Dżunior co prawda (chyba niestety tradycyjnie) przeszedł w drodze chorobę lokomocyjną, ale wiedząc czego można się po paniczu spodziewać wzięłam zapasowy komplet ubranek i jakoś poszło ;)
Fantastyczny był to pomysł. Młodzian łasy rozryweczek rzucił się ku nowościom, fascynacja osiągnęła apogeum a szaleństwo trwało niemal cały dzień. I piaseczek z łopatką i wiaderkiem, i gra w piłę na plaży, i zasypywanie stópek w piasku, i bieganie po lesie w poszukiwaniu patyczków, szyszek oraz psów :D w dotrzymywaniu kroku Dżuniorowi towarzyszyliśmy my oraz Dziadkowie, i nóż, na nudę zaiste nie było miejsca ;)
Zadziwiło mnie jak długo może maszerować panicz, natrzaskał dziś kilometrów i po plaży, i potem po lesie. Chodził i biegał jakby nic innego nie robił od urodzenia :D
Ale co tu dużo pisać, kiedy tak piękne okoliczności przyrody opisać mogą dobrze tylko zdjęcia ;) garść zaledwie, tylko z telefonu, bo jakoś nikt chwilowo nie ma siły zrzucać na kompa zawartości aparatu fotograficznego :>
Piękny i miły wielce był to dzionek :)
Ooooo!!!
No comments:
Post a Comment