Jednakowoż nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, bo przynajmniej listonosz nas w domu zastał. Dżunior zaczyna chwytać, że to raczej miły gość bo często mu coś przynosi. Nawet kurteczkę ma czerwoną, jak święty mikołaj, tylko taki całoroczny ;)
A dziś w paczuszce było nie byle co, bo pliplisie z waybuloo, nazywane przeze mnie w skrócie pipisiami ;) Czyli kolejne zauroczenie młodego panicza. Licząc na to że synuś nie umie liczyć do czterech nie zamówiłam kompletu, tylko dwa pipisie, i zaiste wystarczyło to aby Dżunior odjechał z radości. W zestawie były jeszcze książeczki, ale tymi panicz nie zainteresował się zbytnio. Za to same maskotki ukochał szczerze.
Wzruszające i budujące dla mnie są te radości Dżuniora, który zaczyna wreszcie mieć swoje zainteresowania, intrygują go konkretne przedmioty, coś go rusza a coś innego już zupełnie nie. Cóż, pipisie go ruszają :D
Na spacer wybyliśmy z tego wszystkiego późno, ale dzięki temu załapaliśmy się na długo oczekiwaną poprawę pogody... Akurat wczoraj zdecydowaliśmy się na nowo odpalić kaloryfery, tak nas "wiosna" rozpieszcza.
Ale koło południa nie było źle i można było pokicać wśród żonkili...
I tak sobie kicając, poganiać ptaszki. Młody panicz bardzo lubi ptaszki ;)
Mój młody żonkilek się wyhasał, pierwszy raz od kilku dni zresztą, i od razu zrobiło nam się jakoś weselej ;) jeszcze tylko kuźwa ten zadek, wrrrrr. Ale i temu damy radę :D
No comments:
Post a Comment