Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Tuesday 13 May 2014

Najświeższe informacje ;)

Przede wszystkim i po pierwsze - sezon na truskawki oficjalnie rozpoczęty, namiętnie trwa ;) To niesamowite, jak ogromnym miłośnikiem tych owoców jest Dżunior. Wystarczy tylko że je dostrzeże i już nie odpuszcza. Musimy mu je przede wszystkim kroić na mniejsze kawałki i sztuka po sztuce wydzielać bo niestety je tak łakomie że jest w stanie się zadławić. Na szczęście nie ma żadnej reakcji alergicznej, bo od paru dni je truskawy po każdym posiłku, a i między jak wpadnie ;) dziś po pełnej misce owsianki na kolację i kubku truskawek urządził mega awanturę że więcej nie ma, i bardzo rozżalony powędrował na górę spać. 
Zresztą, co ja tu o truskawkach jak dziś na grupie zjadł swoje owoce z talerzyka a następnie próbował zakosić jabłko koleżance siedzącej po sąsiedzku...
A propos grupy, po wielu miesiącach poszukiwań troafiłam na ideał. I nawet niedaleko domu, tyle że pod górkę. I chyba będziemy tam często gościć, bo przy okazji, nie wiedzieć czemu, młody panicz skończył półtora roku i nagle zaczął się wstydzić ludzi. Osłupiałam kilkakrotnie ostatnio, czego jak czego ale tego się zupełnie nie spodziewałam po moim mega towarzyskim i otwartym dziecku. A tu taka siurpryza. 
Grupa super. Atrakcji tyle że Dżunior nie wiedział w co ręce wsadzić. A wsadzał w ziemię (dzieci mogły siać nasionka), w farby, w żwirek i patyki, wodę. I były instrumenty. I kredki, i flamastry. Wszystko ;) a wygrała.... tadam, duża tablica z magnesami. I totalna fascynacja, nie dał się długo panicz od rozrywki odciągnąć. 
Na tym samym terenie znajduje się także przedszkole, zresztą najlepsze w okolicy, pokazowe. Skorzystaliśmy z ich placu zabaw, przechodząc również przez sale. No nie powiem, koparka mi opadła, i wyposażenie sal, a szczególnie ogród. Wielki, dwupoziomowy, z masą rowerków, taczek, piłek, a wyżej z wybiegiem dla kur i prawdziwym domkiem na drzewie, ścianką wspinaczkową. 
Dżunior zajął się głównie rowerkiem biegowym (fantastycznie umie jeździć do tyłu, do przodu nie na razie) oraz piłką większą od niego. 
Wróciliśmy na salę na przekąskę, choć widziałam że młody panicz z nadmiaru atrakcji już ledwo zipał. Ale jednak skusił się na żółty serek i owoce ;)
I jeszcze piosenka na do widzenia, i już można było iść. 
Dżunior, jak nie on. Posadziłam go w wózku, opuściłam oparcie i nim wyjechaliśmy poza teren.... już spał :>
A ja mam zagwozdkę, bo już w zasadzie wybraliśmy dla panicza dobrą, prywatną placówkę na przyszłość, a tu niespodziewanie to dzisiejsze miejsce zrobiło na mnie wrażenie. Plus chyba dzisiaj musiałabym się zapisać żeby z rok  poczekać na wolne miejsce ;)
I to tyle newsów, reszta po staremu. Panicz ciągle w biegu, zaaferowany, no chyba że śpi. Ta jego ciągła pogoń za odkrywaniem, zwiedzaniem, zaglądaniem, badaniem jest zupełnie fascynująca, aczkolwiek pozbawiająca sił. Ostatnio coraz częściej w ciągu dnia drzemię z Dżuniorem, po prostu padam nic poradzić na to nie mogę ;)

No comments:

Post a Comment