Tylko mało przedświątecznie momentami, Dżunior drugi dzień z rzędu walczy z jakimś wirusem żołądkowym, pralka za pralką bo wypadeczki po parę razy dziennie, noce niespokojne. Gdzieś tam pomiędzy jakiś śledzik się zrobił, ciasta, barszczyk... Ale mi chwilowo mało świątecznie i mało do śmiechu. A jutro wigilia... Oby tylko te wymioty ustały..... Młody panicz zwraca wszystko poza musem owocowym i małą ilością zupełnie gładkiej kaszki. Reszta to porażka :/
I cóż, mimo że zaległości mam w pisaniu spore, to i dziś za dużo nie będzie bo ani nastroju ani weny. Ech, żeby tylko młodemu już się polepszyło a będzie cacy :/
No comments:
Post a Comment