Dżunior w swoim żywiole, niestrudzon przez lato biegnie. Albo jeździ ;)
Rower postał sobie nieużywany trzy ostatnie miesiące, zastanawialiśmy się co zrobić z gratem zawalidrogą skoro panicz podarki nie docenił. Okazuje się że nie doceniał do czasu, w weekend coś mu odśmigliło i od przedwczoraj każe się wozić na przejażdżki. Tak po prostu, wychodzi do ogródka, dosiada rumaka i zarządza odjazd. Opiera stópki na podnóżku bo do pedałów jeszcze niekoniecznie sięga, trzyma się kierownicy, i wio. Bardzo jest z siebie dumny. Ostatnio zwracał uwagę na dzieci na podobnych rowerach podczas spacerów i myślę że pozazdrościł i dlatego się przełamał ;) Teraz inne dzieci mogą patrzeć zazdrośnie na panicza, a co! ;)
Zastanawiam się w ogóle nad koniecznością posiadania wózka, i chyba już za długo nam nie posluży. Pakuję Dżuniora tylko wtedy gdy szybko muszę gdzieś dojść, albo jak idę na większe zakupy - jest gdzie je schować. Tak to młody zgrabnie posuwa sam, w piątek zapięłam go w szeleczki i wyruszyliśmy w daleką trasę autobusem i dwoma pociągami. Dżunior spisał się na medal, jak miał iść to szedł, w środkach komunikacji siedział przepisowo, a to wyglądając przez okno, a to popijając soczek, a to oglądając Tomka u mnie w telefonie. Dopiero w mieście spotkaliśmy się z tatusiem i wózkiem ;) gdzie panicz raczej długo nie wysiedział i tak, bo miał ciekawsze rzeczy do robienia. Poszliśmy zwiedzać, synuś wniebowzięty atrakcjami, tylko paluszek mu latał tak starał się nam wszystko pokazać ;D
W innej zaś sali było nie mniej ciekawie, bo można był własnoręcznoe przeróżniste ciekawe doświadczenia naukowe porobić. I Dżunior robił, oj robił :>
Było i coś mega, jak Dżunior z tatusiem podnosili prawdziwy samochód, i świetnie im szło
I było coś przerażającego, na tyle że panicz ledwo postawił stopę, ale nie wszedł dalej ;)
Chyba przegapiłam moment w którym młody zaczął się obawiać nieznanego, czy też wysokości, albo wejścia gdzieś tam. Jak również nie wiem kiedy dokładnie zaczął się lękać obcych. Jeszcze parę miesięcy temu leciał gdzie popadło, nie patrzył pod nogi ani przed siebie, liczyło się żeby było szybciej i wyżej. Inni ludzie też nie robili na nim wrażenia. Teraz dużo bardziej trzyma się przysłowiowej maminej spódnicy, ogląda się czy jestem, czy wręcz chowa za mnie jak ktoś obcy zagada. Stał się nie wiedzieć kiedy po prostu... ostrożnym, rozsądnym małym chłopcem :)
Acha, jeszcze w sobotę odwiedziliśmy centrum sensoryczne, o którym czytałam już parę miesięcy temu tylko nam po drodze nie było. Nieco się rozczarowałam, po tego typu miejscu spodziewając się czegoś lepszego. Lepszych stymulatorów, większych sal, w ogóle. A tu dwa małe pokoiki plus sala zabaw, w pokoikach specjalnie nic takiego, swiecące kabelki, podświetlane piłeczki, rurka z bąblami... Plus parę wczesnych niemowlaczków z mamusiami. Mamusie były wyraźnie nastawione na silną stymulację tych maleństw no i Dżunior wraz ze swym temperamentem i ciekawskością nie za bardzo miał szansę sam skorzystać z dobrodziejstw pokoików ;) plus nieco na początku obawiał się panującego tam półmroku ;)
Uratowała nas sala zabaw, fotka tylko jedna, z ukrycia, bo nie można było focić ;) ale przynajmniej taka pamiąteczka jak tatuś z synkiem zjeżdzali razem z taaaaaakiej wielkiej zjeżdzalni ;) młody po schodach na górę zasuwał jak stary, szybciej od tatusia :D
Tyle to się u nas dzieje ostatnio, mnóstwo czasu też spędzamy w ogródku. Pogoda nas rozpieszcza więc wstyd by było w domu siedzieć ;)
No comments:
Post a Comment