Tylko jakoś tak trudno było się ogarnąć na początku ;) Musieliśmy odespać te parę dni biegania jak z piórkiem, kładliśmy się spać razem z Dżuniorem, ja przespałam również z nim wczoraj popołudniową drzemkę. Na szczęście młody panicz śpi jak złoto, więc nie było problemu żeby się zregenerować po urlopie ;)
A Dżunior, mam wrażenie, wakacjami był wniebowzięty. Skakał Dziadkom po głowach jak chciał, jak weszliśmy do domu to przez chwilę się wahał czy wyjść tak szybko z Dziadkowych objęć ;D Na szczęście dla mego matczynego serca nie zastanawiał się zbyt długo ;)
Dobrze się tak wraca po małym odpoczynku, stęskniona za dzieciem i pełna zapału do powrotu do rutyny :) Serio. Gdybym tylko mogła, to wyjechałabym zaraz znowu, tyle że już na pewno z młodym paniczem. Polska ciągnie, aż dziwne że tak nagle, po tylu latach w innym miejscu. Może też dlatego że z pięknej, słonecznej złotej jesieni wróciłam w szarówkę, wietrzysko, deszcz. Nawet na chwilę z młodym nie można wyjść na dwór. I gdyby... gdyby mąż nie miał tu stabilnej pozycji zawodowej, gdyby nie lubił tej pracy tak jak lubi... gdyby mógł coś podobnego w Polsce robić..... to.... No ale jest jak jest, swoje myśli mogę schować do kieszeni. Podchodząc do tematu realistycznie nawet takich myśli nie powinnam mieć.
Wszystko według starego przysłowia, wszędzie dobrze, ale najlepiej w domu. Choć nie powiem mi się marzy wyujechać gdzieś, gdzie jest ciepło... Tylko wiem, że bym z mężem bardzo tęskniła za rodziną:( Serdecznie pozdrawiam:)
ReplyDelete