Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Friday 29 November 2013

Takie tam ;)

W totka nie wygrałam, z powrotu do pl znowu nici ;) Peszek, jeszcze byśmy zdążyli na święta w Tatrach... czy gdzieś w okolicach ;)
Tfu odpukać, Dżunior już dziś nie kasłał. Oby to już po przeziębieniu było, jak go łapał ten suchy kaszel to mi z bólu trzewia rozrywało. Każda matka tak ma że jak jej dziecko boli to ją też automatycznie?
Tak czy siak młody panicz wrócił do siebie i znowu sky is the limit mamy ;) zaczął się wspinać ostatnio.. Znaczy próby czynił już od jakiegoś czasu, teraz zaczyna mu wychodzić. Dzień w którym osiągnie szczyt sofy będzie dniem rozpoczęcia mojej nerwicy, jak sądzę. A dzień ów zbliża się wielkimi krokami. Na razie będąc na sofie posadzony, w te pędy wywija się z objęć i po oparciu i kaloryferze włazi na parapet jak małpka. Albo zrzuca poduchy, ksiażki, aby potraktować je jako schodek. Bardziej go niepokoi zrobienie paru samodzielnych kroków (chodzi tylko wtedy kiedy nie zdaje sobie sprawyże chodzi), niż wspinaczka po chybotliwym stopniu na wysoki parapet. I weź tu człowieku zrozum dziecko.

Z zabaw osiągamy apogeum uciechy z wszelkiego rodzaju akuku (nie na muniu). Młody chowa twarz za oparcie sofy, za róg kojca, za zabawkę, w ciuchy które mam na sobie i moment odsłonięcia buzi jest wielce radosny ;) wczoraj ku mej uciesze chował głowę za kojec tak śmiesznie wypinając pupkę :D
Równie zabawne jest jak chowam coś małego w jednej dłoni i Dżunior zgaduje w której. Kiedy i od kogo on się tak wszystkiego uczy?

Wczoraj  młody panicz miał jeść kanapkę na podwieczorek... A od taty dostał kawałek drożdżówy z masłem i dżemem, ode mnie wysępił banana, i tak niechcący dostał coś co skojarzyło mi się z przedszkolnym podwieczorkiem, takim już prawie dorosłym.
Jakkolwiek bym się nie cieszyła z postępów młodego panicza, z jego fantastycznego rozwoju, coraz większej komunikatywności, to zaczynam sentymentalnie wspominać czas kiedy był taki całkiem malutki :)

Po dzisiejszej zabawie, długiej i męczącej dla uszu, a mianowicie rzucaniem drewnianym klockiem o panele (Dżunior) i notorycznym powtarzaniu po każdym rzuceniu "bach" (ja), syn wieczorkiem klapiąc na pupkę czy rzucając czymś zaczął powtarzać "baa". Przynajmniej ja to tak odbieram, ale może to tylko zmęczenie materiału ;) jutro spróbuję ustalić fakty ;)

No comments:

Post a Comment