu na troszkę do zabawy, uprzednio wyjmując jedną baterię. Ostatnio młody, zupełnie po dorosłemu wyciąga rączkę z pilotem i "pstryka". A już zupełnie ostatnio zorientował się że robimy go w balona wyciągając baterię, i że wtedy pstrykanie nie działa :P Dziś stanowczo upomniał się o baterię trzymanego w łapce pilota. Odpowiedź odmowna go nie zadowoliła i pilot znikł. Serio, nie mam bladego pojęcia gdzie jest :P

Sunday 19 January 2014

O wyższości chodzenia nad czworakowaniem.

Dżunior odkrywa że szybciej jest jednak przejść niż raczkować. Mimo że potrafi przejść bez trzymania niczego/nikogo już od początku listopada, do tej pory rzadko korzystał z tej możliwości. Wygodniej było na czworakach, na nogach trochę strach i niepewnie ;) 
Odckilku dni można było zaobserwować że młody panicz coraz częściej i pewniej chodzi, a dziś nastąpił przełom jak sądzę bo synuś popołudnie spędza praktycznie na nogach. Stoi, chodzi, przechodzi, przemierza, tupie, i wcale mu się to nie nudzi i nie zniechęca że czasem ląduje na zadku. Zakręty ma jeszcze nieco chwiejne, ale też już opanowane. Chyba czas powoli przyzwyczajać się do widoku Dżuniora w pionie :)


Tup tup... Teraz dopiero będzie można psocić :D

Friday 17 January 2014

Mały cwaniaczek ;)

Czyli poznawanie świata poprzez psocenie. Zagapiam się, kiedy Dżunior z premedytacją - bo wie że nie wolno - jednak to coś robi. Zawsze patrząc mi prosto w oczy, uważnie. Czy zakazane jest dalej zakazane czy może tym razem się uda. Tym skupionym wzrokiem obdarza mnie trzepiąc mnie w twarz, próbując sciągnąć coś ze stołu, czy półki, zanim ruszy do psiej miski, zanim trąci łyżeczkę pełną kaszy. Wiem, że nie robi mi na złość, tylko uczy się obowiązujących norm. I że jeszcze to potrwa. Ja to wszystko rozumiem, tylko brakuje mi czasem tabletek na cierpliwość ;) Albo brakuje mi charakteru naszej psicy, która zamieszki młodego panicza traktuje bardzo pobłażliwie, jak traktuje się upierdliwą muchę - niby wnerwia ale w sumie w końcu odleci. Suka odwraca łeb, przenosi się kawałek dalej, albo ostatencyjnie odsunie paszczą nachalną rączkę młodego. Ale robi to wszystko jakoś flegmatycznie, ze stoickim spokojem najczęściej. Jakby się przeciągała po drzemce. 
Dżunior już w pełni sił i w doskonałej formie, roznosi chałupę na całego. I to wszystko jest bardzo piękne. Tylko jeszcze do tabletek na cierpliwość potrzebowałabym proszeczki na ekstra wigor ;)

Na spacerze mamy fazę ganiania za zwierzyną. Na zasadzie: zauważenie delikwenta, podejście bliżej, w zależności czy to pies czy kot następuję radosna owacja lub zadowolone uśmiechy, następnie rozemocjonowane pa-pa, i głośny żal że trzeba iść dalej. Sama w to nie wierzyłam ale dziś po prostu ganialiśmy po osiedlu wypatrując czworonogów. 
Z jednym niemalże się zaprzyjaźniliśmy ;)




Żeby już wiosna była, dalsze wycieczki i wyprawy z Dżuniorem będą, przypuszczam, dużo bardziej interesujące i emocjonujące niż w zeszłym roku. Wtedy spacerki, zwierzątka i dużo więcej po prostu przesypiał :D


Thursday 16 January 2014

Swing swing nazywają mnie.

Dżunior uwielbia huśtawki, pewnie jak każde dziecko. Szczególnie upodobał sobie takie na sprężynce, więc czasem chodzimy do parku żeby zrobić młodemu przyjemność.
A dziś znaleźliśmy podczas spaceru słonia i motor :D


Motor bardziej się spodobał



Trochę słonka i aż się nie chciało do domu wracać.. Jednakowoż wróciliśmy bo podczas naszej nieobecności stygły sobie eksperymentalne tureckie bułeczki i byliśmy z młodym paniczem ciekawi rezultatu naszego pracowitego poranka :D

A to nasze Poğaçe, udały się! Przy okazji ciekawość mnie zżerała jak sie to wymawia, wielki internet twierdzi że koacze. To że c z ogonkiem to cz wiedziałam już wcześniej ;) Też ładnie, trochę jak kołacze :) Pycha, młody panicz też się zajadał przed drzemką :) buły mają w sobie bardzo dużo białego sera, nam to bardzo odpowiada :)




Wednesday 15 January 2014

Sam!!

Ależ dobrze synusiu, sam to sam...

Uha, łyżeczka!

Jak trąba słonia!

Eeeeee.....

A na co mi ta cywilizacja, precz z łyżką, precz z preczem :P


A czyszczenie dywanu z kaszy jaglanej pozostawmy osobom bardziej kompetentnym, tatusiowi na przykład :P






Tuesday 14 January 2014

O radości iskro bogów.

Nie, bez elizejskich pól, aczkowiek dobry był to dzień i radości pełen. Ale od początku. 
Przede wszystkim Dżunior przespał całą, calutką noc nawet bez jednego marudnięcia. A takie święto mieliśmy ostatnio chyba w grudniu, i to w jego pierwszej połowie ;) Obudził się w świetnym nastroju, też rzadkość ostatnio. Bez słowa sprzeciwu pochłonął swoją kaszkę!
Nawet śłońce dziś wyjątkowo ukazało nam swe oblicze, więc ruszyliśmy na spacer. Okazało się że młody panicz darzy atencją nie tylko pieski w telewizorze, ale i te w realu ;) A na widok czworonożnego kudłacza gurgocze radośnie i się zaśmiewa. Czym też wystraszył dziś kilka pieseczków. Za to kotki umiarkowanie, owszem, zauważa, uśmiecha się, ale bez szału. Pies to pies. Też tak sądzę. W sumie to dobrze że Dżunior jeszcze przemieszcza się w powozie, bo tak dzisiaj pomyślalam że pewnie leciałby przytulać tak jak w domu tuli się do naszej psicy... Może być to drobny problem w przyszłości. 
Ale do tematu. Po powrocie do domu synuś pięknie się zabawił, potem zjadł, i kolejnego miłego zonka miałam jak usnął szybciutko, bez marudzenia, w parę minut. Kiedy to tak ostatnio?? Bo nawet nie pamiętam. Ale powodowana dobrym przeczuciem ugotowałam młodzieży zupę. Ostatnio mocno gardził, więc się nie wychylałam. A dziś... Po ładnej drzemce panicz opędzlował miskę zupki, a potem wyjadł z tacki WszystkiE warzywa i CałE mięso jakie było z zupy. I radośnie na deser zjadł mandarynkę. A ja aż zdjęcia sobie porobiłam (!) no ale kto nie spędził z Dżuniorem ostatniego miesiąca ten nie zrozumie :P
I dalej pięknie się bawiliśmy, żadnych humorków, płaczu. A potem Dżuniorowy tatuś wrócił, na stole pojawił się nasz obiad i... Dobrze że miałam na talerzu dwie kostki ryby, bo jakbym miała jedną to bym się obeszła smakiem. Młody panicz pochłonąl cały kawałek, spróbował też ziemniaków i czerwonej kapusty. 
I cóż... Wieczór nadchodzi, a ja pierwszy raz od wielu dni nie jestem zmęczona, sfrustrowana i poddenerwowana. Tak dobrze, tak spokojnie. Chłopaki bawią się teraz na górze, po prostu jest ok.

Nie pozostaje mi nic innego jak prosić opatrzność o jak najwięcej takich dni :)

Monday 13 January 2014

Groszek Pacyfikator.

Serio, że na to wcześniej nie wpadłam. Nawet obiad mi się udało zrobić, a ostatnio z tym słabawo bywa :P 


Sunday 12 January 2014

Miejmy nadzieję!... Nie tę lichą, marną....

Bo cóż innego nam pozostało, jak rany. 
Dżunior nie poprzestał na gorączce i biegunce, dziś radośnie objawiła się wysypka. Głównie na pleckach i brzuchu, ale nie tylko. A zastanawialiśmy się, czemu jest taki płaczliwy i marudny całe popołudnie, jakby miał kamyk w skarpetce i nie mógł wyjąć. A to krosteczki tak nieciekawie młodego panicza nastroiły. Co okazało się podczas kąpieli dopiero. 
Szkoda mi dzieciaka jak nie wiem co, namęczy się po tym szczepieniu równo. Szlag. 


Saturday 11 January 2014

Z cyklu: Artysta przy pracy.

Powieważ u nas ostatnio do bólu wręcz zwyczajnie, postanowiłam rozpocząć dzisiejszy wpis od pochwalenia się Dżuniorową pasją tworzenia. A ponieważ jest on artystą niekonwencjonalnym to i praca jest mocno abstrakcyjna. Za to tworzywo nietoksyczne zupełnie, a to najważniejsze. 





Serce rośnie, nieprawdaż, jak obserwuje się taki twórczy zapał. A wymyślać trzeba, bo zabawki jak wiadomo nudne są, opanowane ostatnio wkładanie i wyjmowanie nawet małych przedniotów - już też nuuuda. Za to w książeczce młody panicz już czeka aż pokażę mu zwierzątko zanim z pasją przewróci kartkę. To już spory postęp. 
Z jedzeniem chwilowo brak postępu. Młody wiec co chce i nie daje się przekabacić. A na przykład dziś rano przy śniadaniu zajadał się pomidorem. I niczym więcej. Jeśli na tackę trafiło cokolwiek co pomidorem nie było, to lądowało na podłodze. O.. Całe szczęście że zanim usiedliśmy wspólnie do stolu to dał sobie wcisnąć nieco kaszki. 
Jeśli chodzi zaś o reakcje po szczepieniu, to Dżunior zmaga się jeszcze ze sprawami kupowymi, poza tym już chyba dobrze, tfu tfu odpukać. Ale i przed snem dostaje jeszcze dawke paracetamolu, zapobiegawczo. 

Młody panicz ma swoje sposoby na poprawę nastroju (wypirzanie zabawek, ganianie psiura, zabieranie się za rzeczy niedozwolone - że wymienię tylko kilka), tatuś ma swoje (komputerek, komputerek, komputerek, komputerek, komputerek, itepe itede), mam i ja ;)


Byle do przodu ;P



Thursday 9 January 2014

Plask.

Tak sobie plasknęłam, bo mało łaskawy dla nas ten przełom roku. Ledwo doszliśmy do siebie po jednym, to od wczoraj Dżunior zmaga się ze skutkami szczepienia. Dziś rano było ok i miałam nadzieję że ku lepszemu idzie, ale po południu biegunka, a później znowu gorączka, i problemy z apetytem. 
Młody panicz późne popołudnie i wieczór praktycznie przeleżał na mnie albo mężu, nie spał, po prostu osłabiony polegiwał. Albo marudził. Produkty mleczne albo owoce, na cokolwiek innego ciężka histeria. Więc serki, owsianka przegryzana musem owocowym. Na noc dawka paracetamolu i zobaczymy... 

Wednesday 8 January 2014

I po szczepieniu.

Dzięki bogu. Dżunior od wczorajszego wieczoru z gorączką, rozdrażniony, marudny. Ale wiadomo, mogą być takie objawy. Jakoś to trzeba znieść, mam nadzieję że szybko mu minie bo prezencja synusiowi zdecydowanie spadła ;) szczęśliwym trafem młody panicz uwielbia paracetamol, awanturuje się że dostaje tylko jedną łyżeczkę, i bardzo chętnie otwiera buzię. Już niedługo będę musiała bardzo pilnować żeby nie miał okazji poczęstować się sam :/  Dziś w każdym razie zażył tej delicji już dwukrotnie, szczególnie rano gorączka była spora, a pobudka na płacząco i krzycząco. Ech :/ oby tylko były to jedyne objawy po szczepieniu. 
A w ogóle musimy zmienić przychodnię, zaczęła obowiązywać rejonizacja i wczoraj miła skądinąd pani oświadczyła że jesteśmy u nich jeszcze tylko miesiąc. I jest to czas na wybranie czegoś bliżej domu. Jeszcze żeby istniała jakaś szansa na dowiedzenie się gdzie sa jacyś w miarę lekarze...
Ta sama pani oświeciła mnie też że wszystkie badania jakie miałam ostatnio wyszły doskonałe, czym wprawiła mnie w lekkie osłupienie bo aż tak dobrych wiadomości się nie spodziewałam. A tu proszę jaka miła niespodzianka. 
A tak... No cóż, kwitniemy w domu z gorączką Dżuniora, zresztą na spacer i tak dalej warunków nie ma. Mi przez czapkę uszy przewiewa jak z psicą wychodzę, a co dopiero mały. Dziś dzień mega marudny, ale młody panicz w pełni usprawiedliwiony. Ech, że się powtórzę, ale pasuje. 

Monday 6 January 2014

Biegusiem do rutyny.

Żale żalami a życie się toczy ;)
Dżuniorowy tatuś od rana w pracy, posiłkując się kawą bo młody panicz miał ciekawsze pomysły na noc niż sen. I co zrobić. 
Dzień. Cóż. Leje i wieje. Nawet pod folią nie bardzo można nogę z domu ruszyć, i tak kwitniemy. Przypuszczam, że gdyby tak chciał podliczyć spacery z młodym w ciągu ostatniego miesiąca, to można by to uczynić na palcach jednej ręki. Za to małżonek ma ekstra prace, bo albo wichura furtkę wyrwie, a to kawałek płotu, albo coś tam przeciekać zaczyna... Taką to zachęcającą aurę mamy. To zapewne również na poziom nastroju nam wpływa. Całej trójeczce. 
No ale. Co począć, należy sobie życie rozświetlać i umilać, młody panicz jest zbyt młody na melancholię ;D

Można bawić aię w chowanego, ostatnio Dżunior odkrył że narzuta z sofy fajnie się nadaje do chowania. A oczywiście jak głowa schowana to i reszty nie widać ;)


Wczoraj odkryliśmy nową zabawę, w klikanie ;) A dziś młody klikał tak sobie ze dwadzieścia minut, jak już wprawy nabrał :) Po raz kolejny zawartość szafek zapanowała nad koszem zabawek..


No i rzecz jasna nic tak chałupy nie ociepla jak świeże ciasteczka. Kruche, maślane, cukrem posypane. Też fajnie. 

I tak sobie dokazywaliśmy przed południem... 


A dziś młody panicz kończy 14. miesięcy. Jutro natomiast wybieramy się w końcu na szczepienie MMR, czas już po temu. 



Sunday 5 January 2014

Hmmm.

Dżunior łaskawie zasnął, a ja siedzę i myślę. Właściwie to zadręczam się tak od paru miesięcy, żyć spokojnie nie mogę, męczą mnie wyrzuty sumienia. Że siedzę w domu, nie zarabiam, że przeglądam kilka razy dziennie ogłoszenia o pracę i nie trafia do mnie nic. Nie mówiąc o tym że najlepiej byłoby na kawałek nocy, wieczory. Żeby małego po żłobach nie ciągnąć. Ciągle mam nerwa i stresa, wszystko na około mnie porządnie wnerwia. Klnę ten kraj któremu tyle zawdzięczam że jedyna praca jaką tu mogę podjąć to taka która mi nie da radości i satysfakcji. Żadnej. I nic nie poradzę że jak słyszę angielski to mnie trzącha. Przesyt mam. Zabrałabym małego pod pachę i dała nogę, gdziekolwiek, chociaż na trochę. Może to by pomogło oderwać się od myśli i bólu głowy. Męczę się i nie umiem tego sama z sobą przepracować. A irytuje mnie już na prawdę byle gie i wcale mi to nie służy. Wrrrrrr.

Saturday 4 January 2014

Awanturki awanturki.......

Owszem, nastawiałam się na bunt dwulatka. Trąbią o tym na prawo i lewo, zbierałam siły, no zaczęłam... A tu znienacka nadeszło z zaskoczenia rok wcześniej :P o rajusiu jak Dżunior potrafi dosadzić do pieca, w dzień a także i po nocy ostatnio. Skąd skubaniec czerpie energię to nie wiem, bo i mniej śpi i mniej je. Słonecznej też nie ma szans wykorzystać w tym pogańskim kraju. Więc skąd? I pytanie nr dwa, skąd my mamy czerpać energię.
Od poniedziałku małżonek wraca do pracy po długim urlopie, autentycznie mam stracha. Jeden na jeden to średnio to widzę :P
Młody panicz otrzymał zastawę stołową w postaci dwóch talerzy. Chciał sam, ma sam, tyle że po dwóch dniach dotarło do niego że samodzielne machanie rączkami jest bardzo męczące i siedząc nad talerzem domagał sie aby mu podawać. Chyba że akurat nie, to się wściekał że mu się podaje. Aby za chwilę się wydrzeć że mu się nie podaje. No do jasnej........... Poza tym nie mam pojęcia ile on je. Mało raczej. Część ląduje na podłodze, część u psiura w paszczy, część służy do rozsmarowywania po tacce. W miarę je kaszę na śniadanie, w miarę można wylawirować żeby nie strącał z łyżeczki, ale trzeba mieć refleks. Ok serki na drugie śniadanie, i jako tako owsianka z owockami na kolację. Nad resztą utraciliśmy kontrolę. 
Chęć posiadania drugiego słodkiego maleństwa gwałtownie we mnie słabnie, chyba za stara jestem. Poza tym przerażenie mnie ogarnia, żeby chociaż tego jednego wychować na porządnego człowieka, drugie to już jakaś totalna abstrakcja :D


Thursday 2 January 2014

Am.

Moje wszystko, nie ruszać! Bo za każdy uszczknięty kawałek będę robił awanturkę ;P


Kombinuję jak tu kapkę odmleczyć Dżuniora. Powyższy pomysł sprawdził się cudnie, młody panicz docenił powagę sytuacji i własny talerzyk i zjadł prawie wszystko, oczywiście wyraźnie preferując bananka. Zresztą, części z naszego obiadu też mu dziś ciepałam w kawałkach na tacke przy krzesełku i tym sposobem trochę zjadł. Sam. 
Cóż, dziecięce wymagania rosną, czas zacząć nadążać. Chyba wszyscy dzięki temu mniej nerwowi będziemy.....

A propos bananka, to po zjedzeniu zawartości swojego talerzyka wyjął z ręki i zjadł banana tatusia, oburzył się że już koniec, wysępił mandarynkę oraz chrupka. Nie, mnie nie martwi że to dziecko się zagłodzi. Co najwyżej że prezentuje coraz bardziej wyraźne preferencje żywieniowe a reszty odmawia albo je niewiele. Zresztą, to czego nie chce to raczej sprawnie oddaje psicy. Suka nam się wyraźnie zaokrągla :P

Wednesday 1 January 2014

Nowy rok nastaje, każdemu ochoty dodaje ;)

I tegoż polskiego przysłowia będziemy się trzymać, witamy w nowym roku :)
Dżunior urządził nam miłego sylwestra i przespał ładnie noc. Męża wywołał na dywanik dopiero koło ósmej rano i tak jeszcze poleżeli, oni i ja do 10. Więc luksus. 
Mój coroczny koncert z Wiednia upłynął w tym roku przy akompaniamencie pokrzykiwań młodego panicza, ale dziecinek był w doskonałym humorze bo dostał troszku chleba ze smalcem i bardzo go to podniosło na duchu. Nas podnosi równie dobrze, nie mogło być lepszego śniadania w ten pierwszy dzień nowego roku. Chrzanić cholesterol :P
Chyba przyjdzie mi wyrzucić słoiczki z obiadkami Dżuniora. Jeszcze czasem się nimi ratowałam, ale tak jak młody powoli wraca do normy z jedzeniem tak na widok obiadku ze szkła dostaje szewskiej pasji. Szczęśliwie przynajmniej owsianka dalej mu wchodzi bo ja się na gotowanie tej ciapy nie piszę. W ogóle głównie mleczne młody chce jeść dla odmiany, lekko się cykam czy braków w witaminach i minerałach nie będzie miał, ale znowu kaszki, owsianki, serki i jogurty są na topie. I bądź tu człeku mądry. Ledwo skubnie coś przy naszych posiłkach innego i zadowolony z życia. 
No chyba że w telewizji leci jamnik aniołek, wtedy można z Dżuniorem wszystko, on tylko kwiczy w uciesze i świat go na moment przestaje obchodzić. Niestety jest to krótka reklama, aczkolwiek zdarza nam się przewijać ją kilkakrotnie za jednym zamachem, by napawać się radością synka. Mam nadzieję w skrytości ducha że zacznie za jakiś czas namawiać tatusia na zakup jamniczka, ja w każdym razie jestem za :D
A jutro blogasek obchodzi pierwszą rocznicę istnienia :>

Ach, tak. Dżunior poproszony podaje zabawkę, i zdarza mu się już podać konkretną rzecz o jaką zostanie poproszony. Dziś zaś wkładał do pudła kolorowe piłeczki, jedna po drugiej, aż posprzątał je wszystkie z dywanu. Wystarczyła odrobina zachęty z naszej strony. Widać też że usilnie przymierza się do połączenia ze sobą dwóch klocków, już pewnie niedługo :) Za to ślicznie chowa zabawkę w bagażniku samochodzika, po czym otwiera bagażnik paluszkiem, wyciąga schowaną rzecz i jest taaaaaki z siebie dumny że ach :) 
Nachodzi mnie tylko taka refleksja, że czym mądrzejszy tym bardziej jest niegrzeczny, ale o tym sza ;)