Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Saturday 11 May 2013

Zakupowo wizytowo.

Był to dość intensywny dzień dla Dżuniora, i trzeba przyznać młodemu że zniósł go nad wyraz dzielnie. Parę godzin w centrum handlowym, oglądanie masy zabawek - do niektórych z nich młody panicz się uśmiechał, niektóre ignorował... W sklepie Disneya miła panienka pokazywała mu pluszaki, ale żadem nie wywołał entuzjazmu, choć mały nie powiem, oglądał. Więc wyjechaliśmy z niczym. Boom nastąpił w sklepie z zabawkami edukacyjnymi (po rodzicach Dżunior ekstra mądry hehe), gdzie dla próby zaledwie wsadziłam panicza do... no, powiedzmy chodzika, ale stacjonarnego ;) Za to siedzisko obraca się naokoło, a to naokoło to masa przycisków, szeleszczeń, lusterek itp. Zamurowało mnie kompletnie, bo synuś nagle jakby ostrogą dostał, tak go to wciągnęło. Totalne ożywienie i szał ciał. Tylko ta cena.... Na pocieszenie dostał biedronkę z padaczką ( też chojejnie cenną, ach te zabawki edukacyjne) i przyrzeczenie znalezienia stacjonarnego chodzika na ebay. Odbiegając na moment od tematu, zabawka została po przyjeździe do domu namierzona, kupiona i jutro ją odbieramy. Małe pytanie jakie zalęgło się w mojej głowie to gdzie to postawimy, ale to już temat na jutro ;)
A więc Dżunior wyjechał ze sklepu z trzęsącą się biedronką w objęciach, a zaraz potem zamurował mnie po raz kolejny tego dnia, bo rzuciwszy okiem na wózek dostrzegłam jak on siedzi. A siedział, tadam, nie opierając się pleckami! Zatarasowałam na moment przejście, bo się musiałam na to cudo napatrzeć. Oraz machnąć parę fotek ;)


Ukoronowaniem zakupów były chińskie kluchy dla nas, a Dżunior pięknie nam towarzyszył w obiadku szamiąc całe 190g. bananowego crumble. Przyjemne to, że możemy sobie tak usiąść z małym, zjeśc obiad, nakarmić go -  i wszystko to w miłej, niewrzaskliwej atmosferze ;) Synuś uniósł się tylko kiedy nie chcieliśmy poczęstować go chińszczyzną ani colą, ale dla porządku chociaż pociumkał słomkę od mojego napoju i bardzo go to rozchmurzyło.

No a wieczorkiem wpadliśmy do ciotki na herbatkę. Dżunior w gościach zachowywał się w miarę, dostał w trakcie swój jogurcik, a nawet chwilę dał się ciotce potrzymać w objęciach. Ale tylko chwilę, młody panicz jest w tym wieku, że na dłużej w w ramionach to tylko u mnie albo tatusia. I tylko ja albo tatuś możemy karmić. Inni owszem, na chwilkę, a z niewielkiego dystansu lubi wszystkich ;)
U ciotki na kolanku ;)

A do domu wróciliśmy wieczorem, Dżunior dla porządku zerknął sennym oczkiem na Teletubisie, kaszy nawet nie dopił i zasnął twardo nim na dobre umościł się w śpiworku.... ;)

No comments:

Post a Comment