Rysowanie dziś nie leżało w strefie zainteresowań Dżuniora, dlatego też kaczką zajmowałam się bardziej ja ;)
Za to odkrycie kuchenki, garnuszków, talerzyków i sztucznego żarcia przyciągnęło i zaintrygowało panicza na dłużej
A hitem okazała się zjeżdżalnia z której fiknął dwa tygodnie temu, dziś już zawodowo wchodził na czworaka na górę (momentami próbował naśladować starsze dzieci i wchodzić na nogach ale jeszcze słabiutko ;)), a potem ni z tego ni z owego zaczął zjeżdzać ze zjeżdzalni na brzuszku i bardzo mu się ta zabawa spodobała. Kaskader normalnie :D
Jednak w domu nie ma tylu szans na bycie kreatywnym, nowe otoczenie, nowe zabawki (te sa podmieniane regularnie, zawsze są jakieś "nowe"), obserwowanie innych dzieci, ma niesamowity wpływ na rozwijanie się panicza. Im będzie starszy tym częściej pewnie będziemy bywać, na razie raz w tygodniu wydaje się niezłym rozwiązaniem.
Po powrocie do domu jeszcze huśtawka i chwila szalenstwa z Edą w ogródku i dziecię usatysfakcjonowane :)
Z ciekawostek - skąd młody panicz wie że jak zakładamy buty to od razu pędem do drzwi bo na dwór, a jak zdejmujemy buty to pędem do bramki przy schodach i na górę żeby umyć rączki. Mój mądrasek :)
No comments:
Post a Comment