Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Sunday 1 December 2013

Niedzielne rozryweczki.

Te parę zwierzątek wczoraj, to jak dla nas było stanowczo za mało. 
Więc dziś z rana wyruszyliśmy na Farmę. Taką z prawdziwego zdarzenia,no i okazało się, że całkiem niedaleczko od domu. Dżunior zdążył sobie uciąć w samochodzie zaledwie dwudziestominutową drzemkę, gdy jego obudził a nas zdecydowanie pobudził do życia specyficzny i urzekający zapaszek obory. I takich tam podobnych, dających powietrzu niebywały aromacik. 
Zdjęć dużo nie mam, bo młody panicz podekscytowany do granic a to próbował wyjść z wózka, a to częstował lamę paluszkami (swoimi), a to też nieokrzesana krowa próbowała zjeść mu pasek od pojazdu. Więc wrażeń moc. Zabawa rozkręciła się na tyle że początkowo też nie zauważyłam kiedy wygłodniała koza zabrała się za pałaszowanie mojej kurtki. Za to wraz z koleżankami i kolegami wyrwała mi z ręki i pożarła papierową torebkę. Kozy!
Jednakowoż coś tam z fotek jest, jest.
Świniuszki. Uwielbiam ;)


Dżuniorowi najbardziej podobały się kozy i lamy, szczególnie te pierwsze są szalenie ekspresyjne, trzeba im to przyznać. No a przy lamach ryczeliśmy śmiechem całą trójeczką kiedy jedna wybredna sztuka parskała rozdmuchując na nas specjalne ziarenka które mieliśmy dla zwierzątek na przekąskę. Jej akurat nie smakowały, choć reszta towarzystwa nie narzekała, szczególnie kozy :P
Młody panicz również bardzo zagapił się na dojenie krów, istniała szansa że przyjdzie przy nich spędzić nam dzień, bo krówek było ponad 70, a stanowisk dojarskich sześć. Ale jakoś poszło, plac zabaw ukoił synusia. Najpierw na dworze...

... potem pod daszkiem. Prawdziwa farma, traktory mieli!


Aby udało się odejść od zabawek, tatuś musiał zastosował niezawodny trick:



Po tylu atrakcjach trzeba było uzupełnić nadwątlone siły drugim śniadaniem, więc udaliśmy się do farmerskiej knajpki. Co ucieszyło synusia nie mniej niż zwierzyna i huśtawki.. W oczekiwaniu na posiłek wtrząchnął pół banana. Potem miła pani przyniosła mu "kanapkę dla dzieci" z masełkiem i szynką, w charakterze dekoracji na talerzyku z ładnie pokrojoną na kawałki kanapeczką wystąpiły chrupy kukurydziane. Dżunior wniebowzięty.. Zauważył również, że my oprócz kawy wzięliśmy sobie po kawałku ciasta, którym przecież też musiał zostać poczęstowany. I został, i moim i męża, sprawiedliwie. 
W ogóle branie tego dziecka w miejsca gdzie jeść dają wywołuje u niego przypływ dobrego humoru i apetytu ;) a jaki jest wtedy grzeczny :D

Fajny był to dzień, pogoda też nam się udała, i zaiste wesoło nam się zaczął ten pierwszy dzień najfajniejszego miesiąca w roku :)




No comments:

Post a Comment