Żeby panicza nieco rozchmurzyć, poszliśmy sobie na spacerek, a w trakcie tego spacerku zahaczyłam o centrum zabaw. Co prawda nie byłam pewna czy takim oseskom mają cokolwiek do zaproponowania ale miła pani pozwoliła się najpierw rozejrzeć, a poza tym akurat było pusto, więc zdecydowałam się spróbować. I nawet nie było źle :) Dżunior momentami był nieźle rozbawiony, choć szczerze mówiąc nie tyle nawet zabawkami co jakimś facecikiem który tak udatnie naśladował psa, kota oraz kaczkę, a wszystko to leżąc na brzuchu przed małym że i on i ja pękaliśmy ze śmiechu, ale z zabawek też trochę pokorzystał to więcej doprowadziło mnie do nerwicy (wszystko ładował do buzi!) niż bawiło ;)
Właściwie kulki były najkrócej interesujące ;)
Reszta zabawek bardziej...
A hitem okazało się to, co byłam pewna że nim będzie ;)
Generalnie młody panicz musi nieco jeszcze podrosnąć do takich atrakcji, choć dziś też miał zabawę, no i z uwagą obserwował starszego od siebie chłopczyka.
A tu jeszcze mój bez na koniec, mąż mi go posadził prawie dwa lata temu w ogródku, taki malutki krzaczek to był.... a teraz sięga mi już do pasa :D Iwłaśnie zabiera się za kwitnięcie :>
Aha... Dżunior finalnie wylądował dziś w swoim pokoju, co również łamie mi serce :P Nawet niańka średnio mnie dziś pociesza :P
No comments:
Post a Comment