Od poniedziałku małżonek wraca do pracy po długim urlopie, autentycznie mam stracha. Jeden na jeden to średnio to widzę :P
Młody panicz otrzymał zastawę stołową w postaci dwóch talerzy. Chciał sam, ma sam, tyle że po dwóch dniach dotarło do niego że samodzielne machanie rączkami jest bardzo męczące i siedząc nad talerzem domagał sie aby mu podawać. Chyba że akurat nie, to się wściekał że mu się podaje. Aby za chwilę się wydrzeć że mu się nie podaje. No do jasnej........... Poza tym nie mam pojęcia ile on je. Mało raczej. Część ląduje na podłodze, część u psiura w paszczy, część służy do rozsmarowywania po tacce. W miarę je kaszę na śniadanie, w miarę można wylawirować żeby nie strącał z łyżeczki, ale trzeba mieć refleks. Ok serki na drugie śniadanie, i jako tako owsianka z owockami na kolację. Nad resztą utraciliśmy kontrolę.
Chęć posiadania drugiego słodkiego maleństwa gwałtownie we mnie słabnie, chyba za stara jestem. Poza tym przerażenie mnie ogarnia, żeby chociaż tego jednego wychować na porządnego człowieka, drugie to już jakaś totalna abstrakcja :D
No comments:
Post a Comment