Krzyki. Mój boże, ostatnie 10 miesięcy chodziłam spokojnie rano do łazienki, szłam po ubranko małego. Koniec. Próba wyjścia z sypialni młodego czy zejście na dół po kapcie to ostra awantura, i to taka że nie wyrabiam w sensie nerwowym, Dżunior wrzeszczy tak jakby działo się coś złego. Wyjść do kibelka za przeproszeniem mogę tylko w ciagu dnia jak ładnie się zajmie zabawą. Nie wiemskąd taka zmiana :/
Przymiarki do chodzenia ciagłe i nieustające. Młody panicz wspina sie po czym się tylko da, nie zważając czy to bezpieczny manewr czy akurat niekoniecznie. Dziścpierwszy racz wyraczkował sobie sam spokojnie ze swojej sypialni i przeszedł do nas po to tylko by wysypać żarcie kotu Dziadków przebywającego u nas na wakacjach oraz wspiąć się po suszarce na ciuchy. Miał zamiar się awanturować kiedy go zabrałam, szczęśliwie ostatnia pasja pstrykania w kontakt wzięła górę nad frustracją. Wystarczy zapodać hasło pstryk i podejść do włącznika. Duża rzecz ;)
Dżunior reaguje na pstryk, ale nie tylko. Wie też co znaczy nie, owocki, beza, mietek, żaba ;) Fajny jest taki kumaty, można z nim pogadać ;)
A do mnie dziś zadzwonili z firmy, i znowu jutro spotkanko. Ciekawe czy może wreszcie jakieś konkrety... Tyle mojego że zażyczyłam sobie spotkanie o 18.00, alternatywą było wzięcie dziecka ze sobą :P
Zdjęcie z serii: jedzenia z rąk to ja nie wypuszczam :}
No comments:
Post a Comment