Aż tu wczoraj bach, przepis! A w składnikach tylko to co bez problemu w spożywczaku idzie kupić. Nie powiem, pomysł mnie zelektryzował i już dziś doczekał się realizacji. Ku uciesze całej naszej trójeczki, bowiem obsiedliśmy dziś stolik razem i trudno stwierdzić kto bawił się najlepiej :P dodać można do tego teamu także Edę, która również okazała zainteresowanie, powąchała i spróbowała.
Młody panicz również nie omieszkał nadgryźć, na co patrzyłam z absolutnym spokojem bo dokładnie wiem co do środka zafasowałam ;) no i nadgryzł, skrzywił się i więcej nie próbował :D
Co do mnie, to zabawę już miałam na etapie tworzenia, kiedy nagle z papki w garnku zamrugała do mnie zwarta masa ;)
A potem sobie polepiłam...
I pobarwiłam...
I jeszcze...
I tak dalej... ;)
A później Dżunior wstał, wrócił dżuniorowy tatuś, zjedliśmy obiad.... I się zaczęło :D
Uwaga, trochę zdjęć teraz będzie ;D
Mała rzecz a jakże cieszy ;) młody panicz bawił się świetnie, dużo lepiej zatrybił niż na kredki na przykład ;) a ja już znalazłam przepis na farby domowej roboty, tylko tu już lekko włos mi się jeży na głowie jak pomyślę o rozmachu twórczym Dżuniorka ;) ciastolina jednak jest bezpieczna, nie brudzi... No cóż, wyzwania są dla ludzi :D a w internecie można czasem znaleźć zaiste interesujące rzeczy :)
No comments:
Post a Comment