Chłopaki!

Lilypie Fifth Birthday tickers Lilypie First Birthday tickers

Tuesday 14 January 2014

O radości iskro bogów.

Nie, bez elizejskich pól, aczkowiek dobry był to dzień i radości pełen. Ale od początku. 
Przede wszystkim Dżunior przespał całą, calutką noc nawet bez jednego marudnięcia. A takie święto mieliśmy ostatnio chyba w grudniu, i to w jego pierwszej połowie ;) Obudził się w świetnym nastroju, też rzadkość ostatnio. Bez słowa sprzeciwu pochłonął swoją kaszkę!
Nawet śłońce dziś wyjątkowo ukazało nam swe oblicze, więc ruszyliśmy na spacer. Okazało się że młody panicz darzy atencją nie tylko pieski w telewizorze, ale i te w realu ;) A na widok czworonożnego kudłacza gurgocze radośnie i się zaśmiewa. Czym też wystraszył dziś kilka pieseczków. Za to kotki umiarkowanie, owszem, zauważa, uśmiecha się, ale bez szału. Pies to pies. Też tak sądzę. W sumie to dobrze że Dżunior jeszcze przemieszcza się w powozie, bo tak dzisiaj pomyślalam że pewnie leciałby przytulać tak jak w domu tuli się do naszej psicy... Może być to drobny problem w przyszłości. 
Ale do tematu. Po powrocie do domu synuś pięknie się zabawił, potem zjadł, i kolejnego miłego zonka miałam jak usnął szybciutko, bez marudzenia, w parę minut. Kiedy to tak ostatnio?? Bo nawet nie pamiętam. Ale powodowana dobrym przeczuciem ugotowałam młodzieży zupę. Ostatnio mocno gardził, więc się nie wychylałam. A dziś... Po ładnej drzemce panicz opędzlował miskę zupki, a potem wyjadł z tacki WszystkiE warzywa i CałE mięso jakie było z zupy. I radośnie na deser zjadł mandarynkę. A ja aż zdjęcia sobie porobiłam (!) no ale kto nie spędził z Dżuniorem ostatniego miesiąca ten nie zrozumie :P
I dalej pięknie się bawiliśmy, żadnych humorków, płaczu. A potem Dżuniorowy tatuś wrócił, na stole pojawił się nasz obiad i... Dobrze że miałam na talerzu dwie kostki ryby, bo jakbym miała jedną to bym się obeszła smakiem. Młody panicz pochłonąl cały kawałek, spróbował też ziemniaków i czerwonej kapusty. 
I cóż... Wieczór nadchodzi, a ja pierwszy raz od wielu dni nie jestem zmęczona, sfrustrowana i poddenerwowana. Tak dobrze, tak spokojnie. Chłopaki bawią się teraz na górze, po prostu jest ok.

Nie pozostaje mi nic innego jak prosić opatrzność o jak najwięcej takich dni :)

No comments:

Post a Comment