Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Tuesday 1 July 2014

A my na to jak na lato :D

Radośnie żeśmy sobie lipiec rozpoczęli :) Jest jak jest, nie ma się co zanadto dołować, tylko skupić się na drobnych przyjemnościach :>
No to się skupiamy ;)
Rano powędrowaliśmy do parczku, gdzie prócz standardowych rozrywek typu kamyki, patyki i huśtawki, mają też zwierzynę. Pokłoniliśmy się zatem kurom, kaczkom i dwóm kozom. Oraz pawiowi. Dżunior szalał niemożebnie, jest już na prawdę długo w stanie chodzić i biegać bez potrzeby odpoczywania w wózeczku. Jeszcze parę miesięcy temu po takim ganianiu usnąłby błyskawicznie w drodze powrotnej do domu - teraz wielce ożywiony jeszcze dyskutował po swojemu i wcale za szybko nie usnął potem w domu. Wulkan energii i możliwości. 
Zaraz po spaniu wygoniłam go do ogródka, odkryłam bowiem prostą zasadę że przegoniony przed zupą panicz jest dużo optymistyczniej do owej zupy nastawiony niż bez zaczerpnięcia łyka świeżego powietrza. I tu mi się udało, bo synuś drugi dzień z rzędu zjadł bez wiekszego szemrania ten niezbyt w zasadzie lubiany posiłek. A że zupka była na tragicznie drogim łososiu to tym więcej me serce radosne bylo ;P
Znowu porcja bieganka i drugie danie takoż bez oporów :D
No a później to już w ogródku jazda bez trzymanki, jakoś tak bywa gdy to tatuś idzie bawić się z synkiem ;) Kaloszki, nieprzemakalna kurteczka, szlauch, no i można kwiczeć z radości. Co i Dżunior czynił, a jakże ;) Psica nasza kwiczała również, ale czy z radości to już pewna nie jestem ;)





Na koniec młody panicz bez pardonu oblał nie tylko psicę ale i wujka i nastąpił pełen rozżalenia powrót do domu. Ale zabawa była przednia ;)

Ja natomiast biję się z myślami czy iść na kurs księgowości. W sensie czy językowo wydolę, i zagwozdkę mam nie z tej planety. Szukanie pracy bowiem w oparciu o niezbyt przydatnego tu licencjata boleśnie się wydłuża i należałoby się chyba przekwalifikować. Hmmmmmmm..







No comments:

Post a Comment