Dziś młody po raz pierwszy zanurkował w labiryntach siatek, materaców i piłek i nie powiem, serce mi stawało dęba jak go momentami z oczu traciłam. Nieprzyzwyczajona jestem ;) Za to panicz jak to panicz, dzieci, zabawki, same interesujące rzeczy i stara matka może nie istnieć. Znaczy, nie do końca, bo jak inne dziecko zabierze zabawkę, je ciasteczko, to wtedy Dżunior pojawia się przy mnie, chwyta na nogawkę i obdarza mnie smutnym spojrzeniem pod tytułem "świat nie jest sprawiedliwy". Ale na szczęście dość szybko się rozchmurza.
Stara matka jest też potrzebna, żeby wysupłała monety z kieszonki i nakarmiła nimi spychacz, na przykład. Tego typu zabawki są zdecydowanie w ścisłej czołówce zainteresowań panicza, a ja żałuję tylko że kosztują ile kosztują, znaczy niemało :/
Młodzian tak się przywiązał do pojazdu że był bardzo niekontent kiedy przyszło się nim dzielić z innymi dziećmi i tu musiałam być czujna bo Dżunior po prostu próbował ściągać dzieci za nogę na dół ;)
Inne zabawy przebiegały już w spokoju raczej, chociaż, jak pisałam ganianie panicza po tunelach dla mnie było raczej stresujące
Tak się rozochocił że w piłeczkach skarpetkę zgubił i miałam szukanie ;D
I jeszcze parę fotek:
I półtorej godziny poleciało, ganiają za Dżuniorem również się wybiegałam :P
A na koniec, zaraz po umyciu rączek i zapakowaniu się do wózka Dżunior uświadomił sobie jak baaardzo jest głodny i do wyjścia odprowadziło nas głośne amamamamam am! synusia. Rada nierada zanabyłam zaraz obok wielką bułę, a pisząc wielka - taką dokładnie mam na myśli - i nim doszliśmy na przystanek Dżuniorowe łapki były puste. Co nie przeszkodziło memu smakoszowi wtranżolić po powrocie do domu 200g. serka homo, nim udał się na drzemkę :>
No comments:
Post a Comment