Niepotrzebnie się strachałam. W poczekalni Dżunior oddał się obserwowaniu rosłego ochroniarza którego ów fakt mocno speszył i wziął się biedaczek schował za windą. Natomiast po podejściu do odpowiedniego biureczka wręczyłam młodemu chrupek i konsumpcja również pochłonęła dziecko doszczętnie. Chwila konsternacji nastąpiła kiedy urzędniczka, próbując w jej mniemaniu przełamać lody z dzieckiem, chciała wysępić jednego chrupeczka. Spojrzenie Dżuniora natenczas szybciutko odwiodło kobiecinę od prób kontaktu. Moja sprawa okazała się długa na jakieś sześć chrupków jedzonych niespiesznie, młody panicz odmówił pomachania papa sępiącej kobiecinie i dumnie oraz godnie opuściliśmy gmach :)
No comments:
Post a Comment